środa, 17 grudnia 2014

Szalona jazda na Fdax



Życie jest tajemnicą. Miałem już w tym roku nie pisać, ale....
po pierwsze primo mam zasięg i prąd
po drugie primo planów nie zmienia tylko martwy albo głupi
po trzecie primo cieszę się z osiągnięć i pracy mego ucznia.
    


A najważniejsze jest to, co usłyszałem od Mirka: Pograłem i na dziś koniec. Już dalej nie mam chęci.

Bo o co na giełdzie chodzi? To giełda jest dla ciebie, a nie ty dla niej.
Zarobiłeś? - Odpocznij.
Tym bardziej, że taka szybka gra spala emocjonalnie. Kto tego nie spróbował, nie zrozumie.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Czas dla Ciebie

    
Powtórka posta, bo zgubiły się słowa o striptizie.

 
Pierwsza tegoroczna podróż w Wysokie Bieszczady. Tę podróż kiedyś opiszę, ale nie teraz. Teraz wróciłem, a za chwilę znowu wyjeżdżam.
Ludzie! Jak WAS kocham! - Ludożerca. (grafitti)

Posiedziałem sobie kilka razy w Hotelu Siedem Gwiazdek pod dachem ze srebrnego piasku. Trochę przy wieczorno- nocnych ogniskach, potem tylko pod światłem gwiazd. Posiedziałem i pomyślałem. Pomyślałem, bo miałem czas.

Przychodzi turysta do bacy, a baca siedzi se na zydelku.
A co tam u was baco?
A tak sobie siedzę i dumam, bo mom cas....
A jak nie macie czasu?k
To se ino siedzę.....

W imię tego dowcipu, to my sobie z Henrykiem Bieszczadnikiem tak lubimy posiedzieć nieraz w Kołybie przy kominku. Tylko posiedzieć bez gadania. Chyba, że mamy czas....

Wtedy gadamy. O czym? A o różnych sprawach życiowych ważnych, albo o przysłowiowej dupie Maryni.
Bo jak jest lato i sam jestem przy namiocie i jest noc i nikogo jak zwykle nie ma, to gadam wtedy w myślach oczywiście ze sobą, bo po pierwsze nie mam alternatywy. To znaczy alternatywę mam: mogę albo gadać, albo nie gadać. To czasami gadam, albo nie gadam.
Jednak bardzo lubię ze sobą gadać, bo po pierwsze primo: gadam wtedy, gdy mam chęć, a jak chęci nie mam, to wiadomo.... nie gadam. Proste jest.
Po drugie primo: jak już sobie coś powiem....a często mam odkrywcze pomysły. Bardzo często zaskakuję sam siebie. I to jak jeszcze! Wszedłem na luz bowiem. Na luzie jesteś dla siebie najlepszym przyjacielem. Do takiego wniosku dojdziesz sam (sama) , gdy będziesz miał (miała) czas.
Czas dla siebie. Wyłącznie i Tylko dla siebie.
I właśnie tego Czasu dla Siebie życzę Tobie, Anonimowy Czytelniku w Nowym Roku 2015.
Zadzwonił do mnie wnuczek..... Jestem dziadkiem, a z wnuczkiem bawiliśmy się we wrześniu w Gdańsku, gdzie była niepowtarzalna noc upojna na dyskotece pod kołem. W Bieszczady miał za daleko. (Teraz już same wpisy bez zdjęć idą)
I takiej zabawy życzę także Tobie Czytelniku: - aby kiedyś, gdy dorosłe wnuki już będą, trafiła Ci się taka zabawa z wnukiem pod kołem.
I żebyś usłyszał: - dziadku... Ty to potrafisz się bawić!
Staram się nie pouczać, jeśli już pouczam, to siebie.
Trzecie primo: - śmiej się z siebie, w tym właśnie luziczek jest!


Telefonuje wnuczek do dziadka:
   - Dziadku, mam dwie wiadomości, dobrą i złą. Która pierwsza?
   -  Dawaj dobrą!
  - Panienki do ciebie na urodziny przyjdą..... i będą robić striptiz.
  - Oj, jak dobrze, jak dobrze!
   - A jaka jest zła wiadomość?
  - Te panienki są w twoim wieku.....

czwartek, 11 grudnia 2014

Mary pije szampana

Ktoś wczoraj zapukał do mnie. Była już późna noc, podszedłem więc do drzwi i zapytałem: - kto tam?
    • Mary!
    • Jaka znowu Mary?
    • Christmas!!!
    


Drodzy Czytelnicy, życzę sobie i Wam szampańskiego Sylwestra, oraz wspaniałego roku 2015!

Pan z panią, romantyczna kolacja we dwoje, świece, nastrojowa muzyka...
Zbliża się pełen elegancji kelner i przywozi butelkę szampana...

Na ten widok pani oniemiała z zachwytu i wykrzykuje z egzaltacją:
- Proszę pana, pan nawet nie wie, jaką pan mi sprawia przyjemność!! Bo ja proszę pana, uwielbiam szampana! Kiedy mogę delektować się tym niewysłowionym bukietem smaku, gdy poczuję te bąbelki pieszczące me podniebienie, to czuję jakby nagle wszystkie kwiaty zakwitły w zimie!
Powietrze staje się przesycone zmysłowym aromatem, świat skrzy się feerią barw, a odgłos musującego szampana odbieram jak miłosny szept kochanka....
Słyszy pan?
To jak liryka miłosna proszę pana, gdy piję szampana czuję się piękna, lepsza, wyjątkowa! Co za poezja smaku...
Cóż to za uczta dla zmysłów!!

Bo po wódce to wie pan....... strasznie mi odpierdala!

Do zobaczenia na blogu w styczniu. Daty z abonamentu na 2015 rok roześlę przed Sylwestrem.
   


Daty z abonamentu na Wig 20

    

Zapora wrześniowa pokazała przesilenie w miarę dobrze. W połowie października bardzo dobrze i tak samo ta z końca listopada podana na 27. Zmieściła się w siedmiu dniach błędu.
       Najbardziej jestem zadowolony z trafionego odcinka 16 października – 31 października. (Mocna data podana na 2 listopada - jeśli w danej dacie nie ma sesji, zwrot wypada na sesji poprzedniej lub następnej).
         Osoby posługujące się harmonicznością i wskaźnikami, może nie uznają takich wskazań za nadzwyczajne, lecz proszę wziąć pod uwagę, że daty Zapór Gwiezdnych wyliczam na rok naprzód. Korzystając z Liczb Planetarnych można je wyliczyć nawet na dziesięć lat naprzód, tylko po co, skoro rok to i tak długi okres.
Osoby mające abonament, wiedzą na co trzeba dodatkowo poza datami patrzeć.

Opowieść wigilijna


- Kiedy Bóg stworzył świat, zamieszkał w nim, w samym centrum.
 Ale żyło mu się coraz trudniej, bo ludzie ciągle dzwonili do Niego ze skargami:
        - że czyjaś żona zachorowała,
        - czyjeś dziecko umarło,
        - ktoś nie może znaleźć pracy.

Skargi na każdy temat, ciągle tylko skargi i skargi. Ludzie nie dbali o to, czy jest dzień, czy noc.
        Bóg musiał wysłuchiwać ich żalów przez 24 godziny na dobę.
W końcu miał dość. Zwołał więc doradców.
       Doradcy powiedzieli: - Boże, po pierwsze popełniłeś błąd stwarzając świat, drugim błędem było to, że w nim zamieszkałeś.
Lepiej uciekaj, bo ludzie cię wykończą.               
      -  Ale dokąd mam uciekać? – zapytał Bóg.
     – Może na Mount Everest? – rzucił jeden z doradców.
     – Nic nie wiecie o przyszłości, ja ją znam: - wkrótce dotrze tam jeden facet, Edmund Hillary. I jak mnie zobaczy, znowu zaczną się te same kłopoty: - autobusy, szosy, lotniska, restauracje, pełno hoteli, bo ludzie zaczną przyjeżdżać, żeby narzekać na swoje smutki. Wszystko zacznie się od nowa. – odparł Bóg.
      - No to może na Księżyc? 
      - Nic nie rozumiecie – stwierdził Bóg: – na całym świecie nie ma takiego miejsca, do którego człowiek by nie dotarł prędzej, czy później.

Jeden z najstarszych doradców, który odzywał się bardzo rzadko, powiedział wtedy:
      - znam jedno takie miejsce, do którego docierają tylko nieliczni. To jest wnętrze człowieka. Tam się schowaj, będziesz miał spokój. Ludzie będą Ciebie szukać wszędzie, tylko nie w sobie.             
      - To brzmi rozsądnie – zgodził się Bóg.

                I od tej pory zamieszkał w Tobie.   

Teraz, gdy odkryłeś ten sekret, wszystko jest w twoich rękach. Jeśli będziesz chciał się z Nim spotkać, wchodź do środka!
Tylko przestań narzekać.
Bóg będzie bardzo szczęśliwy z tego spotkania, bo od tysięcy lat nieczęsto widuje ludzi, – tylko od czasu do czasu.

Dziewczynka z zapałkami

Poznałem dziewczynkę z zapałkami. Dziś to moja Przyjaciółka, zamieszczam napisany przez Nią wiersz, bo wizerunki osłaniam światłem.

Dziewczynka z zapałkami.

Po drugiej stronie ulicy
mieszkają sami nędznicy,
nawet nie mają ubrania
i tylko wstyd ich zasłania

wdowy, starcy i sieroty
bez grosza i bez roboty
ich życie jest piekłem na ziemi
lecz dlaczego są skrzywdzeni?

jeśli wzruszysz się losem nędzarza
niech cię wieczność nie przeraża
lecz kto serce przed drugim zamyka
ten sam się zamienia w nędznika

poznajecie mnie chyba sami?
- ja jestem dziewczynką z zapałkami
chcę w waszych sercach rozpalić dziś ogień,
pomóżcie biednym, ubogim

opłakana przez każdego człowieka
czy uwierzycie?
JA NADAL CZEKAM 

                                                      E. L.
   
 

Gdzie mój dom?

 Gdzie jestem?   

Gdzie jest mój dom i droga do niego? 
     W stronę Chryszczatej ona prowadzi. Tam czeka namiot.
Ale gdzie jest ta Główna Droga-Tao? Dokąd ona prowadzi? Podejrzę więc, bo być może mam wgląd ......
     


I opowiem sobie coś podtrzymującego na duchu.

Opowiadanie, które ma 700 lat . 
      
 Pewien mistrz szedł kiedyś drogą . Wskazał uczniowi kwiat i rzekł doń : - Jesteś ptakiem. 
   
 - Ależ ja nie mam skrzydeł ! - odparł uczeń .
 - Słowa są twoimi skrzydłami, przemów, wzleć !
Przemierzaj przestrzeń i czas, zerwij łańcuchy historii która nie jest twoja i nie ma prawa ciążyć ci, ani powstrzymywać. Zburz swój horyzont, przeżyj na nowo cenną chwilę twórczego rozdarcia, gdy nagle rzeczy przybierają nową postać w nieznanym krajobrazie. Pamiętaj, że chociaż ludzie muszą umierać, nie narodzili się do umierania, lecz do wprowadzania zmian, do otwarcia się na nowe narodziny i odrodzenie. Ponieważ urodziłeś się, jesteś skazany, skazany na bycie wolnym ........
        Nigdy o tym nie zapominaj !
Masz w sobie siłę przezwyciężania zła, masz ją zawsze.
Gdy upadniesz – wstań !
     Nie rozpaczaj nigdy. Jeśli nie możesz spełnić swoich zamiarów dziś, zrobisz to jutro, bo wielka jest siła nadziei .
A teraz idź ! Sam . 
         Idź odkrywać świat. Jeśli kiedyś będziesz w potrzebie, wymów moje imię, a przyjdę ci z pomocą .
Idź ! Masz moje błogosławieństwo.

Dach bieszczadzkiego świata

Siedzę niezwykle wyciszony na dachu bieszczadzkiego świata i zebrało mi się na refleksje głębsze...... A może to jest przekaz od „Góry”?
     


Kościół zbudowano na Jezusie. Przeinaczono Jego nauki. Jezus był buntownikiem, wziął bicz i rozpędził lichwiarzy. Zrobił to w murach świątyni. Kim byli ci lichwiarze? To nie byli prywatni handlarze, ponieważ mieli prawo oferowania swych usług wewnątrz świątyni, byli więc pracownikami świątyni, kościoła.

Lichwiarze byli pracownikami ówczesnego kościoła.

To kapłani wystawili swoich przedstawicieli, aby ssać ludzi. Jezus rozpędził to towarzystwo, a więc uderzył w lichwę, podstawę życia świątyni bogacącej się kosztem wiernych. Jezus uderzył w fundament, dlatego musiał zginąć.
- Kapłani wydali na Jezusa wyrok. To kapłani są winni.
      Wyrok wykonał rzymski żołnierz. Żołnierz nie może ponosić winy, on jest programowany na zabijanie. Każdy żołnierz to maszyna (bezmózga) która zabija w imię..... czyjeś. Dziś z jednej strony żołnierze zabijają w imię Boga, z drugiej w imię Pieniądza.            I tu dochodzimy do meritum: jak ukryć winę kapłana? Jak ukryć zdalne sterowanie ludźmi? Jak ukryć, że to kapłani są winni? To oni są przyczyną zła. Politycy są winni? Politycy nie są samodzielni. Są sterowani. Zawsze ktoś z tyłu pociąga za sznurki.

Wymyślono antysemityzm, który miał za zadanie ukryć winę kapłanów, a nienawiść skierować na Żydów ogólnie. Żydzi zawsze byli sprytniejsi od narodu w którym żyli. Ludzie to zauważali po pewnym czasie i stąd wzięły się pogromy.Tłum nie lubi mądrzejszych. Ktoś potrafi ciebie podejść? Czyli jest mądrzejszy od ciebie! Ty bądź mądrzejszy od niego i nie daj się podejść.

Przychodzi wierny do księdza i mówi:
Oszukałem Żyda, czy to wielki grzech?
Jaki grzech, mój synu? To co zrobiłeś to nie grzech, to cud.......

Dziś lichwą trudnią się banki.

Jeśli chodzisz do kościoła otwierasz się na miłe programowanie: Słyszysz:
  • to jest ciało moje – jedz mnie. Kanibalizm? to jest krew moja – napij się jej. Wampiryzm?
    Potem sam bijesz się w piersi i powtarzasz ( powtarzanie sprzyja zapamiętaniu) – moja wina, moja bardzo wielka wina. Kotwiczysz się pięknie w poczuciu winy. Za pomocą tego uczucia sterują tobą kapłani, dałeś sobie założyć obrożę.
    A wina kościoła gdzie? Kościół jest bez winy? Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień, niech rzuci.....
    Antysemityzm został wymyślony po to, aby ukryć działania kapłanów.
    Eckhart Tolle, na którego często się powołuję, napisał książkę tylko o ciszy.
To malutka i cienka książeczka, mieści się w kieszeni.
Każdą prawdę można przekazać (bowiem) w sposób zwięzły. Tolle pisze:

Prawdziwa esencja nauczania, przekazu, nie leży w słowach. Słowa są tylko drogowskazami. To, do czego one prowadzą nie może być znalezione w wymiarze umysłu, lecz w głębi ciebie, w przestrzeni nieskończenie rozleglejszej niż umysł. Przesłanie zawarte w tej książeczce jest uświęcone i podobnie jak starożytne sutry wywodzi się ze stanu świadomości, który nazywamy cichym bezruchem. Przesłanie to nie należy jednak do żadnej religii, jest więc dostępne natychmiastowo dla wszystkich. Taki jest jego sens i cel.
To przesłanie przypomina ci, kim jesteś i wskazuje powrotną drogę do domu.

środa, 10 grudnia 2014

Wydostać się z tłumu

Zasadniczą myślą przy budzeniu się, jest uświadomienie sobie konieczności wydostania się z tłumu.
         Tłum jest jak bagno, w którym tkwisz po same uszy. Tłum rozumiany jako fałszywe przekonania. Oraz tłum rozumiany jako zwarta grupa baranów. (Przepraszam barany)
           Gdy wyjdziesz z błota fałszywych przekonań, trzeba się jeszcze umyć. To błoto lepiło się do ciebie tyle lat, przez całe twoje dotychczasowe życie, przywarło mocno, tak łatwo się nie odlepi. Żeby to zrozumieć, dostrzec, nie potrzeba siedzieć godzinami w pozycji lotosu. Takie głupoty rozsiewają kapłani, ponieważ boją się ludzi uduchowionych, boją się buntowników.
          Uduchowieni ludzie – buntownicy, dostrzegają bowiem ciemne działania czarnych i wiedzą, że religie stały się częścią obłędu, który zniewolił ludzkość......

Wokół ciągną się rozległe borówczyska, ale jagód na nich w tym roku niewiele. A światło cudne jest!
    

Podchodzę na Krzemień. Zakochałem się zdecydowanie w tej górze. Co za widoki! Widoki i wiatr. Nie mogę się napatrzeć! Wiatr pędzi chmury, plamy słońca wędrują po zboczach i szczytach, wydaje się, że góry żyją, że poruszają się.
      

Czuje się tu wyraźnie, że część chmur jest poniżej obserwatora. To jest dach lokalnego świata. To tutaj, przy kolejnym pobycie udało mi się sfotografować tęczę, która była niżej niż ja.
Na podejściu do Tarnicy można dostrzec maleńką plamkę szałasu, przed którym jadłem.
    


Ukraina daje o sobie znać widokiem, oraz w telefonie – tu mam ukraiński czas i nie udają się próby zadzwonienia. Polski nadajnik łapie zasięg dopiero na samym dole przy zejściu do Wołosatego.

Hucuły na wolności

Wiele rzeczy widać lepiej z góry, a gdy do tego dodasz ciszę .......
Już drugiego dnia w ciszy, otwiera się jakby okno w człowieku. Inaczej spoglądasz na świat, do głowy zaczynają przychodzić takie myśli, które wcześniej nie przychodziły......
          Przychodziły, przychodziły, tylko ich nie zauważaliśmy. One tonęły w codziennej paplaninie umysłu. Gdy zanurzasz się w ciszy, umysł mówi: - Co robisz? Nigdy tego nie robiłeś. I cichnie. Gubi się. A o to właśnie chodzi. O wyciszenie umysłu chodzi.
          - Cisza i samotność. Te dwa czynniki powodują, że wpadasz w medytację. Wpadasz w medytację jak śliwka w kompot.
Jeszcze inaczej można powiedzieć tak:
        - medytacja to jest odwaga, aby być w ciszy i samotności.
Będąc w takich warunkach, powoli, bardzo powoli zaczynasz odczuwać w sobie nową wartość, nową żywotność, nowe piękno, nowe myśli, które nie są od nikogo zapożyczone, które rosną wraz z tobą.
Jeśli nie jesteś tchórzem, te nowe wartości rozwiną się najpierw w kwiaty, a potem w owoce. A to jest słuszne i zbawienne.

Przełęcz Goprowska.
Idąc od Wołosatego to jest za Tarnicą. Tego dnia, gdy tu przyszedłem padało do samego rana. Potem snuły się gęste mgły. One podnosiły się stopniowo, odsłaniając coraz to piękniejsze widoki. Butelka widoczna na stole służyła mi za pojemnik na wodę źródlaną. Źródło wypływa obok szałasu.
      


Miałem tu bardzo ciekawe światło, dużo półcieni, plamy słońca, i nikogusieńko. W takim świetle czuje się magię i miłość. Ona lubi półkroki, półcienie, półśrodki, półprawdy.....
Z Wołosatego wyszedłem o 6.00 i jak wspomniałem w nocy lało.
Najpierw przeszedłem obok cmentarza.
    


Na nim nic nie zostało. Komuniści zacierali nawet ślady umarłych. Teraz historia zaciera ślady po komunistach. Samo miejsce zostało i te stare drzewa, które tyle widziały. Za cmentarzem przechodziłem obok stada wolno żyjących koni. To stado hucułów, jak pamiętam Mariola Wiecheć podawała liczbę 72 dorosłe i 15 źrebaków
     

   


wtorek, 9 grudnia 2014

Rudbekie na Wawelu

Aby poznać prawdę i jej radość, potrzebna jest ciągła wrażliwość – nieprzysłonięta przez żadne teorie, lęki czy wyuczone odpowiedzi.


                                            Jiddu Krishnamurti

     
    

Przepełniony po brzegi ciągłą wrażliwością trafiam do Krakowa.
Nie mam lęków, ani wyuczonych odpowiedzi, czyli jestem przygotowany na poznanie prawdy. Prawdy przez duże P.
Ta prawda jest zawarta między innymi w rudbekiach.
    
      


Ostatnie zdjęcie pstryknęła Lulu.
     

Kraków nocą

Pokochałam Kraków jak tylko się dowiedziałam, że można pokochać Kraków jako całość. bo najpierw kochałam poszczególne elementy Krakowa: wawelskiego smoka, lajkonika, trębacza na wieży mariackiej, kopiec Kościuszki i wianki na Wiśle. i oczywiście Planty, choć nie przepadałam za plantowym, który mnie i moje przyjaciółki przeganiał, bo jeździłyśmy na rowerkach po alejach, a to było surowo zabronione. do dziś został mi odruch szczególnej czujności na Plantach, choć instytucja plantowego już dawno nie istnieje.
    



Szybko zorientowałam się, że jestem dziewczynką i że oznacza to, iż chłopcy to coś wręcz przeciwnego. zainteresowałam się tym zagadnieniem i to tez zostało mi aż po dziś dzień (tu upatruje źródło mojego życzliwego dla płci przeciwnej feminizmu). gdy miałam jedyne cztery latka pokochałam pierwszą miłością mojego dwuletniego sąsiada i w porywie serca obiecałam mu ożenić się z nim, jak tylko przestanie nosić pieluchę. z całą pewnością było to pierwsze poważne niedotrzymanie słowa jakiego się dopuściłam.
   

  


Potem wzięłam się na sposób i nauczyłam się kochać równolegle: koty, książki, kino, koniak, konie, teatr, psy, grzyby i lody waniliowe. i wszystko co jest piękne dla oczu i uszu, i pozostałych zmysłów nie wyłączając zmysłu poznawania świata wokół mnie. tak doszło morze i poezja. że nie wspomnę o ukochanych mężczyznach, którzy oczywiście znaczyli poszczególne etapy mojego życia i których kocham do dziś. najprawdopodobniej umrę kiedyś z miłości. wtedy odczekam trochę w zaświatach i wrócę w następnym wcieleniu żeby się znowu zakochać.

Elżbieta Binswanger-Stefańska

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Pieśń na Odejście

Pusto.
     


Ruszam przed siebie, czyli w dolinę. Jak to mówią: gdzie oczy poniosą. 
     
 

Nastrój mam uroczysty, a więc Pieśń na Odejście:

Zegarmistrz Światła Purpurowy.

A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz
światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy

Spłyną przeze mnie dni na przestrzał
Zgasną podłogi i powietrza
Na wszystko jeszcze raz popatrzę
I pójdę nie wiem gdzie - na
zawsze

Być jasnym i gotowym, to jest zaprawdę godne i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne i tego trzymać się trzeba.
Piszę te listy do samego siebie, jestem w nastroju żartobliwym, a piszę o poważnych, najistotniejszych życiowych sprawach.
I tak właśnie ma być! Jak mawia Jan Gabriel.
         A więc w tej ulotnej, bezczasowej chwili Tu i Teraz dochodzę do Żdyni.
Idę sobie na luziczku. Jest cudnie! Bosko! Oraz niezwykle przyjemnie. Uśmiecham się do świata i dostaję w odpowiedzi uśmiech od ukochanej rudbekii i portulaki.
    
 

One mówią do mnie: Będziesz zadowolony. I to się sprawdza. Jestem zadowolony. Miłość do całego świata siedzi we mnie gotowa do wytryśnięcia. A jeszcze piwa dziś nie piłem....

Byle było tak, że człowiek bardzo chce,
byle było tak, że się nie powie "nie",
byle było tak - sam jeszcze nie wiem, jak,
że chce się bardzo śmiać, po prostu śmiać.

Upał. Nic dziwnego, jest południe.
Pójdę do Uścia Gorlickiego inną drogą, przez Gładyszów.
Ale najpierw uzupełnię płyny. Sklep. Łemko miejscowy. Rozmawiamy niespiesznie i szczerze: Najpierw dowiaduję się, że W Żdyni mieszkają 33 rodziny łemkowskie i 33 polskie. Po równo i jest zgoda. Natomiast w następnej miejscowości na południe są niesnaski. Mówię, że kocham ziemię. I takie teksty idą:
      - Masz babę?
      - Nie mam. Rozwiodłem się. Jestem wolny jak ptak polny.....
      - A ja zapierdalam......
      - I ja zapierdalałem..... Potem mi się odechciało.
      - Nie chcesz się żenić?
      - A po co? To niewola jest. Jedna kobitka na Watrze, nawet niestara, wdowa, zapraszała mnie na Ukrainę. Ma 40 hektarów. A więc odpada. Kobitka tak, ale 40 hektarów nie. Przecież to kierat, więzienie. Nie wchodzę w sprzedaż wiązaną.
      - Ale mówisz że ziemię lubisz....
      - Owszem, bardzo lubię. Tylko teraz wystarczy mi jak u kogoś znajomego posadzę w maju pomidory, zadbam o ten kawalątek, popatrzę jak rosną, pobłogosławię roślinki, a jesienią posmakuję z nich owoców. W lecie natomiast chodzę po bieszczadzkich łąkach i święto lasu! Fajrant! 
      - A ja tylko zapierdalam....
Jeszcze przed chwilą byliśmy jak dwaj obcy, a teraz jesteśmy jak bracia, wiele wiemy o sobie. Nastąpiła ważna życiowa wymiana informacji.
 
Nie odbieraj zbyt poważnie siebie i swoich spraw. Spróbuj spojrzeć na siebie z boku. Daj życiu płynąć swoim biegiem.
Zobacz, jak wielu ludzi rujnuje swoje zdrowie tym, że chcą w 100% odżywiać się i żyć zdrowo. Obierają pomidory ze skóry i przynudzają godzinami o tym co i jak należy jeść. Działaj po swojemu, i nie bądź przy tym zawzięty. Bądź lekki. Nie wymuszaj niczego. Poruszaj się giętko w biegu wydarzeń. Dopasowuj się do tego co się dzieje. To jest dharma, czyli prawe działanie. To jest prawdziwe życie. Ono jest jak taniec.

Jest więc bardzo miło oraz niezwykle przyjemnie. Ale komu w drogę... Ruszam dalej.
   


Upał coraz większy. Więc po drodze kilka odpoczynków.
    


Zrobiło się parno. Pomyślałem o prysznicu i za pół godziny zaczął padać deszcz. Niby niewielka chmura, nie okrywałem więc plecaka, a stało się według przysłowia: - z małej chmury duży deszcz. Zmokłem tak jak chciałem.
Wspaniałe schłodzenie człowieka nastąpiło. Tylko plecak zrobił się nieco cięższy. Przy sklepie w Kwiatoniu podzieliłem się chlebem z kurami. Uście Gorlickie okazało się tak samo mokre, jak w dniu przyjazdu. Autobus do Gorlic, bilet 5,50 zł, 26 km.

niedziela, 7 grudnia 2014

Ufo nad Los Angeles

Specjalny wpis - powtórzenie dla Oli, która "wierzy w UFO"....
W UFO nie trzeba wierzyć,  UFO jest faktem.

25 lutego 1942 Los Angeles noc.

Dziś w necie jest tyle śmieci, że ciężko przez nie przebrnąć. Dlatego wszystko co jest po dacie katastrofy w Roswell uznaję za wątpliwe i o tym nie piszę. Pisze o starszych faktach.

25 lutego 1942 r.
Całkiem niedawno flota amerykańska została zaatakowana w Pearl Harbour. W Ameryce panuje psychoza wojenna.
                                                Noc w Los Angeles.
Radary obrony przeciwlotniczej odkrywają zbliżający się do miasta obiekt. Jedno można stwierdzić na pewno: - ten obiekt, który się zbliża nie jest z Ameryki. I nie jest to samolot!
 
Zawyły syreny alarmowe, a niebo przeszyły snopy reflektorów. Spodziewano się samolotu japońskiego. Dziwny obiekt nadleciał nad miasto i uchwycono go po artyleryjsku reflektorami w stożek.      
       Po chwili odezwały się działa.
Cel był duży i dobrze widoczny, tym bardziej, że…..zatrzymał się w powietrzu! Stanął w miejscu po prostu!
Zaczęto do niego strzelać ze wszystkiego co było...... Może gdyby padnięto na kolana....albo gdyby zaczęto się modlić...... Może to nadleciała Matka Boska, albo Archanioł Gabriel.?
          Lecz ludzie na etapie prymitywnym, gdy są w strachu i są odważni a mają kamienie, rzucają kamieniami, (albo uciekają). Gdy mają łuki, strzelają z łuków, a gdy mają działa, czyli są na niewiele wyższym etapie prymitywnym, i wydaje im się, że działo załatwi wszystko – strzelają z dział.
Strzelano więc z broni średniego kalibru, bo obiekt wisiał na kilkuset metrach, ale przede wszystkim strzelała ciężka artyleria. ………
Opowiada mężczyzna, który wtedy był chłopcem: 
         -„Zobaczyłem światła reflektorów, wyły syreny. Wybiegłem z domu, miałem świetny widok, byłem blisko. Reflektory oświetliły „to coś”. To wyglądało jak cukiernica, która stoi na stole u mojej babci. To się zatrzymało. Reflektory utworzyły stożek świateł. Odezwały się działa. Obserwowałem sznury ognistych paciorków, które biegły z ziemi do tego czegoś. Wokół obiektu błyskało co chwila na niebiesko. Teraz te błyski oceniam jako odbicia pocisków ciężkiej artylerii od bariery ochronnej pojazdu. Stałem z otwartymi ustami, urzeczony widowiskiem. Trwało to dość długo. No, napatrzyłem się, razem z innymi mieszkańcami.!
Naraz obiekt nieznacznie się poruszył, a potem było tylko: szuuuuuuuuu! I w ciągu kilku sekund zniknął mknąc w górę.”
 
W ciągu godziny ciężka artyleria wystrzeliła tysiąc czterysta pocisków. Spadające odłamki zabiły 6 osób, nie licząc innych szkód, które odłamki wyrządziły spadając. Następnego dnia, było to główne wydarzenie komentowane w prasie. 
Los Angeles Times i inne gazety, zamieściły zdjęcia.
    


Incydent obserwowało MILION świadków!. Sekretarz obrony Ameryki stwierdził, że w nocy nad Los Angeles zawisło UFO.

Święto Odejścia

Święto Odejścia.
Albo: Słowo na niedzielę.
Albo: One day after. 
Przecież jesteśmy globalną wioską bez granic.
Skończyło się grupowe święto Łemków, a dla mnie zaczęło się Święto Odejścia. 
         Traktuję bowiem każdy dzień jak święto, potrafię zachwycać się byle drobiazgiem. Czasami tylko jestem smutny, nieraz bez powodu, to jest naturalne, jest jak wydech po wdechu.
Celebruję to odejście, celebruję śniadanie, ale najpierw obserwuję wschód słońca w tym dniu świątecznym. Słońce wychyla się ponad las akurat w tym samym miejscu, gdzie w nocy pokazał się księżyc..... .
   


Robię ostatni uroczysty obchód z aparatem, w drodze powrotnej aparat będzie w plecaku.
Celebruję zwijanie namiotu i pakowanie plecaka. To wszystko trwa, działam wolno, bo nigdzie mi się nie spieszy. To jest nabożeństwo. To jest medytacja w uważnym działaniu.
           Nazwali mnie tu Pastorem. Niech będzie, jeżeli muszą nazywać....
O co chodzi z tym celebrowaniem i świętowaniem?
           - Chodzi o to, żeby nie robić niczego z poczucia obowiązku.
           - Chodzi o to, żeby robić wszystko z miłości, wtedy jest święto.
Mówiłem zawsze, że każdy dzień jest dla mnie niedzielą, moi pracujący przyjaciele poprawili to na: - każdy dzień jest dla mnie tak miły, jak piątek po pracy. I niech tak będzie dla Ciebie.
          W każdym razie nie należy robić niczego z ponurą miną, tępo, bez życia. Jak można być ponurakiem, iść przez życie w narzekaniu i szukaniu wokół winnych?
Ludzie idą przez życie jakby dźwigali jakieś brzemię.

      • Chodzi o to, żeby nauczyć się żyć w radości! Chodzi o to żebyś żartował. A nawet od czasu do czasu zrób coś szalonego. Czyli stań się na powrót dzieckiem.
      • Chodzi o to, żebyś robił to, co lubisz....
Każdy ma swoją własną niepowtarzalną drogę......
Świętuj.
Jeśli jesteś sam, świętuj razem z twoim wewnętrznym dzieckiem, z samym sobą. Jezus powiedział: -„Tylko ci, którzy są jak małe dzieci, wejdą do Królestwa Niebieskiego”.
Jesteś już tu, gdzie powinieneś być, uczyń jeszcze jeden drobny wysiłek: wyjdź ze swojego przywiązania do nieszczęść. Nie inwestuj w nieszczęście – inwestuj w świętowanie. Zrób jeden krok w stronę życia, a życie zrobi tysiąc kroków w twoją stronę. Umysł będzie cię ściągał z powrotem. Powiedz mu wtedy: - „Poczekaj, dość już się z tobą nażyłem, teraz daj mi trochę pożyć bez ciebie”.
I zacznij świętować życie.