poniedziałek, 8 grudnia 2014

Pieśń na Odejście

Pusto.
     


Ruszam przed siebie, czyli w dolinę. Jak to mówią: gdzie oczy poniosą. 
     
 

Nastrój mam uroczysty, a więc Pieśń na Odejście:

Zegarmistrz Światła Purpurowy.

A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz
światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy

Spłyną przeze mnie dni na przestrzał
Zgasną podłogi i powietrza
Na wszystko jeszcze raz popatrzę
I pójdę nie wiem gdzie - na
zawsze

Być jasnym i gotowym, to jest zaprawdę godne i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne i tego trzymać się trzeba.
Piszę te listy do samego siebie, jestem w nastroju żartobliwym, a piszę o poważnych, najistotniejszych życiowych sprawach.
I tak właśnie ma być! Jak mawia Jan Gabriel.
         A więc w tej ulotnej, bezczasowej chwili Tu i Teraz dochodzę do Żdyni.
Idę sobie na luziczku. Jest cudnie! Bosko! Oraz niezwykle przyjemnie. Uśmiecham się do świata i dostaję w odpowiedzi uśmiech od ukochanej rudbekii i portulaki.
    
 

One mówią do mnie: Będziesz zadowolony. I to się sprawdza. Jestem zadowolony. Miłość do całego świata siedzi we mnie gotowa do wytryśnięcia. A jeszcze piwa dziś nie piłem....

Byle było tak, że człowiek bardzo chce,
byle było tak, że się nie powie "nie",
byle było tak - sam jeszcze nie wiem, jak,
że chce się bardzo śmiać, po prostu śmiać.

Upał. Nic dziwnego, jest południe.
Pójdę do Uścia Gorlickiego inną drogą, przez Gładyszów.
Ale najpierw uzupełnię płyny. Sklep. Łemko miejscowy. Rozmawiamy niespiesznie i szczerze: Najpierw dowiaduję się, że W Żdyni mieszkają 33 rodziny łemkowskie i 33 polskie. Po równo i jest zgoda. Natomiast w następnej miejscowości na południe są niesnaski. Mówię, że kocham ziemię. I takie teksty idą:
      - Masz babę?
      - Nie mam. Rozwiodłem się. Jestem wolny jak ptak polny.....
      - A ja zapierdalam......
      - I ja zapierdalałem..... Potem mi się odechciało.
      - Nie chcesz się żenić?
      - A po co? To niewola jest. Jedna kobitka na Watrze, nawet niestara, wdowa, zapraszała mnie na Ukrainę. Ma 40 hektarów. A więc odpada. Kobitka tak, ale 40 hektarów nie. Przecież to kierat, więzienie. Nie wchodzę w sprzedaż wiązaną.
      - Ale mówisz że ziemię lubisz....
      - Owszem, bardzo lubię. Tylko teraz wystarczy mi jak u kogoś znajomego posadzę w maju pomidory, zadbam o ten kawalątek, popatrzę jak rosną, pobłogosławię roślinki, a jesienią posmakuję z nich owoców. W lecie natomiast chodzę po bieszczadzkich łąkach i święto lasu! Fajrant! 
      - A ja tylko zapierdalam....
Jeszcze przed chwilą byliśmy jak dwaj obcy, a teraz jesteśmy jak bracia, wiele wiemy o sobie. Nastąpiła ważna życiowa wymiana informacji.
 
Nie odbieraj zbyt poważnie siebie i swoich spraw. Spróbuj spojrzeć na siebie z boku. Daj życiu płynąć swoim biegiem.
Zobacz, jak wielu ludzi rujnuje swoje zdrowie tym, że chcą w 100% odżywiać się i żyć zdrowo. Obierają pomidory ze skóry i przynudzają godzinami o tym co i jak należy jeść. Działaj po swojemu, i nie bądź przy tym zawzięty. Bądź lekki. Nie wymuszaj niczego. Poruszaj się giętko w biegu wydarzeń. Dopasowuj się do tego co się dzieje. To jest dharma, czyli prawe działanie. To jest prawdziwe życie. Ono jest jak taniec.

Jest więc bardzo miło oraz niezwykle przyjemnie. Ale komu w drogę... Ruszam dalej.
   


Upał coraz większy. Więc po drodze kilka odpoczynków.
    


Zrobiło się parno. Pomyślałem o prysznicu i za pół godziny zaczął padać deszcz. Niby niewielka chmura, nie okrywałem więc plecaka, a stało się według przysłowia: - z małej chmury duży deszcz. Zmokłem tak jak chciałem.
Wspaniałe schłodzenie człowieka nastąpiło. Tylko plecak zrobił się nieco cięższy. Przy sklepie w Kwiatoniu podzieliłem się chlebem z kurami. Uście Gorlickie okazało się tak samo mokre, jak w dniu przyjazdu. Autobus do Gorlic, bilet 5,50 zł, 26 km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz