sobota, 31 maja 2014

Nocne bursztyny



Pięknie widać łunę nad Gdańskiem, a na morzu oświetlone statki.

Na początku nie widzę bursztynów, bo tak samo świecą muszle.
Szybko męczą się oczy, ultrafiolet jest szkodliwy.
Widzę inaczej niż inni: - lewym okiem to kółko od latarki na buraczkowo - ale fajnie! Prawym okiem widzę normalnie, jak na zdjęciu. Ogólnie jest dziwnie tajemniczo i kolorowo. W oczach się mieni - dzieje się tak dlatego, ponieważ miałem naprawianą laserowo siatkówkę w lewym oku po odklejeniu.
Na plaży jest kilkanaście osób z ultrafioletem. Ciekawie to wygląda. Te niebieskie światełka to latarki.
   To przypomina taniec świetlików.
Kółko na piachu to znalezione bursztyny w świetle ultra -tak widać bursztyny, świecą silnie na niebiesko ( jeden rekordowy - leży osobno, obok nasypane mniejsze, pokażę go innym razem na zdjęciu dziennym)
Reszta na zdjęciach, one robione były "z ręki" na jedną sekundę, dlatego są poruszone.

   


PS. późną nocą roześlę daty z abonamentu.


Nudzisz się?



Jeśli się nudzisz......

Wtedy odbierasz informację, że z twoim życiem jest coś nie tak.
A co jest nie tak? - Nie robisz tego, co lubisz.
Gdy bowiem robisz to, co lubisz, każdy dzień upływa, jakby biegł rączy koń. Możesz wykonywać jedną czynność, albo kilka na zmianę, albo nic nie robić i nie nudzisz się.
       Gdy robisz to, co lubisz, pojawia się zadowolenie, pojawia się radość.

Najpierw jednak musisz dowiedzieć się jaki jesteś, jaka jest twoja istota, co ciebie cieszy. Nie obejdzie się więc bez poznania samego siebie.
       Mądrzy ludzie od całych tysiącleci powtarzają: - poznaj siebie.
Znajdź klucz do siebie i otwórz się nim.

A gdy mi się to uda, to co dalej?

Gdy siebie poznasz, masz siebie zaakceptować.
W życiu są bowiem dwie możliwości: coś musisz, albo coś możesz.
Najlepiej, żebyś mógł siebie zaakceptować, ale w tym przypadku nie masz alternatywy. Akceptacja siebie jest konieczna i niezbędna.
      Możesz także siebie nie akceptować……. -  to jest chory, przykry przypadek, jednak bardzo częsty (ale jestem głupi, ale mam giry, kulasy, krzywe zęby, zmarszczki)
Gdy więc poznasz samego siebie, i zaakceptujesz......pojawi się nagle fala radości. Zaczną w tobie krążyć ożywcze soki, życie stanie się ekstazą.

         Witamy wśród zadowolonych z życia!

Gdy siebie nie akceptujesz, możesz żyć sto lat, twoje życie będzie jednak jak sucha kość, jak ogromny ciężar.
Rób to, co chciałbyś robić. I rób to bez względu na osiągane rezultaty a twoje znudzenie zniknie.
      Jeśli musisz robić to, czego wymagają od ciebie inni, i wykonywać to dokładnie w nakazany sposób, budujesz fundament nudy.
      Cała ludzkość nudzi się i szuka zajęcia, aby tylko nie być z samym sobą, bo to byłoby niebezpieczne. Cała ludzkość nudzi się i szuka rozrywek, bo prawie nikt nie robi tego, co by chciał robić: - mistyk jest matematykiem, matematyk jest politykiem, urodzony poeta został biznesmenem. Każdy jest nie tam, gdzie chciał być, każdy zajmuje miejsce kogoś innego.
      Zaryzykuj, a nuda zniknie w mgnieniu oka.
Jesteś znudzony, bo nie jesteś autentyczny, nie jesteś prawdziwy, nie szanujesz samego siebie. Nie ma w tobie radości, bo jak ma być?

Anegdota Osho:

Pewien młody człowiek zapadł w śpiączkę. Kiedy zaczął się obawiać, że mogą go chcieć pochować, zaczął dawać znów oznaki życia.
    Zapytano go: - Jak to jest, gdy się umrze?
      - Jak to – umrze?! Ależ ja nie umarłem, cały czas wiedziałem, co tu się dzieje, a poza tym zrobiłem się głodny i zmarzły mi stopy.
Jednak jeden z ciekawskich nie ustępował:
     - A dlaczego myślisz, ze te uczucia świadczą, że nadal żyjesz?
Pacjent zastanowił się chwilę i odpowiedział: - Gdybym był w niebie – nie czułbym głodu, w piekle natomiast nie zmarzłyby mi stopy.

Otóż to! Skoro tylko czujesz głód, albo jest ci zimno w stopy, wydaje ci się, że jeszcze żyjesz.
A ty cały czas śpisz..... i nudzisz się.
      Odczuwanie znudzenia nie jest złym znakiem. To sygnał od Anioła: - „jesteś w ślepej uliczce. Zrób coś ze swoim życiem.”
      Czemu czujemy się znudzeni?

Daliśmy się wpasować w sztywne ramy narzucone przez innych. Tresura społeczna odniosła triumf.

     - Co robisz? - pyta jeden drugiego.
     - Czytam wiadomości z onetu – pada odpowiedź.
     - Po co?
     - Żeby wiedzieć co się dzieje na świecie......
     - Po co?
Czy nie lepiej żyć w swoim świecie? Gdzie nie ma wojen, a jest tyle radości?
    
 Ludziom wydaje się, że nie można inaczej, że trzeba wiedzieć co się dzieje na świecie. Tak, trzeba to wiedzieć, żeby mieć temat do rozmowy z podobnymi osobnikami.
Trzeba to wiedzieć, żeby poobracać językiem na darmo.
Pamiętacie rozmowę z Kubusiem Puchatkiem? – (Tao Kubusia Puchatka, Benjamin Hoff).



    - Kubusiu, ty wcale nie interesujesz się tym, co się dzieje na świecie.
    -  Bo ja wolę słuchać śpiewu ptaków.
 Jednak zostało włączone radio i słychać informację: - nad centrum Los Angeles zderzyło się pięć samolotów, jest trzydzieści tysięcy zabitych.
    -  Wiesz Kubusiu, może i masz rację, że nie słuchasz radia……

Żeby naprawdę żyć, należy być buntownikiem. Nie rewolucjonistą, tylko buntownikiem. Odrzućmy normy życia zafundowane nam przez chore społeczeństwo. I nie kombinuj czytelniku: - Zbyszek radzi mi, żebym bez majtek chodził po ulicy!
Wiesz przecież, że nie to mam na myśli.

Piszę o tym, że nie żyjesz PO SWOJEMU!
Piszę o tym, że jesteś niepowtarzalna – niepowtarzalny, a powtarzasz schematy życia po innych.
Być sobą? To takie niebezpieczne…..

Piszę o tym, że nie masz odwagi do tego się przyznać!
I to tylko przed samym sobą przyznać, nikt tego przecież nie usłyszy.

Taki jest ten pierwszy krok. A Tao mówi, że pierwszy krok jest często krokiem ostatnim.
 Indoktrynacja społeczna. Tresura. Jesteś w klatce. Wolny człowiek nie może być w klatce tego, co wypada, a co nie wypada? To niemożliwe!

I tu aż się prosi o zamieszczenie następna anegdota w wykonaniu mistrza Osho:

 Pewien biedny chłopak, który nie otrzymał starannego wykształcenia, ani nie umiał zachowywać się w towarzystwie, zakochał się w córce milionera. Ta zaprosiła go do rezydencji swoich rodziców na kolację. Młodzieniec czuł się spięty i onieśmielony, gdy zobaczył drogie meble, służbę i wszystkie inne przejawy luksusu, ale jakoś udało mu się przetrwać przez pierwsze chwile prezentacji i usadzenia do kolacji przy wielkim, przepięknie udekorowanym stole. Podano wino. Kiedy napił się wina, jego zdenerwowanie znikło – odprężył się. I to odprężył się tak bardzo, że głośno puścił bąka.
Ojciec dziewczyny spojrzał na niego, a potem na swojego psa, który leżał u stóp młodzieńca i groźnym głosem zawołał: Rover!
      Młodzieniec poczuł ogromną ulgę, gdyż pomyślał, że cała wina spadła na psa. Toteż kilka minut później znowu puścił bąka.
     Gospodarz znowu zawołał na psa.
Kiedy jednak sytuacja powtórzyła się po raz trzeci, zdenerwowany ojciec dziewczyny zawołał: - Rover, rusz się wreszcie, zanim ten facet na ciebie nasra!

 Wciąż jest na to czas, aby być autentycznym, aby być wolnym. Potrzeba ci jedynie odrobinę odwagi gracza. Na dodatek niczego nie możesz stracić, niczego nie możesz przegrać.
Jedyne, co stracisz, to swoje kajdany – nuda, ciągłe poczucie, że coś przegapiasz, coś ciebie omija.
     Wyrwij się z rutyny, z wyjeżdżonej koleiny życia i zgódź się na samego siebie wbrew Mojżeszowi, Jezusowi, Krishnie – zaakceptuj siebie. Bądź odpowiedzialny, czyli autentyczny, bądź sobą.
    Wykonujesz obowiązki, bo robisz to, czego inni spodziewają się po tobie. Czyli nie jesteś sobą. Jesteś w więzieniu. Pojawia się szansa wyjścia z więzienia?
    A więc wyskakuj i nie oglądaj się za siebie.
Tresura społeczna mówi: - Zanim skoczysz, pomyśl dwa razy.

A ja mówię: - Skacz, a potem myśl sobie ile chcesz!

               Osho



 Na koniec przypomnę słowa Barbary de Angelis: - Skacz nie mając skrzydeł, one wyrosną ci już w locie.

Te słowa były dla mnie decydujące. Skoczyłem. Czuję się wolny-jestem szczęśliwy. I mam odwagę się do tego przyznać. Jest fantastycznie! Lecz być może dojrzałem po prostu do skoku? Byłem gotowy? A książka wpadła mi do ręki przypadkiem?
       Nie ma przypadków….. To tylko Bozia zsyła przypadek, jeśli nie chce się pod czymś podpisać…..
To może na własne życzenie tak dostałem po karku, że miałem dość?
Może tak, a może nie, po co zaprzątać sobie tym głowę? Życie jest tajemnicą.
     Tak widocznie miało być i koniec.

Z psychiatryka wyskakuje dwóch wariatów. Jeden do drugiego mówi: - będziemy udawać pomidory! Podskoczymy do gałęzi drzewa i chwycimy się rękami gałęzi. Będziemy wisieć, aż dojrzejemy.
     Robią tak.
Wiszą. Zaczynają czerwienieć z wysiłku.
Ten pierwszy z wielkim wysiłkiem pyta drugiego: - dojrzałeś?
    - Tak- pada odpowiedź.
    - To spadamy – mówi pierwszy.
I wykonują.


Pomyśl dobrze.
Powiedz co pomyślałeś.
Wykonaj co powiedziałeś.
                        Zaratustra

Bursztyn



   Po trzech dniach wysokiej fali, dziś morze zaczęło wyrzucać bursztyn. Byłem dziś nad morzem cały dzień oraz kawał nocy…..
Wypróbowałem cztery metody zbierania bursztynu:

    Na grzebulca: - szukamy w drobnych patykach wyrzuconych przez fale, a potem robimy zdjęcia pod słońce.

    Po krawędzi fali – teraz tylko jedno zdjęcie, reszta jutro, teraz spać, bo o czwartej pobudka bursztynowa – w sobotę jestem tutaj ostatni dzień.
       




    Bursztyny są wielkości groszku, ale zdarzają się też jak orzechy laskowe.

    Kaczorkowanie – zagarniamy z morza drobne patyki podbierakiem z drobną siatką. Wysypać na plażę, a potem na grzebulca. To już pokażę chyba w zimie, po powrocie z Bieszczadów.

    W nocy z latarką na ultrafiolet.

Właśnie wróciłem z nocnego zbierania. Opisze jutro – są także ciekawe zdjęcia.

Prawda



Jeśli raz usłyszysz prawdę, nie zdołasz jej zapomnieć.

To jedna z cech prawdy – nie musisz starać się jej zapamiętać. Kłamstwo wymaga ciągłego pamiętania. Mógłbyś łatwo coś pomylić. Ten, kto często kłamie, musi mieć lepszą pamięć niż człowiek prawdomówny. Jeśli bowiem zawsze mówisz prawdę – nie musisz niczego zapamiętywać.

Ktoś, kto kłamie, musi pamiętać nie tylko swoje kłamstwa, ale także którego z nich użył w stosunku do której osoby. Jedno kłamstwo powoduje łańcuszek kolejnych. Rodzą się jedne za drugimi, zupełnie wymykają się spod kontroli.

Natomiast prawda jest jak celibat – nie posiada dzieci; nie ma męża. Jeśli raz pojmiesz to, że Bóg nie jest niczym innym, tylko hipotezą, stworzoną przez kapłanów, polityków, elity władzy, pedagogów, i że oni wszyscy chcą cię trzymać w psychicznej niewoli, że mają w tym swój interes....cóż – przestaniesz się obawiać. A oni chcą, żebyś się bał, bo kiedy się nie boisz, jestes niebezpieczny.

Masz wybór: możesz być człowiekiem tchórzliwym, pełnym obaw, zniewolonym, bez jakiejkolwiek godności, bez szacunku dla samego siebie – albo możesz odrzucić lęk.

Ale wtedy będziesz buntownikiem, nie unikniesz tego. Albo będziesz wierzącym, albo będziesz miał duszę buntownika. Ci wszyscy, dla których jako rebeliant mógłbyś być niewygodny, usiłują zalepić umysły ludzi papką chrześcijaństwa, judaizmu, islamu czy hinduizmu. Mają siłę przekonywania, bo wszyscy, którzy pragną władzy, wiedzą, że idea Boga pomaga w jej zdobyciu.

Jeżeli boisz się Boga – a jest to przecież jedna z podstawowych zasad wiary – musisz podporządkować się Jego nakazom i wyrokom, świętym księgom, mesjaszom, kolejnym wcieleniom – słuchać Go i jego przedstawicieli. Bardziej zresztą Jego przedstawicieli, bo Bóg się z tobą nie komunikuje. Ogromnie dziwny układ. Religia to najdziwniejszy biznes, jaki stworzono.

Nie ma szefa, ale jest mnóstwo pośredników: kapłani, biskupi, kardynałowie, papież – cała hierarchia. A na samej górze – nie ma nikogo.

Chciałeś, żeby wymyślono Boga, bo nie mogłeś znieść samotności. Nie potrafiłeś zmierzyć się z życiem, z jego pięknem, radością, cierpieniem, troską. Bałeś się tego doświadczać, nie mając kogoś, kto nad tobą czuwa i chroni cię jak parasol. Poprosiłeś o Boga ze strachu. I oczywiście wszędzie pełno jest sztukmistrzów. Prosisz – i masz.

Będziesz musiał porzucić tę wizję Boga, która pomaga ci ukoić strach. Trzeba będzie przejść przez te wszystkie lęki i zaakceptować fakt, że są częścią ludzkiej rzeczywistości. Nie ma potrzeby uciekać.

Trzeba będzie się w to zagłębić, a im głębiej wnikniesz w strach, tym mniej go znajdziesz. Kiedy dotkniesz kamiennego dna lęku, po prostu zaczniesz się z tego śmiać – nie było czego się obawiać. A kiedy zniknie lęk, pojawia się niewinność, która jest summum bonum, najczystszą esencją człowieka religijnego.

Ta niewinność jest siłą. Ta niewinność, to jedyny prawdziwy cud.

Niewinność jest początkiem wszystkiego, ale nie uczyni cię ona chrześcijaninem ani muzułmaninem. Niewinność sprawi, że będziesz po prostu zwykłym człowiekiem, całkowicie akceptującym swoją zwyczajność, żyjącym radośnie, wdzięcznym wszystkiemu co istnieje – nie koncepcji Boga, ponieważ ona jest wytworem narzuconym przez innych.

Istnienie nie jest jakąś ideą. Po prostu jest – w tobie, poza tobą. Kiedy odzyskujesz swoją niewinność, pojawia się w tobie głębokie poczucie wdzięczności. Nie nazwę tego modlitwą, bo kiedy się modlisz, zwykle o coś prosisz. A ty nie prosisz w tym momencie, lecz dziękujesz za wszystko, co do tej pory otrzymałeś.

A otrzymałeś bardzo wiele. Czy zasłużyłeś na to? Czy zapracowałeś na to?

Istnienie obsypuje cię tak hojnie, że prosić o więcej byłoby niewdzięcznością. Ciesz się z tego, co otrzymałeś. Najpiękniejsze jest to, że kiedy jesteś zadowolony, istnienie obdarza cię coraz hojniej. Im większą odczuwasz wdzięczność, tym więcej otrzymujesz. To nieprzerwany proces.

Pamiętaj tylko: wizja Boga musi zostać odrzucona. Już w chwili, kiedy nazwałeś to wizją, cała koncepcja Boba legła w gruzach. Czy ci się to podoba, czy nie – nie zmienisz tego; to nieodwracalne.

Jedyna droga, jaka ci pozostała, prowadzi do samego sedna lęku. Wejdź tam cicho, tak, żebyś poczuł jego głębię.

Czasami zdarza się, że wcale nie jest tam głęboko.

 Pewien człowiek, idąc po ciemku, ześliznął się ze skały. Ponieważ obawiał się, że może spaść w przepaść, trzymał się gałęzi, która wyrastała ze ściany urwiska. To, co mógł dostrzec w dole, wyglądało jak bezdenna otchłań.

Zaczął krzyczeć, ale odpowiadało mu tylko echo; nikogo nie było w pobliżu. Możesz sobie wyobrazić tę ciągnącą się przez całą noc torturę. Oko w oko ze śmiercią, dłonie zgrabiałe z zimna, ledwie utrzymujące ciężar ciała....

Kiedy rozwidniło się, spojrzał w dół i zaśmiał się: pod nim nie było przepaści. Jakieś dwadzieścia centymetrów poniżej jego stóp była całkiem szeroka półka skalna. Mógł na niej bezpiecznie przespać całą noc, zamiast tkwić w tym koszmarze.

Mogę ci powiedzieć z własnego doświadczenia: - strach nie ma więcej głębokości niż dwadzieścia centymetrów.

Od ciebie zależy, czy chcesz tkwić uczepiony tej gałęzi i zamienić swoje życie w koszmar, czy raczej puścisz gałąź i staniesz na własnych nogach

Nie ma się czego bać.





czwartek, 29 maja 2014

Skąpiec



Pewien skąpiec - dusigrosz ukrył swoje złoto pod drzewem w ogrodzie. Co tydzień wykopywał je i patrzył na nie godzinami.
Potem zakopywał.
     Pewnego dnia złodziej zakradł się do jego ogrodu, wykopał złoto i uciekł.
Kiedy skąpiec przyszedł pod drzewo, znalazł tylko pusty dołek,
    Zaczął wyć z rozpaczy. Zbiegli się jego sąsiedzi, żeby zobaczyć, co się dzieje. Kiedy się dowiedzieli, jeden z nich zapytał:
    - Czy korzystałeś z tego złota?
    - Nie - rzekł skąpiec. - Patrzyłem tylko na nie co tydzień.
   - Cóż - powiedział sąsiad - jeśli tylko taką miałeś z niego korzyść, to równie dobrze możesz teraz przychodzić co tydzień i patrzeć na dołek.

To nie ze względu na nasze pieniądze, ale ze względu na zdolność radowania się, jesteśmy bogaci albo biedni.
Zabiegać o bogactwo, a nie mieć zdolności radowania się, to jak być łysym, a zbierać grzebienie.  
  



Zależy ci na opinii innych?



Czy słyszeliście o człowieku, który podczas wyprawy z Krzysztofem Kolumbem do Nowego Świata, cały czas się martwił, że może nie zdążyć z powrotem na czas, by objąć schedę po starym krawcu wiejskim, i że ktoś inny może mu sprzątnąć robotę sprzed nosa?
    Żeby osiągnąć sukces w przygodzie zwanej duchowością, musi się człowiek nastawić na wydobycie z życia jak najwięcej. Większość ludzi zadowala się błahostkami takimi jak bogactwo, sława, wygody, oraz towarzystwo ludzi.
    Pewien człowiek, rozkochany w sławie, był gotów zawisnąć na szubienicy, jeśli dzięki temu jego nazwisko pojawiłoby się w czołówkach gazet.

Czy naprawdę jest jakaś różnica pomiędzy nim a większością ludzi biznesu i polityki?
Nie mówiąc o tych, którzy tak wielką wagę przywiązują do opinii innych.

     



Dusza Cygana

W małym nadgranicznym miasteczku żył staruszek, który mieszkał w tym samym domu przez 50 lat.
     Pewnego dnia zadziwił wszystkich, przeprowadzając się do sąsiedniego budynku. Opadli  go reporterzy z miejscowych gazet, pytając, dlaczego się przeprowadził.
     - Chyba odezwała się we mnie dusza Cygana - odpowiedział z uśmiechem samozadowolenia.

Gdy odzywa się dusza Cygana i mamy chęć zaszaleć jedziemy nieraz tramwajem jeden przystanek dalej niż zwykle.

Ekscytująca zamiana krzeseł


Po trzydziestu latach oglądania telewizji, mąż powiedział do żony:
    - Zróbmy dziś wieczorem coś naprawdę ekscytującego!
 Żonie natychmiast przyszła do głowy wizja wieczoru spędzonego w mieście.
    - Świetnie! - powiedziała - Co proponujesz?
    - Zamieńmy się dziś krzesłami.

Zawsze bowiem możemy wymyślić coś ekscytującego, na przykład przestawić kwiatek z jednego okna na drugie, albo przesunąć stół w inne miejsce.

Windsurfing

Wiało kilka dni temu, ale nie było tak zimno jak dziś. Pojechałem rowerem tuż ponad falami do wysokości Forsterówki. ( Napisałem wczoraj o domu gauleitera Alberta Forstera)
Tam w hotelu Orle kwaterują fajni ludzie, którzy fruwają po falach.
   Po co jest góra? - Żeby na nią wejść!
   A morze po co? - Żeby pływać!
Też bym tak popływał.... Ale wszystkich srok za ogon się nie utrzyma. Poza tym dziadkiem jestem. Żwawym dziadkiem, ale jednak dziadkiem. Każdy wiek ma swoje prawa, starzeję się, bo podobają mi się coraz bardziej dwudziestki........
Zostaje mi zasuwanie rowerem ( chwilami jak po szosie!) po twardym piachu, z którego akurat cofnęła się fala.....
Kaczorkowanie - do wody po kolana i wyciąganie podbierakiem patyków z bursztynami,
Zajmuję się nieco ogródkiem -posadziłem tu osobiście pomidory.
Grzyby, gotowanie, cieszenie się życiem, oraz fotołowy.

Rezerwat Mewia Łacha


     Norka

Bobry

    


Mewa

    
Kruki

Pogoda wietrzna. Silny wiatr sypie nad morzem piaskiem po twarzy. Zimno. Nadrabiam więc komputerowo.
Lubię pisać, tylko internet słaby, długo wpisują się zdjęcia. Finiszuję, bo jutro pojadą na bloga ostatnie posty przed Bieszczadami. Na maile odpowiem w niedzielę.
 Ale mamy dzisiaj, a pogoda sprzyja pisaniu.

środa, 28 maja 2014

Marzenia jak bańki mydlane




  


Każdy porusza się jakby we mgle,
myślami będąc daleko w tle.
W głowie wciąż tworząc obrazy cudne,
nieraz realne a nieraz złudne.

    


Mając marzenia takie kochane,
to jakby puszczać bańki mydlane,
które nie zawsze cel osiągają,
często po drodze gdzieś zanikają.

     


Lecz dobrze marzyć, dobrze coś chcieć,
a jeszcze lepiej później coś mieć.
Wówczas jest dobrze się nie poddawać,
marzyć, próbować to coś dostawać

Rezydencja gauleitera Alberta Forstera



Dwa kilometry od miejsca w którym mieszkam na wyspie Sobieszewskiej, obok Góry Mew, znajduje się wojenny dom Alberta Forstera - gauleitera okręgu gdańskiego. Dom był prezentem, jaki dostał Forster w 1933 roku, na swoje 31 urodziny od Adolfa Hitlera.
      Adolf Hitler sporządził osobiście projekt plastyczny stylizowanych swastyk, wyrzeźbionych następnie na belkach stropowych sali kominkowej. 
       Pamiętajmy, że swastyka jest starodawnym hinduskim znakiem szczęścia, a złe skojarzenia przyniósł temu znakowi dopiero niemiecki nazizm.
     
     



Autorem projektu, będącego połączeniem niemieckiego modernizmu i elementów zaczerpniętych z tyrolskiego folkloru, był Otto Neumayer - który wcześniej wybudował rezydencję Hitlera w Obersalzbergu.  Motyw swastyk przewija się w elementach krat i bramy wjazdowej na teren ośrodka rekrutacyjno - szkoleniowego rozbudowywanego w sąsiedztwie rezydencji Forstera w latach 1935-38.


Forster w swojej rezydencji przebywał okresowo do 27 marca 1945. Tu omawiano szczegóły i zapadały najbardziej zbrodnicze decyzje w historii Pomorza.
Do wybuchu II wojny światowej rezydencja pełniła również funkcję tajnego magazynu broni.
W czerwcu 1939, w obecności Heinricha Himmlera przygotowywano tu szczegóły operacji "Tannenberg".
      W listopadzie 1941 po wizytacji obozu w Stutthofie przez Himmlera, a następnie pobycie w "Forsterówce", Albert Forster otrzymał awans na SS-Obergruppenfuhrera.
   
      
 

Szczególni goście na terenie "leśnej kwatery gauleitera"

    Minister propagandy i oświecenia publicznego III Rzeszy - dr Joseph Paul Goebbels (10 maja 1937)
    Wysoki komisarz Ligi Narodów w WMG – Carl Jakob Burckhardt (kilkakrotnie w 1937),
    Reichsführer SS Heinrich Himmler (kilkakrotnie w 1939 i w listopadzie 1941),
    Dowódca okrętu liniowego "Schleswig-Holstein" komandor Gustav Kleikampf (28 sierpnia 1939)

W sąsiedztwie rezydencji gauleitera, od 1935 rozbudowywano ośrodek rekrutacyjno-szkoleniowy NSDAP, w którym w latach 1936-1939 prowadzono szkolenie dla formacji SA i SS z terenu WMG.
    budynku koszar (późniejszy lazaret),
    domu oficerów – instruktorów wojskowych,- na zdjęciu poniżej dom, oraz swastyka w kracie okna do piwnicy.
    


             


    schronu przeciwlotniczego (obecnie niedostępny – zasypany),
    baraków magazynowych na sprzęt wojskowy (fundamenty),
    strzelnicy polowej (teren na północ od Góry Mew).

W okresie lata 1939 prowadzono na polowej strzelnicy ośrodka szkolenie dla wydzielonych grup SS-Wachsturmbann Eimann, w zakresie przygotowania i prowadzenia masowych egzekucji leśnych. W latach 1941-1944 ośrodek pełni funkcję szpitala i sanatorium dla najdzielniejszych żołnierzy rannych na froncie wschodnim.

     


Teren rezydencji gauleitera był też, od listopada 1944 do stycznia 1945, miejscem zwożenia z terenu Gdańska zagrożonych nalotami dzieł sztuki i archiwów partyjnych NSDAP. Część archiwum zostało zdeponowane w jednym ze schronów przeciwlotniczych, wybudowanych na tym terenie w 1941.
       Pod koniec działań wojennych, na początku kwietnia 1945, na terenie rezydencji rozlokował się sztab 4 dywizji pancernej gen. Clemensa Betzela, który poległ 27 marca 1945 w obronie Gdańska i został pochowany w pobliżu domku myśliwskiego.

     


Po wojnie dawny ośrodek szkoleniowo-rekrutacyjny NSDAP pełnił przez kilka lat funkcję ośrodka wypoczynkowego PZPR, a następnie do 2003 ośrodka Funduszu Wczasów Pracowniczych Mewa.

     


W 2000 kilkadziesiąt metrów od "Forsterówki", w kierunku południowo-wschodnim, natrafiono na masową mogiłę ponad 220 osób, w której znaleziono szczątki ludzkie w zachowanych mundurach: SS, grenadierów pancernych, policji gdańskiej oraz spadochroniarzy z elitarnej dywizji "Hermann Göring". Większość czaszek w mogile posiadało ślady postrzałów w potylicę. Historycy dociekają, czy to wynik akcji "komisji weryfikacyjnej" Armii Czerwonej, czy ekipy tropiącej m.in. ukryte dzieła sztuki .
W 2001 ich szczątki przeniesiono na Cmentarz Garnizonowy w Gdańsku.

Gmina Gdańsk planowała utworzenie przez miasto Muzeum Wyspy Sobieszewskiej, w którego skład wchodziłby kompleks dawnej rezydencji gauleitera wraz ze schronem. Jednak projekt zarzucono.
     Teren rezydencji gaulaitera był też od listopada 1944 do stycznia 1945 roku miejscem zwożenia zagrożonych nalotami dzieł sztuki i archiwów partyjnych NSDAP z terenu Gdanska. To najmniej poznana karta historii tego obiektu. Część archiwum zostało zdeponowane w jednym ze schronów przeciwlotniczych wybudowanych na tym terenie w 1941r. Do dnia dzisiejszego nie zlokalizowano schronu dla personelu i pacjentów przebywających w obiektach dawnego wojskowego osrodka szkoleniowego NSDAP.

Ze wspomnień byłych żołnierzy niemieckich wynika iż, wybudowano tam w 1941 roku duży schron na ok. 150 osób. Znajdował się on w części wschodniej terenu osrodka pod masywną zalesioną obecnie wydmą, o wysokości ponad 30 m npm o nazwie „Mewia Góra" (Möwe Berg). Schron został po wojnie prawdopodobnie wysadzony przez Rosjan i zasypany. Pełnił on także funkcje magazynu tranzytowego dla wywożonych w okresie poczatku marca 1945 roku z Gdańska cenniejszych dokumentów urzędów niemieckich i części depozytów muzealnych. Następnie wywieziono je przez Świbno i Hel do Niemiec.

W 2000 roku na terenie tym zlokalizowano w wyniku prac poszukiwawczych niezwykłą masową mogiłę ponad 220 osób.  Masowy grób zlokalizowany kilkadziesiąt metrów od „Forsterówki" w kierunku SE, zawierał szczątki ludzkie z częściowo zachowanymi mundurami: SS, grenadierów pancernych i policji gdańskiej. Biegli rozpoznali w trakcie ekshumacji również szczątki jednej kobiety.

Jednym z ciekawych obiektów fortyfikacyjnych na tym terenie jest osobisty schron gaulaitera. Wejscie do niego jest nawet obecnie trudne do zlokalizowania mimo, że oddalone kilkadziesiąt metrów od samej „Forsterówki". Dopiero od niedawna zaistniała możliwość przeprowadzenia gruntownej inwentaryzacji obiektu. Był on dotychczas niedostępny bez sprzętu nurkowego z uwagi na wykorzystywanie jego kubatury przez wiele lat jako podziemnego zbiornika przeciwpożarowego w okresie funkcjonowania FWP.

Schron przeciwlotniczy wybudowany w wiosną 1941 roku, modernizowany (instalacje łącznosci i drzwi gazoszczelne typ 19P7), w 1944 roku. Odpornosć obiektu wg nomenklatury niemieckiej B1 - strop i ściany żelbetonowe o grubości 100 cm. Przewidziany dla kilkunastu osób. Zagłębiony na ponad 6 metrów w piaszczystej wydmie porośnietej sosnowym lasem. Wyposażenie techniczne i socjalne obiektu zdewastowane, wnętrze mocno zawilgocone. Powierzchnia schronu ok. 50 m2, wysokosć w pomieszczeniach 2-2,5 m.


Wyspa to nie tylko unikalne budowle hydrotechniczne w Przegalinie,

    



To także fortyfikacje z okresu ostatniej wojny lub najstarsze barokowe nagrobki mennonickie w Sobieszewie.(Niemiecki Bohnsack)
    
    


 Lasy kryją też nie jedną tajemnicę jak chociażby opuszczone instalacje podziemne i schrony bazy rakietowej z lat 60/70-tych XX wieku (dawna „JW1110"), wybudowanej na terenie dawnego poligonu i strzelnicy Kriegsmarine z 1941 roku - jednostki rakietowej otoczonej do niedawna kilkoma rzędami drutu kolczastego pod napięciem !

Na tym terenie okopały się w desperackiej obronie w ostatnich miesiącach wojny po zajęciu portu gdanskiego przez Armię Czerwoną, resztki 2 Armii generała Weissa. Kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy i uchodźców z Prus Wschodnich i Pomorza koczowało, od marca do maja 1945 roku, oczekując pod ostrzałem na nieuchronną kapitulację. Do dnia dzisiejszego widać w lasach ślady po tym dramacie w postaci licznych pozostałości po ziemiankach, okopach i przypadkowo znajdowanym wyposażeniu wojskowym, amunicji i szczątkach ludzkich.