piątek, 5 grudnia 2014

Coraz ciszej

Z boku estrady stoi wazon z kwiatami, tej kompozycji należy się miejsce.
    
 


Przepłukałem porządnie koszulę, takie płukanie w miękkiej wodzie to właściwie jest pranie. Teraz ta czarna łemkowska koszula schnie w gasnącym upale i gasnącym dniu.
   

Patrzę z czułością na tę koszulę i na mój dom bieszczadzki, na nalepione na nim plastry zasłaniające dziury po mysich ząbkach.
       Wyjeżdżają kolejni goście, jedzie w dół samochód za samochodem, a piesi ciągną sznureczkiem w stronę Żdyni. Cichnie powoli gwar rozmów, w bezpośredniej bliskości namiotu zrobiło się już pusto. Jest jeszcze niedziela, ale już po święcie Łemków.
   



I taka ogólna cisza zapomniana zapanowała! Czegoś brakuje.... No tak! Właśnie organizatorzy wyłączyli agregat prądotwórczy.
Wielka ulga, takie uczucie jakby po trzydniówce przestała boleć głowa. Ten hałas z agregatu stał się niezauważalny po jednym dniu i nocy, stał się tłem. Człowiek ma ogromne zdolności adaptacyjne. Dopiero gdy ten hałas znikł, można docenić dobrostan ciszy.
Zbliża się wieczór, robi się światło jakie lubię …..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz