wtorek, 9 grudnia 2014

Kraków nocą

Pokochałam Kraków jak tylko się dowiedziałam, że można pokochać Kraków jako całość. bo najpierw kochałam poszczególne elementy Krakowa: wawelskiego smoka, lajkonika, trębacza na wieży mariackiej, kopiec Kościuszki i wianki na Wiśle. i oczywiście Planty, choć nie przepadałam za plantowym, który mnie i moje przyjaciółki przeganiał, bo jeździłyśmy na rowerkach po alejach, a to było surowo zabronione. do dziś został mi odruch szczególnej czujności na Plantach, choć instytucja plantowego już dawno nie istnieje.
    



Szybko zorientowałam się, że jestem dziewczynką i że oznacza to, iż chłopcy to coś wręcz przeciwnego. zainteresowałam się tym zagadnieniem i to tez zostało mi aż po dziś dzień (tu upatruje źródło mojego życzliwego dla płci przeciwnej feminizmu). gdy miałam jedyne cztery latka pokochałam pierwszą miłością mojego dwuletniego sąsiada i w porywie serca obiecałam mu ożenić się z nim, jak tylko przestanie nosić pieluchę. z całą pewnością było to pierwsze poważne niedotrzymanie słowa jakiego się dopuściłam.
   

  


Potem wzięłam się na sposób i nauczyłam się kochać równolegle: koty, książki, kino, koniak, konie, teatr, psy, grzyby i lody waniliowe. i wszystko co jest piękne dla oczu i uszu, i pozostałych zmysłów nie wyłączając zmysłu poznawania świata wokół mnie. tak doszło morze i poezja. że nie wspomnę o ukochanych mężczyznach, którzy oczywiście znaczyli poszczególne etapy mojego życia i których kocham do dziś. najprawdopodobniej umrę kiedyś z miłości. wtedy odczekam trochę w zaświatach i wrócę w następnym wcieleniu żeby się znowu zakochać.

Elżbieta Binswanger-Stefańska

1 komentarz: