poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Wiosna astronomiczna Odry 2013




Przyjechałam do Odr kompletnie rozbita i zdołowana. Kiedy weszłam na
teren Kręgów otoczył mnie spokój i cisza potęgowana śniegiem. Nie
wiedziałam czego się spodziewać, bardzo CHCIAŁAM coś odczuć mając
jednocześnie świadomość, że ta moja chęć może wykreować odczucia,
które nie będą płynąć z samych Kręgów, ale ze mnie.
Pierwszy Krąg był dla mnie zamknięty, milczący - a może to ja byłam
zamknięta na niego. Spróbowałam oddzielić się od mojego cierpienia i
poddać aurze tego miejsca. Cieszyłam się brodząc po kolana w lekkim
śniegu. Przeszkadzała mi obecność innych ludzi, fakt, że na mnie
patrzą, chciałam tam być z jedną, bliską mi osobą. Zobaczyłam sarnę
koło platformy widokowej, patrzyła na mnie i dała mi otuchę.
Przejścia pomiędzy kamieniami nie spowodowało początkowo żadnych
fizycznych doznań, natomiast wyciszyło mnie i poczułam radość, że
jestem w tym miejscu.  Z ufnością i otwartością siadłam na kamiennym
tronie czując głęboką łączność z ziemią. Cieszyłam się dotykiem śniegu
na moich rękach. Nie nastawiałam się na nic, po prostu otworzyłam się
i spróbowałam medytować.
 W pewnym momencie poczułam siłę idącą z góry,
wchodzącą przez czubek mojej głowy. Jednocześnie spłynęło na mnie
białe światło, które wypełniło moje zamknięte oczy. Ta siła była
potężna, "ciężka", odczuwałam ją niemal jak nacisk idący z góry,
niemniej było to uczucie niezwykle pozytywne, energetyzujące, ale
kojące zarazem. Chyba gdyby nie obecność innych osób zostałabym tam
dłużej - czułam jednak, że doznanie to jest tak intymne, że nie chcę,
aby ktoś je dojrzał na mojej twarzy.  A może po prostu to już było dla
mnie wystarczające "naładowanie"? Nie miałam jednak poczucia przesytu,
chętnie bym tam jeszcze wróciła.
Potem udaliśmy się do Elipsy. Tam poczułam przenikającą i otaczającą
mnie wspierającą energię, coś jak opieka płynąca z zewnątrz. Poczułam
się radosna i spokojna. W pewnym momencie jednak pojawił się ucisk w
żołądku, który przerodził się w ból - wtedy wyszłam z Elipsy, a ból
ustąpił.

Kiedy ponownie wróciliśmy do Kręgów i stanęliśmy na pomoście
widokowym, poczułam moc całego miejsca, jakby ono oddychało i żyło
własnym zamkniętym życiem. Po prostu otwarłam się niczego nie
oczekując, poczułam wielką ulgę i spokój. Uczestniczyłam w
eksperymencie Zbyszka "z wolnej stopy": wyobrażałam sobie energię
emitowaną przez kręgi, ale nie skupiałam się na tym zbytnio. Nie
miałam już innych doznań i chyba nie chciałam ich mieć, wystarczało mi
opatrzenie ran, na więcej nie byłam chyba jeszcze gotowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz