Morze wyrzucało bursztyny w piątek od świtu.
Im bliżej wieczora, tym było ich więcej.
Kulminacja nastąpiła w nocy, zbieracze z latarkami na ultrafiolet mieli bursztynowe
żniwa. Mnie się bardziej podoba zbieranie o świcie. Wtedy bursztyn jest taki...... bursztynowy.
Rano natomiast było już po wszystkim - wszędzie tylko góry trawy powodziowej pomieszanej z najdrobniejszymi patykami, plus śmieci. Po bursztynach wyrzucanych przez fale zostało tylko wspomnienie. Zrobiło się nieładnie, pewnie dlatego, abym mniej żałował, że dziś odjadę stąd.
Żegnam się z morzem słowami piosenki:
Już nie ma dzikich plaż,
Na których zbierałam bursztyny,
Gdy z psem do ciebie szłam
A mewy ósemki kreśliły, kreśliły
Już nie ma dzikich plaż
I gwarnej kafejki przy molo
Nie jedna znikła twarz
I wielu przegrało swą młodość, swą młodość
Wsiadam w pociąg powrotny, ocieram jedną łzę
Ludzie są samotni, czy tego chcą czy nie
Patrzę w oczy jesieni, nad morzem stada chmur
Pejzaż mojej nadziei, umyka mi z pod kół
Już nie ma dzikich plaż
Starego sprzedawcy pamiątek
I tylko w szumie traw znajduję ten cichy zakątek, zakątek
Droższe niż złoto;-)
OdpowiedzUsuń