czwartek, 29 lutego 2024

O człowieku

 



Gotowało się, a burza mruczała coraz bliżej. Zdążyło się ugotować i jeszcze spokojnie zjadłem, kiedy spadły pierwsze krople.

Suwak w namiocie w dół i wchodzę w śpiwór, bo zrobiło się zimno. Walą pioruny, telefon wyłączony, w takich chwilach dobrze jest coś sobie opowiedzieć.

 

„Człowiek jest zwierzęciem, takim samym jak inne zwierzęta. Tak się przynajmniej wydaje.

     Człowiek może być czymś więcej niż zwierzę, ale  też może spaść na pozycję jeszcze niższą od zwierzęcia. W tym właśnie zawiera się potencjalna chwała i wolność człowieka, jak też potencjalne zagrożenie.

Człowiek posiada ogromny potencjał.

    Może stać się Buddą albo Hitlerem. Natura ludzka jest otwarta w obu kierunkach.

Czy można znaleźć zwierzę, które jest bardziej niebezpieczne od człowieka, bardziej od niego szalone?

   Wyobraź sobie następującą scenę: pięćdziesiąt tysięcy małp siedzi na stadionie i zabija swoje dzieci. Małpy wrzucają swoje małe dzieci do ognia …... Na środku stadionu płonie wielkie ognisko, pięćdziesiąt tysięcy małp raduje się i tańczy, a dzieci wrzucane są do ognia. Co pomyślisz o tych małpach? Czy nie pomyślisz, że zwariowały?

Te wypadki miały jednak miejsce w ludzkim społeczeństwie, w Kartaginie. To tam właśnie pięćdziesiąt tysięcy ludzi paliło swoje dzieci. Spalili trzy tysiące dzieci w ofierze dla swego boga.

    Zapomnijmy jednak o Kartaginie. To było dawno temu. Co uczynił Adolf Hitler w XX wieku? Wiek dwudziesty, to wiek postępu, z tego też względu Hitler był w stanie zrobić jeszcze gorsze rzeczy niż Kartagińczycy. Zgładził miliony Żydów. Byli oni masowo zamykani w komorach gazowych. Przyglądały się temu z zewnątrz setki ludzi. Co myślisz o tych ludziach? Co to za rodzaj człowieka?

     Jedni ludzie są gazowani i paleni, a inni przyglądają się temu?

Czy możesz sobie wyobrazić, by zwierzęta robiły takie rzeczy?

 W ciągu trzech tysięcy lat człowiek wywołał pięć tysięcy wojen. Ciągle zabijał.

    Myśl, że człowiek nie jest zwierzęciem, stanowi jedną z przeszkód w rozwoju.

 

Pewien człowiek napisał list do prowincjonalnego hotelu w Irlandii. W liście pytał, czy jego pies mógłby tam z nim przebywać. Otrzymał taką odpowiedź:

   

     Szanowny Panie.

Pracuję w hotelu trzydzieści lat. Nigdy nie musiałem dzwonić na policję, by zabrała niesubordynowanego psa we wczesnych godzinach rannych. Żaden pies nie próbował wręczyć mi fałszywego czeku. Nigdy też pies nie zniszczył pościeli, paląc papierosy. Ani razu nie znalazłem hotelowego ręcznika w walizce psa.

Serdecznie zapraszam Pańskiego psa.

 

PS. Jeżeli pies da nam gwarancję, Pan także może przyjechać.

 

Zwierzęta są piękne i niewinne, natomiast człowiek jest przebiegły, kalkuluje. Jest okropny i może spaść na pozycję niższą od zwierząt. Może także przekroczyć samego siebie i osiągnąć pozycję wyższą od bogów”.

 

                                                                               Osho

środa, 28 lutego 2024

Czerwony świt

Nadciąga front burzowy. Pierwsze zdjęcie 4.58, ostatnie z którego patrzę na Ciebie Czytelniku godz. 5.14.










Słońce mówi do widzenia i skrywa się za chmurami.

Uruchamiam swoją inteligencję, która podpowiada: - może będzie padać, a może nie będzie.

Doświadczenie natomiast wątpliwości nie ma: - Biwakowiczu! Aniołki jadą z wodą - szykuj gorący posiłek!








wtorek, 27 lutego 2024

Naśladowanie Amerykanów

„Pieniądze są bardzo ważne, chociażby z przyczyn finansowych”

                                                                     Woody Allen

 Oby tylko nie przegiąć …..


Amerykanie są spięci. A napięcie wzrasta, gdy za czymś gonisz. Odprężenie natomiast pojawia się, gdy się na coś godzisz. Amerykanie go­nią, ścigają się, próbują wydobyć coś z życia, próbują je wyciskać. Nic z tego nie wynika, ponieważ to nie jest dobra droga. Nie możesz wycisnąć życia - musisz się mu poddać. Życia się nie podbija. Mu­sisz być na tyle odważny, żeby dać mu się pokonać. Tutaj przegra­na jest zwycięstwem, a wysiłek, aby wygrać za wszelką cenę, bę­dzie niczym innym, jak twoją ostateczną, całkowitą porażką.

Nie możesz podporządkować sobie życia, ponieważ część nie może ogarnąć całości. To tak, jakby mała kropelka wody pró­bowała zdobyć ocean. Owszem, kropelka może wpaść do ocea­nu i stać się jego częścią, ale nie może go pokonać. Właściwie to wpadnięcie do oceanu, stopienie się z oceanem jest drogą do zwycięstwa.

Amerykanin próbuje odnaleźć szczęście, stąd jego nadmier­na, wręcz obsesyjna troska o ciało. Przekroczyła granice troski, stała się obsesją: człowiek wtedy nieustannie myśli o ciele, robi to i tamto, wszystko, co mu tylko wpadnie do głowy. Wkłada wiele wysiłku, aby znaleźć kontakt ze szczęściem poprzez cia­ło. A to jest niemożliwe.

Poza tym umysł Amerykanina jest nastawiony na rywaliza­cję. Niekoniecznie naprawdę kochasz swoje ciało; być może tyl­ko rywalizujesz z innymi. Ponieważ inni coś robią, ty też musisz to robić.                       

Umysł Amerykanina jest najpłytszym i najbardziej am­bitnym umysłem, jaki kiedykolwiek istniał na świecie. I jest to naj­bardziej rozpowszechniony rodzaj umysłu w obecnym świecie. Właśnie dlatego biznesmen stał się w Ameryce synonimem wszy­stkiego, co najlepsze i najważniejsze. Wszystko inne stało się tłem. Biznesmen, człowiek kontrolujący pieniądze, jest najwyż­szym wzorcem.

W Indiach za taki wzorzec byli uważani bramini - poszukiwacze Boga. W Europie stanowiła go arystokracja - do­brze wychowana, wyedukowana, akuratna, zestrojona z subtel­nymi niuansami życia: muzyką, sztuką, poezją, rzeźbą, architek­turą, tańcem klasycznym, językami, greką i łaciną. Najbardziej cenionym wzorcem była w Europie arystokracja, która przez wie­ki nasiąkała szacunkiem dla wyższych wartości w życiu.

W Rosji Sowieckiej narzuconym i propagowanym wzorcem był posłuszny, zapracowany, uciskany proletariusz. W Ameryce najbardziej sza­nowani są biznesmeni - ci którzy kontrolują pieniądze.

Pieniądze to dziedzina najszerzej pozwalająca na konkuren­cję. Nie musisz być kulturalny, wymaga się jedynie pieniędzy. Nie musisz znać się na muzyce, na poezji. Nie musisz niczego wie­dzieć o literaturze starożytnej, historii, religii, filozofii. Jeżeli masz pokaźną sumkę w banku, to jesteś kimś ważnym. Właśnie dlatego mówię, że jest to najpłytszy umysł, jaki kiedykolwiek istniał. I ten umysł zmienił wszystko w handel, w ciągłą rywali­zację. 

     Nawet jeśli nabywasz Van Gogha lub Picassa, nie robisz tego dla Picassa. Kupujesz, ponieważ twoi sąsiedzi też kupili. Mają obraz Picassa u siebie w salonie, więc jakże ciebie miałoby na podobny nie stać? Musisz go mieć. Możesz nic o nim nie wie­dzieć - nawet, w jaką stronę go powiesić, gdzie góra, gdzie dół; a u Picassa czasem trudno się zorientować, czy obraz wisi popra­wnie, czy też do góry nogami.

Możesz nie wiedzieć, czy jest to oryginalny Picasso, czy nie. Możesz wcale na niego nie patrzeć, ale ponieważ inni go mają i o nim mówią, ty również musisz pokazać swoją klasę. Po pro­stu pokazujesz swoje pieniądze. Wszystko, co jest drogie, jest waż­ne; cokolwiek jest drogie, uznawane jest za ważne. 

Pieniądze i są­siedzi stanowią jedyne kryteria przy podejmowaniu decyzji. Ważne jest, jakie mają samochody, domy, obrazy, gadżety. Lu­dzie mają w łazienkach sauny niekoniecznie dlatego, że kocha­ją swoje ciało, lecz dlatego, że trzeba „to" mieć - wszyscy „to" mają. Jeśli nie masz, wyglądasz na biedaka. Jeśli wszyscy mają domy na wzgórzach, ty również musisz taki mieć. Możesz nie wie­dzieć, jak docenić ten krajobraz, możesz się tam po prostu nu­dzić. Albo możesz zabierać ze sobą radio i telewizor i słuchać tych samych audycji, których słuchałeś w domu, oglądać te same pro­gramy, które oglądałeś w domu. Co za różnica, czy siedzisz w gó­rach, czy we własnym pokoju? Ale inni to mają. Garaż na czte­ry samochody jest konieczny; inni takie mają. Możesz wcale nie potrzebować czterech samochodów.

Słyszałem taki dowcip:

„Stary Luk i jego żona byli znani z tego, że są najbardziej uszczypli­wą parą na całej ulicy. Luk zmarł, a kilka miesięcy później i jego żo­na znalazła się na łożu śmierci. Zawołała sąsiadkę i powiedziała sła­bym głosem:

-Ruthie, pochowaj mnie w mojej czarnej, jedwabnej sukni, ale za­nim to zrobisz, odetnij plecy i zrób z nich nową sukienkę. To dobry materiał, nie chcę go zmarnować.

- Nie mogę tego zrobić - odpowiedziała Ruthie. - Kiedy ty i Luk podejdziecie do złotych schodów, co powiedzą anioły, jeśli twoja su­kienka nie będzie mieć pleców?

- Nie będą patrzeć na mnie - odpowiedziała. - Luka pochowa­łam bez spodni."

Interesujemy się zawsze tym, co mają inni: Luk będzie bez spo­dni, więc wszyscy będą patrzeć na niego. Amerykanie zawsze podglądają to, co robią inni.    

                                                                                        Osho

poniedziałek, 26 lutego 2024

Bursztyny z Zatoki Gdańskiej

Na Wyspie Sobieszewskiej pojawiłem się na początku maja, a ostatnie i nie za silne sztormy były na początku kwietnia. Aby morze wyrzucało bursztyny, musi wiać z północy, a jeszcze lepiej gdy wieje z północnego-wschodu. W 2023 roku był jeden taki „bursztynowy” sztorm w lutym.

Na wyspę przyjeżdża w takich momentach wielu zbieraczy i wybierają wszystko. Ale co mi tam! Przez lata mam całe pudełko uzbieranego drobiazgu i cieszę się, jeśli znajdę cokolwiek. Najważniejsze, że w maju ludzi tu na lekarstwo.

W maju był jeden taki poranek, prawie bezwietrzny, kompletna flauta nie rokująca czegokolwiek i wtedy, w ciekawym świetle natknąłem się na kilka bursztynów.



Odwiedziłem także Gdańskie Muzeum Bursztynu, przeniesione z Katowni do nowej siedziby – XV wiecznego spichrza. Mury ze średniowiecznej dużej cegły, lekko podświetlone, czarne szklane posadzki, sztuczne skąpe oświetlenie – trzeba przez chwilę oswoić oczy, kiedy wejdziemy do wnętrza.

Wielokilogramowe bryły, drobiazgi z wtopionym artefaktem, nawet jaszczurka, no i mnóstwo dzieł sztuki bursztynowej. W tle za kuflami widoczne mury. 












sobota, 24 lutego 2024

Wig 20 fale

Wydaje się, że fale Elliotta są czytelne. Można jedynie prowadzić spory akademickie, czy oznaczenia stoją we właściwym miejscu.

Jak wiemy wszystkie plany wędrówkowe w Bieszczadach weryfikuje pogoda. Tak samo jest z giełdą – czy ona jeszcze urośnie, o ile, czy też pójdzie w bok na krótko, czy potem nastąpią spadki – to wszystko pokaże rynek, który wszystkich niecierpliwych inwestorów uczy pokory.

Jeśli formacja flagi ma się sprawdzić (zasięg), to jesteśmy tuż tuż. Atoli wygaśnięcie kontraktów jeszcze o rzut beretem…..



czwartek, 22 lutego 2024

Paradoks babci

Przypuśćmy, że udaję się w podróż w przeszłość i odwiedzam swoją babcię w czasie, gdy była młodą, niezamężną dziewczyną.

Oczywiście babcia nie ma pojęcia, że jestem jej przyszłym wnukiem. Cieszę się tym spotkaniem z młodą babcią i namawiam ją na wyprawę w ukochane Bieszczady.

Wyruszamy i wieczorem docieramy w odludne miejsce biwakowe. Dzień jest pogodny, a więc niebo wygwieżdżone. Z zadartymi głowami sprawdzamy wielokrotnie, czy Wielki Wóz liczy 7, czy też 8 gwiazdek.

Wokół nieziemsko uroczo, azaliż dochodzi do tragedii: - w środku nocy napada na nas głodny niedźwiedź. Rzucamy się do ucieczki w ciemnościach, czyli po tak zwanym omacku. Babcia niestety nie ma szans, jako że biegnie wolniej, tudzież wzięła i przewróciła się zahaczając o korzeń.

I zaprawdę powiadam Wam: stało się, co miało się stać – babcia została zjedzona.


Następuje fabuła znana z filmu „Powrót do przyszłości” moja matka się nie rodzi, ja także nie mam prawa przyjść na świat.

Jeśli się nie rodzę, to w takim razie jak mogłem udać się w przeszłość i przyczynić do śmierci babci?

     Fizyk David Deutsch z Oxford University, ekspert od teorii wielu światów, prowadził szczegółowe studia nad łamigłówką podróży w czasie, szukając różnych możliwych rozwiązań. Wymyślił na przykład sytuację być może jeszcze bardziej irytującą niż opisany powyżej „paradoks babci”.

       Oto podróżnik w czasie z roku 1998 udaje się w niedaleką przyszłość, bo do roku 2005 i tam dowiaduje się o rewolucyjnym równaniu opisującym Wielką Unitarną Teorię Pola.

Praca na ten temat ukazała się akurat w czasopiśmie „Physical Reviev”, a jej autorem jest nikomu nie znany młody uczony o nazwisku Frank Weinstock.

Nasz podróżnik zaopatrzony w kopię artykułu wraca do swojego czasu i zaczyna poszukiwać owego młodego uczonego.

Zaczyna szukać, ponieważ należy do grupy ludzi przyzwoitych. Jak mówią niektórzy: - przyzwoitym być warto, chociaż się nie opłaca.

Nasz podróżnik mógł tylko odrobinę wyprzedzić właściwego autora i nikt by mu nie podskoczył.

(Zobacz kto wynalazł radio).

     Ad meritum: - nasz podróżnik należy do przyzwoitych i dociera do poszukiwanego człowieka, Franka Weinstocka, który okazuje się studentem pierwszego roku fizyki na uniwersytecie w swoim rodzinnym mieście. Podróżnik wręcza studentowi kopię pobraną w 2005 roku, którą Frank czyta, na początku jest zmieszany, potem wstrząśnięty, a praca coraz bardziej mu się podoba i po pewnym czasie nie tylko się z nią zgadza, ale i publikuje ją pod swoim nazwiskiem dokładnie w dniu, w którym miało to się stać.

      Niby jest ok. więc gdzie tu paradoks?

Paradoksem są prawa autorskie! I to nie byle jakie prawa, bo dotyczące rozprawy znakomitej.

Kto mianowicie jest autorem pracy? Kto dokonał odkrycia?

Nie mógł to być Frank Weinstock, ani też nasz podróżnik w czasie, który gnębiony swoją przyzwoitością owemu tę pracę dostarczył.

Kto jest więc autorem?

I to właśnie pytanie nie tylko pozostaje bez odpowiedzi, ale i tudzież budzi spory niepokój.

środa, 21 lutego 2024

Przesunięcie w czasie

Moje dzieciństwo niewątpliwie związane jest z babcią. Bez dwóch zdań babcia w czasie owym, miała niekwestionowany autorytet i rządziła całą rodziną.

A ja byłem niejadkiem, tudzież dzieckiem niespokojnego ducha, atoli babcia stosowała swoistą pedagogikę i kłopotów ze mną nie miała. Ta pedagogika babci polegała na umiejętnym przypominaniu o istnieniu diabła:

- Jeśli dziecko jest bardzo niegrzeczne, to może przyjść diabeł i urwie mu głowę.

- Babciu a ja to jaki jestem?  - pytałem, patrząc z niepokojem na babci minę.

- Ty? – babcia przeciągała odpowiedź   …… Truchlałem!

- Ty jesteś w miarę grzeczny – padała dość niejednoznaczna ocena, jednak diabeł wydawał się jakby mniej groźny, napięcie malało. Wtedy prosiłem: - babciu opowiedz coś! I babcia opowiadała.

                          Opowiadanie babci Szeptuchy.

Kiedyś, w jednej wiosce żyło dwóch chłopców. Bawili się razem, dorastali razem, byli przyjaciółmi. Czas był niespokojny, jak to zwykle bywa, kiedy jeden władca pokłóci się z drugim, a na wojnę, aby ginąć, zostają wysłani prości ludzie.

    Ludzie zaczęli mówić o brance do wojska, więc dwaj przyjaciele umówili się, że jeśli pójdą na wojnę, a jeden z nich zginie, to ma obiecać, że pojawi się na ślubie drugiego jako duch.

     Nadeszła wojna i stało się: jeden z przyjaciół poległ.

Kiedy wojna się skończyła, drugi młodzieniec wrócił do wioski, a jako że wielu młodych zginęło, dziewcząt był nadmiar. Nie miał kłopotu z żeniaczką.

Nadszedł dzień ślubu. Po pięknej uroczystości ślubnej w cerkwi, rozpoczęło się huczne wesele. Wszyscy bawili się, tańczyli, tylko nie pan młody, który był markotny.

- A co ty taki smutny? Zapytała męża jednodniowa żona.

- Ano trapię się z powodu przyjaciela, który nie może się z nami bawić. I opowiedział żonie o przysiędze, którą kiedyś sobie złożyli.

- To ty może idź na cmentarz i zaproś duszę przyjaciela na wesele, bo może on zapomniał o przyrzeczeniu – powiedziała żona.

I tak się stało – poszedł pan młody na cmentarz, odwiedzić grób zabitego.

Robiło się już ciemno, kiedy zbliżał się do cmentarza. Naraz usłyszał skoczną muzykę. Kiedy już stanął przy grobie, zorientował się, że muzyka dobiega spod ziemi.

Zdziwiony zaczął wzywać duszę przyjaciela, która zaraz wyskoczyła z grobu.

- Obiecałeś być na moim weselu, nawet jako dusza i chyba zapomniałeś!

- Nie zapomniałem – odpowiedziała dusza – wybieram się do ciebie, ale u nas także dziś wesele i tańce, zobacz sam – i otworzył przyjacielowi widok na podziemie.

A tam zabawa na cztery fajerki, pary wirują, aż w oczach miga. Spodobała się ta zabawa podziemna panu młodemu i mówi: - to i ja potańcuję trochę z duszami umarlaków, a potem pójdziemy na moje wesele.

- Dobrze – mówi dusza poległego – tylko pamiętaj, żebyś broń boże w tanach nie obracał się w lewo! W prawo, zgodnie z biegiem wskazówek zegara możesz się kręcić, atoli w lewo się nie waż!

Ale co tam przestroga! Wszystkie pary wirowały, to i żywy w świecie zmarłych zapomniał się i zanim się zatrzymał, były już trzy obroty w lewo.

Zatrzymał się, odechciało mu się zabawy i mówi nieco zaniepokojony: - to chodźmy teraz do mnie do żywych.

- Coś ty narobił! – rzekła na to dusza przyjaciela – mówiłem ci, żebyś się nie ważył obracać w lewo, a ty obróciłeś się i to trzy razy! A każdy taki obrót oznacza przesunięcie w czasie o sto lat! Tam na ziemi minęło już trzysta lat i nie żyje nikt, kto ciebie znał, ani kogo ty znałeś.

- To co teraz będzie? – zapytał żywy.

- Teraz musisz żyć w tym nie swoim czasie. Jedno tylko ci poradzę: - idź do popa i opowiedz mu co się stało. To ci jakoś powinno pomóc – wyjaśniła dusza.

    Poszedł nieszczęśnik do popa. Ten wysłuchał cierpliwie, zapytał o nazwisko, a potem zaczął przeglądać stare księgi wiernych.

Wreszcie znalazł zapis sprzed trzystu lat: - Na marginesie obok daty ślubu i nazwisk zaślubionych dawny kapłan umieścił uwagę: - Pan młody zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach w dniu ślubu, a ciała nigdy nie odnaleziono.

 

wtorek, 20 lutego 2024

Ruda sosna

 


Sosna ruda, ponieważ w ubiegłym roku uderzył w nią piorun. Ruda sosna, albo tylko odłamana gałąź, rude szpilki - na długą chwilę znikam podziwiając odcienie rudości.
Z doliny płyną stukania dzięciołów.

Cytat o życiu, chyba Marka Aureliusza.















poniedziałek, 19 lutego 2024

Zapal świeczkę

Było o niedźwiedziu, ciemności, o brakującym wątku chińskim, więc dziś zaczynam przysłowiem chińskim.


Wstaje dzień, a ja razem z nim. Zaparzam miętę i fru na górę nacieszyć się wschodzącym słońcem.

Pierwsze zdjęcie godzina 4.30, ostatnie 4.55.