niedziela, 1 czerwca 2014

Edward Stachura - Missa Pagana



        Rok 1947

 Wypędzono kolorowych ludzi z Bieszczadów. Zamarły wsie i sioła. Spłonęła większość chyży. Dalsza walka powstańcza nie miała sensu i racji bytu.
Po dwóch latach walki z komunistami UPA wycofuje się. Część sotni przebije się na Zachód, część przejdzie na Ukrainę.
 Powstanie Ukraińskie w Polsce trwało dwa lata, na Ukrainie walka po II wojnie trwała dwanaście lat, aż do 1957 roku....
            


Missa pagana - msza pogańska

Introit ( pieśń na wejście )

Chodź, człowieku, coś ci powiem
Chodźcie wszystkie stany
Kolorowi, biali, czarni
Chodźcie zwłaszcza wy, ludkowie
Przez na oścież bramy

Dla wszystkich starczy miejsca
pod wielkim dachem nieba

Rozsiądźcie się na drogach
Na łąkach, na rozłogach
Na polach, błoniach i wygonach
 W blasku słońca, w cieniu chmur

Rozsiądźcie się na niżu
Rozsiądźcie się na wyżu
Rozsiądźcie się na płaskowyżu
W blasku słońca, w cieniu chmur

Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Na ziemi. którą ja i ty też
Zamieniliśmy w morze łez. 






Confiteor

Bosi na ulicach świata
Nadzy na ulicach świata
Głodni na ulicach świata
                           Moja wina
                           Moja wina
                           Moja bardzo wielka wina
Zgroza i nie widać końca zgrozy
Zbrodnia i nie widać końca zbrodni
Wojna i nie widać końca wojny
                           Moja wina
                           Moja wina
                           Moja bardzo wielka wina

Zagubieni w dżungli miasta - moja wina
Obojętność objęć straszna  - moja wina
Bez miłości bez czułości      - moja wina
Bez sumienia i bez drżenia  - moja wina
Bez pardonu wśród betonu  - moja wina
Na kamieniu rośnie kamień - moja wina
Manna manna narkomanna - moja wina
Dokąd idziesz po omacku   - moja wina
I nie słychać końca płaczu    - moja wina
Jedni cicho upadają             - moja wina
Drudzy ręce umywają           - moja wina
Coraz więcej wkoło ludzi      - moja wina
O człowieka coraz trudniej   - moja wina
                                                - moja bardzo wielka wina




Człowiek człowiekowi

Człowiek człowiekowi wilkiem
Człowiek człowiekowi strykiem
Lecz ty się nie daj zgnębić
Lecz ty się nie daj spętlić

Człowiek człowiekowi szpadą
Człowiek człowiekowi zdradą
Lecz ty się nie daj zgładzić
Lecz ty się nie daj zdradzić

Człowiek człowiekowi pumą
Człowiek człowiekowi dżumą
Lecz ty się nie daj pumie
Lecz ty się nie daj dżumie

Człowiek człowiekowi łomem
Człowiek człowiekowi gromem
Lecz ty się nie daj zgłuszyć
Lecz ty się nie daj skruszyć

Człowiek człowiekowi wilkiem
Lecz ty się nie daj zwilczyć
Człowiek człowiekowi bliźnim
Z bliźnim się  możesz zabliźnić




Gloria

Chwała najsampierw komu?
Komu gloria na wysokościach?

Chwała najsampierw tobie
Trawo przychylna każdemu
Kraino w dół od Edenu
Gloria! Gloria!

Chwała teraz tobie, słońce
Odyńcu ty samotny
Co wstajesz rano z trzęsawisk nocnych
I w górę bieżysz, w niebo sam się wzbijasz
I chmury czarne białym kłem przebijasz
I to wszystko bezkrwawo - brawo, brawo
I to wszystko złociście, i nikogo nie boli
Gloria! Gloria! Gloria in excelis soli!

Z słońcem pochwalonym teraz pędźmy razem
Na nim, na odyńcu, galopujmy dalej

Chwała teraz tobie wietrze
Wieczny ty młodziku
Sieroto świata, ulubieńcze losu
Od złego ratuj i kąkoli w zbożu
Łagodnie kołysz tych co są na morzu
Gloria! Gloria! Gloria in excelsis soli!

Z wiatrem pochwalonym teraz pędźmy społem
Na nim, na koniku, galopujmy polem

Chwała wam ptaszki śpiewające
Chwała wam ryby pluskające
Chwała wam zające na łące
Zakochane w biedronce

Chwała wam: zimy wiosny lata i jesienie
Chwała temu co bez gniewu idzie
Poprzez śniegi deszcze blaski oraz cienie
W piersi pod koszulą - całe jego mienie
Gloria! Gloria! Gloria!




Prefacja

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Śmiać się głośno
Płakać cicho
Deszcz ustaje sady kwitną
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Iść i padać
Z padłych wstawać
Przeszła wojna
Wstaje trawa
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Śledzić gwiazdy
Grać na skrzypcach
Astronomia
I muzyka
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Być uważnym
Pełnym pasji
Dobra wasza
Gwiżdżą ptaki
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Żeby człowiek
W życiu onym
Sprawiedliwym był i godnym

Żeby człowiek
Był człowiekiem
Lecą liście
Szumi w lesie
Wiatr z obłoków
Warkocz plecie
I tego trzymać się trzeba 






Jak

Jak po nocnym niebie sunące białe obłoki nad lasem
Jak na szyi wędrowca apaszka szamotana wiatrem
Jak wyciągnięte tam powyżej gwiaździste ramiona wasze
a tu są nasze, a tu są nasze

Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
jak winny-li-niewinny sumienia wyrzut
że się żyje gdy umarło tylu

jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
jak lizać rany celnie zadane
jak lepić serce w proch potrzaskane

jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
pudowy kamień, pudowy kamień
ja na nim stanę, on na mnie stanie
on na mnie stanie, spod niego wstanę

jak z łota kula nad wodami
jak świt pod spuchniętymi powiekami
jak zorze miłe, śliczne polany
jak słońca pierś
jak garb swój nieść
jak do was, siostry mgławicowe
ten zawodzący śpiew

jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz
cudne manowce, cudne manowce, cudne manowce 





Sanctus

Święty święty święty - blask kłujący w oczy
Święta święta święta - ziemia co nas nosi

Święty kurz na drodze
Święty kij przy nodze
Święte krople potu
Świete wędrowanie
Święty kamień w polu
Przysiądź na nim, panie
Święty płomyk rosy
Święta święta święta - ziemia co nas nosi

Święty chleb - chleba łamanie
Święta sól - solą witanie
Święta cisza, święty śpiew
Znojny łomot prawych serc
Słupy oczu zapatrzonych
Bicie powiek zadziwionych
Święty ruch i drobne stopy
Święta święta święta - ziemia co nas nosi

Słońce i ludny niebieski zwierzyniec
Baran, Lew, Skorpion i Ryby sferyczne
Droga Mleczna, Obłok Magellana
Meteory, Gwiazda Przedporanna
Saturn i Saturna dziwów wieniec
Trzy pierścienie i księzyców dziewięć
Neptun Pluton Uran Mars Merkury Jowisz
Święta święta święta - Ziemio co nas nosisz 




Tak

Tu i tam, i tam i tam, i tu

Tam i tu, i tu, i tu, i tam
Tam i jeszcze tam, i jeszcze tu
Tu i jeszcze tu, i jeszcze tam
Tu i jeszcze tam
Tam i jeszcze tu
Tu i jeszcze, jeszcze, jeszcze tam

Cudu wszechświata nocny ład
Niewysłowiony bukiet gwiazd
Każda z gwiazd samotna
Każda z gwiazd samotna
Wszystkie razem zaś:
Wiszący ogród, promienny park!

Każdy z nas samotny
Każdy z nas samotny
Czemuż, czemuż więc
- my, gwiezdne dzieci -
W gwiazdozbiór piękny, przepiękny wręcz
Nie skupimy serc?




Komunia

I jeżeli spontaniczna to rzecz
I jeżeli oczywista to rzecz
I jeżeli naturalna to rzecz

Weź

To co się tu daje
W imię słońca
I jego gońca:
Skowronka gwiżdżącego, amen




Dziękczynienie

Wielkie ci dzięki, szczytne źródełko, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, bystry potoku, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, z gór kaskaderko, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, polna pasterko, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, rzeko rzeczona, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, morski grzebieniu, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, liściu naziemny, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, liściu nadrzewny, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, szumie koronny, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, pstry koguciku, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, żabko kumoszko, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, świerszczu świerszczący, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, gromie dudniący, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, deszczu bębniący, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, wietrze świszczący, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, ogniu strzelisty, za twoje piosenki
Wielkie wam dzięki, chóry naniebne, za wasze piosenki

Wielkie ci dzięki, ciszo wieczysta, za twoje piosenki 





Ite missa est
( pieśń na wyjście )

Idź, człowieku, idź, rozpowiedz
Idźcie wszystkie stany
Kolorowi, biali, czarni
Idźcie zwłaszcza wy, ludkowie
Przez na oścież bramy

Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba

Rozejdźcie się po drogach
Po łąkach, po rozłogach
Po polach, błoniach i wygonach
W blasku słońca, w cieniu chmur

Rozejdźcie się po niżu
Rozejdźcie się po wyżu
Rozejdźcie się po płaskowyżu
W blasku słońca, w cieniu chmur

Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Na ziemi, której ja i ty
Nie zamienimy w bagno krwi          

Bieszczady już




Och! Jak dobrze! - powiedział lekarz do pacjenta…..
Jak dobrze, że nie choruję na to, co pan….

Jak dobrze, że zaniedługo postawię swój namiotowy dom - skorupkę w jakimś pięknym miejscu!
   
   


Żałowała mysz żółwia, że siedzi w skorupie.
Ten jej odpowiedział: "To wcale niegłupie,
nie muszę w nieskończoność na mieszkanie czekać,
natura tak powinna stwarzać i człowieka"


  
Skróciłem ten wiersz nieco, żeby był prostszy, bo wszystko co dobre jest proste i krótkie:

Żałowała mysz żółwia, że siedzi w skorupie.
Ten jej odpowiedział: - „Dobrze, że nie w dupie”.

  Wio w Bieszczady! 
.
    Zaprawdę powiadam wam, jest to słuszne i zbawienne, godne i sprawiedliwe i tego trzymać się trzeba.
Teraz ponowie umilknę na kilka miesięcy. Stanę się niedostępny nawet telefonicznie - nie będzie zasięgu, a gdy będzie, rozmowy będą krótkie. Nie będę wysyłał mms-ów, wszystko dla oszczędności baterii, i wszystko po to, żeby jak najmniej schodzić do ludzi. 
     Nie mam żadnych planów, poza silną potrzebą poprzebywania w dziczy. Dopiero na 17 lipca mam plan, pojawię się wtedy w Żdyni - to będzie w przeddzień 32 Łemkowskiej Watry.
Łemkowska Watra jest w tym roku 18, 19 i 20 lipca. 
    
      Bądźcie zdrowi Czytelnicy!

Do zobaczenia gdzieś na szlaku, lub na Łemkowskiej Watrze!

Daty zwrotu

daty zwrotu dla Wigu - 20 podawane w abonamencie, naniesione na wykres Wig. Opis na obrazku. Klikamy aby powiększyć.
PS. obraz przy poście o Jane Goodall, to dzieło Salvatora Dali.

Kierunek Bieszczady



 Maj i czerwiec ma dziwne właściwości: roztwiera, rozwija, odurza. Otwierają się wszystkie okna i drzwi w człowieku.
Jest cudnie! jest bosko!
Myślałem, że tak zostanie, a nie byłem w niczyich ramionach. To powietrze w Bieszczadach tak działa.
Wiec otrzepałem spodnie i poszedłem dalej przed siebie. Dobrze się czuję w miejscach, gdzie działa mądre prawo unijne. Żeby wyłączać o pewnej godzinie światło. Bo jest tez głupie prawo unijne, ale ono zostało na dole, za mgłą. Tam też została marność.
Kiedyś przemawiało moje ciało: - chodź ze mną - mówiło, gdy zsiadałem rozwiany z motocykla.
A teraz święci odlatują przed  świtem i nawet nie muszą rozkładać skrzydeł.
Tak. Poezję uprawiam od dawna: - oddychając, podróżując, fotografując, przeżywając.
I bardzo lubię lubić.

Osho - niepewność



Nie jestem tu, aby narzucać wam dogmaty - dogmat daje pewność. Nie jestem tu, aby składać wam obietnice na wyrost - każda taka obietnica stwarza poczucie bezpieczeństwa. Jestem tu po to, aby obudzić w was czujność i świadomość, żebyście umieli trwać tu i teraz pomimo braku poczucia bezpieczeństwa, pomimo niepewności i wszystkich zagrożeń, które życie niesie ze sobą.
     Wiem, ze przybyliście tu w poszukiwaniu pewności, gotowych recept, własnego miejsca, kogoś, na kim można polegać. Przyszliście tu ze strachu. Poszukujecie jakiejś pięknej niewoli - abyście mogli żyć bez konieczności ciągłego zachowywania czujności.
     Chciałbym pogłębić wasz brak poczucia bezpieczeństwa, waszą  niepewność - ponieważ takie jest życie, taki jest Bóg.
Gdy pojawia się niepewność i niebezpieczeństwo, jedynym, co powinniście zrobić, jest zachowanie świadomości.
    Są dwie możliwości. Możesz zamknąć oczy i popaść w dogmaty, stać się chrześcijaninem, hinduistą czy muzułmaninem,…. A w końcu przeistoczyć się w strusia.
A to nie przemieni twojego życia - tylko zamknie twoje oczy, ogłupi, pozbawi cię inteligencji.
      Poczujesz się bezpieczny w swojej niewiedzy - wszyscy idioci czują się bezpieczni. Właściwie tylko idioci czują się bezpiecznie. Człowiek, który żyje naprawdę, zawsze będzie czuł się niepewnie.

Bursztyny raz jeszcze

Morze wyrzucało bursztyny w piątek od świtu.

     
  
Im bliżej wieczora, tym było ich więcej.

     
   
Kulminacja nastąpiła w nocy,  zbieracze z latarkami na ultrafiolet mieli bursztynowe
żniwa. Mnie się bardziej podoba zbieranie o świcie. Wtedy bursztyn jest taki...... bursztynowy.

               
Rano natomiast było już po wszystkim - wszędzie tylko góry trawy powodziowej pomieszanej z najdrobniejszymi patykami, plus śmieci. Po bursztynach wyrzucanych przez fale zostało tylko wspomnienie. Zrobiło się nieładnie, pewnie dlatego, abym mniej żałował, że dziś odjadę stąd.

Żegnam się z morzem słowami piosenki:

Już nie ma dzikich plaż,
Na których zbierałam bursztyny,
Gdy z psem do ciebie szłam
A mewy ósemki kreśliły, kreśliły
Już nie ma dzikich plaż
I gwarnej kafejki przy molo
Nie jedna znikła twarz
I wielu przegrało swą młodość, swą młodość

Wsiadam w pociąg powrotny, ocieram jedną łzę
Ludzie są samotni, czy tego chcą czy nie
Patrzę w oczy jesieni, nad morzem stada chmur
Pejzaż mojej nadziei, umyka mi z pod kół

 Już nie ma dzikich plaż
Starego sprzedawcy pamiątek

 I tylko w szumie traw znajduję ten cichy zakątek, zakątek