Pokochałam
Kraków jak tylko się dowiedziałam, że można pokochać Kraków
jako całość. bo najpierw kochałam poszczególne elementy Krakowa:
wawelskiego smoka, lajkonika, trębacza na wieży mariackiej, kopiec
Kościuszki i wianki na Wiśle. i oczywiście Planty, choć nie
przepadałam za plantowym, który mnie i moje przyjaciółki
przeganiał, bo jeździłyśmy na rowerkach po alejach, a to było
surowo zabronione. do dziś został mi odruch szczególnej czujności
na Plantach, choć instytucja plantowego już dawno nie istnieje.
Szybko
zorientowałam się, że jestem dziewczynką i że oznacza to, iż
chłopcy to coś wręcz przeciwnego. zainteresowałam się tym
zagadnieniem i to tez zostało mi aż po dziś dzień (tu upatruje
źródło mojego życzliwego dla płci przeciwnej feminizmu). gdy
miałam jedyne cztery latka pokochałam pierwszą miłością mojego
dwuletniego sąsiada i w porywie serca obiecałam mu ożenić się z
nim, jak tylko przestanie nosić pieluchę. z całą pewnością było
to pierwsze poważne niedotrzymanie słowa jakiego się dopuściłam.
Potem
wzięłam się na sposób i nauczyłam się kochać równolegle:
koty, książki, kino, koniak, konie, teatr, psy, grzyby i lody
waniliowe. i wszystko co jest piękne dla oczu i uszu, i pozostałych
zmysłów nie wyłączając zmysłu poznawania świata wokół mnie.
tak doszło morze i poezja. że nie wspomnę o ukochanych
mężczyznach, którzy oczywiście znaczyli poszczególne etapy
mojego życia i których kocham do dziś. najprawdopodobniej umrę
kiedyś z miłości. wtedy odczekam trochę w zaświatach i wrócę w
następnym wcieleniu żeby się znowu zakochać.
Elżbieta
Binswanger-Stefańska
Piękne miasto!
OdpowiedzUsuń