wtorek, 31 października 2017

Dla Rodaków za granicą

Pamiętam o Was.
Jak najmniej słów.
Więc tylko garść zdjęć wczesno-jesiennych i wiersz.






Flaga ojczysta

Polska kondycja związana jest z krwią,
dlatego sztandar nasz biało-czerwony.
Za chmury rozpalonych do białości marzeń
wylało się czerwone morze krwi.

Związek kolorów dwóch udowodniony
w sokach narodowego ustroju.
(Tyle, że czerwień może za gęsta,
przydałoby się więcej spokoju.)

Rozdrapujący sobie nawzajem
zaschnięte, ostrupiałe, jadowite rany
w krwi i w marzeniach przytulać do piersi będziemy
dwubarwny sztandar ojczyźniany.


Jalu Kurek

Falując na wietrze


Podobno wszystko jest poezją.
      Jeśli wszystko jest poezją, to i nocny krzyk jest poezją. Nocny krzyk w trakcie snu. Ci, którzy mnie lepiej znają, wiedzą, że czasami krzyczę przez sen.
Którejś zimy spaliśmy w kilku w Kołybie Henrykowej.
Rano opowiadałem dowcip, co mi się zdarza nieraz.

Dochodzi 23.00. Mąż sam w domu, głodny, bo zwykle żona podaje panu kolację. Nerwowo przerzuca kanały TV.
Naraz trzasnęły drzwi wejściowe – jest żona!
Gdzie byłaś? - pyta szanowny małżonek podniesionym i poirytowanym głosem. I słyszy odpowiedź: - Na cmentarzu byłam! 
Tam przynajmniej strach mnie przeleciał, bo w domu nie ma kto!

Jakoś nikt się nie zaśmiał, co także się zdarza. Nastąpiła chwila milczenia, a potem jeden z kolegów zauważa: - ciebie to dziś w nocy strach przeleciał chyba?
- Jak to? - pytam w zadziwieniu niejakim.
- Bo krzyczałeś w nocy.......
Fakt, czułem, że krzyczałem. Mogło to wyglądać, że mnie strach przeleciał. W każdym razie była to trafna riposta, a cała sytuacja warta zapamiętania.

Przypominam sobie ten fakt, bo czytam akurat (znowu) Stachurę. Opowiadanie „Wiem, że coś wiem” z tomu „Wszystko jest poezją”. : - 
śniła mi się jakaś wojenna ponura plazma, z której obudziłem się krzykiem. Krzyknąć tak przez sen, ostro, wysoko, żeby usłyszeć ten krzyk i obudzić się – to jest sposób, jeden z nielicznych chyba, na wyswobodzenie się, wysmyknięcie się z majaków lepkich dusznych ośmiorniczych objęć”.

Do książek Steda wracam co pewien czas, właściwie cyklicznie, zgodnie z zasadą Huśtania Periodycznego, w chwilach zapotrzebowania na odświeżający powiew melancholii.
      W takich chwilach ląduję od razu na 5 w skali Nieustającej Szczęśliwości (od 1 do 10)..
Azaliż nie da się przecież trwać bezustannie we wdechu....
Życie bowiem nie tylko jest poezją, lecz także falowaniem.
Falowaniem na wietrze.


P.S – Szedłem. Miałem czas.

Spodobało mi się miejsce z falującym światłem. Było tak uroczo, a pogoda sprzyjała, że w końcu tu nocowałem.

poniedziałek, 30 października 2017

Zorze polarne 8

Cykle słoneczne

W środowiskach inżynierów z dziedziny energetyki i naukowców od astronautyki, zaciemnienie Quebecu z marca 1989 roku osiągnęło status legendy.
Na szczęście burze słoneczne są rzadkie i zdarzają się raz na 10 – 11 lat.

Od zakończenia II wojny światowej przetrwaliśmy już pół tuzina cykli słonecznych. Jednak świat przechodzi przemiany, coraz bardziej wchodzimy w elektronikę. Czyli coraz bardziej uzależniamy się od satelitów i nowoczesnych środków komunikacji elektronicznej.
Najdobitniej widzimy to właśnie na przykładzie satelitów komunikacyjnych.
      W 1981 roku, w okresie szczytowej aktywności Słońca podczas 21 pierwszego cyklu, na orbitach krążyło 15 satelitów telekomunikacyjnych. 
Telefony komórkowe należały do rzadkości, w całych Stanach było mniej niż milion komputerów osobistych, a liczba hostów internetowych sięgała 300 jednostek.
       
 Kiedy nadszedł 22 cykl w 1989 roku, wokół Ziemi krążyły już 102 satelity telekom, w samych Stanach były 3 miliony użytkowników telefonów komórkowych, a liczba hostów sięgnęła trzystu tysięcy.
Pomiędzy tym szczytem, a następnym, dwudziestym trzecim, w latach 2000 – 2001, świat zmienił się jeszcze bardziej.
     Wokół Ziemi krążyło wtedy 349 satelitów telekom, setki milionów osób korzystało z telefonów, w powszechnym użytkowaniu były odbiorniki GPS wykorzystywane jako narzędzie pracy, ale także dla rozrywki. Strukturę sieci internet tworzyło ponad 10 milionów hostów itd.
     Jednym słowem przez sieci elektromagnetyczne przepływało więcej prądu, niż kiedykolwiek.
        
Kiedy w 1998 roku na krótko utracono kontrolę nad satelitą Galaxy 4, w Stanach przestało działać 90 milionów pagerów, zamilkły stacje radiowe i telewizyjne, nie ukazały się gazety.
A przecież do tych wszystkich kłopotów przyczynił się tylko jeden jedyny satelita....
   
Jak widzimy, systemy energetyczne są coraz bardziej narażone na zakłócenia z powodu ataku Słońca i z tym nowoczesne społeczeństwa powinny sobie poradzić, ponieważ w przeciwnym razie mogą stać się w jednej chwili ślepe i głuche.
      Na razie rzeczy są pod kontrolą, lecz przecież oprócz cyklu słonecznego 10 -11 lat, są także cykle większe, stu, a nawet tysiąc letnie, może więc zdarzyć się taka burza magnetyczna, o jakiej fizjologom się nie śniło...

Zorze polarne 7

Legenda zaciemnienia Quebecu

W momencie wyłączenia sieci Hydro-Quebec energia elektryczna przestała napływać do zakładów energetycznych zaopatrujących Nowy Jork i Nową Anglię. Na szczęście oba zakłady stanowe miały w tym czasie rezerwy mocy.
      Już o godzinie 9 rano przesyłały 1100 megawatów energii do Quebecu, który usiłował przywrócić działanie własnego systemu.
A tak naprawdę, to wszystkie zakłady zaopatrujące całe północno-wschodnie wybrzeże USA, były na krawędzi katastrofalnej zapaści.
       Jakieś 1500 kilometrów dalej, zakład energetyczny Allegheny, zaopatrujący w energię stany Maryland, Wirginię i Pensylwanię, stracił 10 z 24 kondensatorów.....
W kilka minut po uderzeniu w Quebec, na terenie Stanów odnotowano ponad 200 awarii transformatorów i linii przesyłowych. Około 50 milionów ludzi w Stanach smacznie spało (albo zajmowało się swoimi sprawami) gdy o prąd w ich domach walczył ostatni tuzin bohaterskich kondensatorów należących do sieci Allegheny.
        Ufff! I obrona się udała!
Jakieś ciekawostki z czasu awarii?

- Okręty marynarki wojennej przeszły na awaryjne nadajniki niskiej częstotliwości
- Na podmiejskich osiedlach w Kalifornii zaczęły samorzutnie zamykać się i otwierać drzwi garażowe.
- Przygasało i rozjaśniało się światło elektryczne w domach.                                    - Włączały się samorzutnie radia i telewizory, w pokojach dzieci, w środku nocy zapanował gwar:                                                                                                        - ożyły elektroniczne zabawki, jedne grały, inne śpiewały, ruszyły w drogę kolejki i samochodziki, nawet te, które były popsute lub nie miały baterii.
Zupełnie jak w filmie Duch.....

W północno-wschodniej części Stanów, kilka razy wstrzymywano produkcję układów scalonych, ponieważ jonosferyczna aktywność magnetyczna skutkowała fatalną jakością płytek półprzewodnikowych.
        Zdezorientowane satelity komunikacyjne, wykorzystujące ziemskie pole magnetyczne do pozycjonowania – zaczęły obracać się o 180 stopni.
Na kilka godzin utracono kontrolę nad grupą satelitów znajdujących się na orbitach biegunowych.
      Wystąpiły zakłócenia w ogólnej łączności satelitarnej, przepadły fotografie do codziennej prognozy pogody.
Należący do NASA satelita komunikacyjny TDRSS-1 zarejestrował ponad 250 przerw w łączności.
Problemy miał również prom Discovery, znajdujący się na niskiej orbicie: - „Ciśnienie wodoru sięgnęło progu krytycznego” - alarmowało Johnson Space Center.

Kosmiczne burze nie muszą wcale uderzyć bezpośrednio w satelitę, aby mu zaszkodzić. Kontrolerów przyprawia o ból głowy tarcie wywoływane przez górne warstwy atmosfery.
      W trakcie zaciemnienia Quebecu, amerykańskie Dowództwo Wojsk Kosmicznych (!!) zostało zmuszone do ponownego wyznaczenia orbit dla 1300 tajnych obiektów, które znalazły się w zasięgu zwiększonego tarcia atmosferycznego.
Dodatkowe porcje energii podgrzały bowiem atmosferę tak bardzo, że rozdęła się ona niczym balon!

niedziela, 29 października 2017

Zorze polarne 6

Podstacja Chibougamau

Trwała pamiętna marcowa noc 1989 roku.....
Temperatura powietrza: - minus 6,8 stopnia Celsjusza, godzina 2. 44.
To właśnie była ta legendarna chwila, kiedy gigantyczne prądy błądzące znalazły słaby punkt w sieci energetycznej prowincji Quebec.


Na podstacji Chibougamau, tak zwany "stały kondensator korygujący", urządzenie o istotnym znaczeniu, oznaczony numerem 12, nie wytrzymał wzrostu napięcia i nastąpił wystrzał.
Huk!!
Błysk!
I snop iskier!
Po wystrzale następuje brak regulacji napięcia.
Kolejne zdarzenia rozgrywają się teraz w sekundach.

Brak regulacji napięcia w podstacji Chibougamau wytworzył najpierw wahania mocy, a potem także spadek mocy w 735 000 – woltowej sieci przesyłowej La Grande.
       Po dwóch sekundach wystrzelił drugi kondensator w Chibougamau i zaraz potem spaliły się kondensatory w odległych o 150 km stacjach Albanel i Nemiskau.
Fala awarii dociera do położonego na południe kompleksu Laverendrye.
Huk!
Oślepiające rozbłyski - i z następnych kondensatorów sypią się snopy iskier.
Zanim upłynęła minuta, Quebec utracił połowę systemu energetycznego.

Owszem, automatyczne systemy redukcyjne podjęły próbę przywrócenia równowagi obciążeń, jednak były one bez szans.
Sieć energetyczna prowincji padała.

Kolejne regiony i miasta błyskawicznie pogrążały się w ciemnościach. 
Po krótkiej chwili w całym Quebecu zapanowała ciemność. Widoczna była tylko falująca zorza....




Skutki awarii dotknęły miliony mieszkańców, zamknięto metro i port lotniczy Dorval. Odbiorcy byli pozbawieni prądu przez 9 godzin, a ogólny koszt awarii oceniono na 6 miliardów dolarów (1989 rok).
To tylko suche fakty, w następnym poście będą ciekawostki, które udało mi się zebrać....

PS. Ten wpis miał być jutro, ponieważ jednak Mirek z Gdańska zaciekawił się dalszym ciągiem (myślę, że nie on jeden) umieszczam wpis dzisiaj, z dedykacją dla Mirka.

Zorze polarne 5

Aktywny Obszar Słońca 5395

Był 9 marca 1989 roku, gdy astronomowie pracujący w Kitt Peak Solar Observatory w Arizonie dostrzegli na tarczy Słońca rozbudowujący się, silny rozbłysk.
       W zewnętrzne warstwy ziemskiej atmosfery uderzyła gigantyczna fala promieniowania ultrafioletowego i rentgenowskiego. Następnego dnia jeszcze potężniejsza erupcja w aktywnym obszarze 5395 wyrzuciła w przestrzeń kosmiczną chmurę gazów 35 krotnie przewyższającą rozmiarami naszą planetę. 
      Chmura burzowa poruszała się ze swoją zwykłą prędkością 400 kilometrów na sekundę i wieczorem 13 marca dotarła do Ziemi.
Obserwatorzy w Skandynawii i na Alasce ujrzeli ponadprzeciętne widowisko – spektakularną zorzę polarną, którą można było dostrzec daleko na południu, aż na Florydzie, Kubie i w Meksyku.

Ludzie, którzy nigdy przedtem nie widzieli podobnego zjawiska, obawiali się, że mogło dojść do ataku nuklearnego.
Niepokojono się także o los promu kosmicznego Discovery, który dopiero co wystartował.
       Chmura słonecznej plazmy wdarła się w ziemskie pole magnetyczne i wywołała monstrualny prąd elektryczny przepływający na wysokości zorzowej, czyli 100 kilometrów nad powierzchnią planety.
Prąd ten wirował i skręcał, obejmując zasięgiem dużą część Ameryki Północnej. Zorze polarne były przefantastyczne, bajkowo kolorowe i niesamowite, a w tym czasie niewidzialne prądy elektromagnetyczne toczyły walkę na nieboskłonie i wewnątrz skorupy planety.
      Pod obszarem Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanady i krajów skandynawskich przepływały potężne rzeki prądów.
Prowincja Quebec usytuowana jest na ogromnej tarczy geologicznej, która nie pozwalała prądom wzbudzonym w głębi Ziemi łatwo wydostać się na powierzchnię.

Ładunki elektryczne zmuszone były do szukania drogi ujścia....
Szukały, szukały, aż znalazły: - wybrały najprostszą drogę - poprzez linie energetyczne!
       Sieć energetyczna Hydro-Quebec charakteryzuje się bardzo długimi przewodami trakcyjnymi, co dodatkowo zwiększa natężenie prądów w niej zaindukowanych.
Kosmiczne prądy elektromagnetyczne w ułamku sekundy runęły w sieć Hydro-Quebec!
No i wtedy się zaczęło....


sobota, 28 października 2017

Zorze polarne 4

Zgodnie z przewidywaniami Birkelanda, cząstki wiatru słonecznego, którym udało się sforsować magnetyczną obronę Ziemi, tworzą silne prądy elektryczne.
     Prądy te nadpływają z przestrzeni kosmicznej i opadają w dół, ku błękitnej planecie, niczym szeroka na 15 tysięcy kilometrów rzeka, spływająca kaskadami z magnetosfery w kierunku owalu zorzowego, otaczającego bieguny Ziemi.
       Stamtąd płyną ponownie w górę. Elektrony i protony wnikają w atmosferę i zderzając się z drobinami tlenu i azotu, wywołują efekty świetlne.
Przeglądając zdjęcia zórz, fotografowanych jednocześnie z siedzibami ludzkimi, lub sztucznym światłem, trzeba przyznać, że są one równie ciekawe jak te z samą naturą.

Poświaty zielone i niebieskie powstają w interakcjach z tlenem, czerwone biorą się ze zderzeń z cząsteczkami azotu.
      Szerokie, niewidzialne, stratosferyczne rzeki elektryczności, w których natężenie sięga milionów amperów, są w stanie czasowo zmieniać parametry ziemskiego pola magnetycznego i wzniecać burze magnetyczne, w trakcie których jest uwalniana moc rzędu milionów megawatów!

       Elektryczność w powietrzu.

Pamiętam, że czułem ją jako dziecko przed każdą zbliżającą się, zwykłą letnią burzą. To zdarzało się wyłącznie na podwarszawskiej wsi, dokąd wyjeżdżałem na letniska.
      Być może był wtedy także czas burzy magnetycznej.
Dotykałem włosów na głowie, albo gołego kolana, a silne ładunki elektrostatyczne uderzały boleśnie w końce palców.
Przeskakującej iskrze towarzyszył także wyraźny trzask. Kiedy podrosłem, ta elektryczna nadwrażliwość znikła.

Natomiast prądy błądzące, spowodowane burzami magnetycznymi sprawiały kiedyś niemały kłopot telegrafistom.

Po wynalezieniu telegrafu w 1841 roku, a potem telefonu, kontynenty pokryła skomplikowana sieć rozległych systemów przewodów telegraficznych i telefonicznych.
    W trakcie burz na Słońcu, prądy elektryczne, indukowane przez zmieniające się pole magnetyczne Ziemi, były tak silne, że telegrafiści nie musieli korzystać z baterii, aby wysyłać depesze.
Prądy te stwarzały jednak wiele nieprzyjemnych doznań: włosy na głowie stawały na przykład dęba!
      Na amerykańskim Dzikim Zachodzie zdarzyły się nawet przypadki niewyjaśnionych zgonów wśród pracujących telegrafistów – ustawała praca serca.

W późniejszych latach zaczęto rejestrować anomalie prądowe powodowane przez burze słoneczne.
      I tak w marcu 1940 roku w kablu atlantyckim łączącym Szkocję z Nową Fundlandią, odnotowano napięcie 2600 woltów. Ta sama burza spowodowała przerwy w dostawie energii elektrycznej w Nowej Anglii, Nowym Jorku, Pensylwanii, Minnesocie, kanadyjskich prowincjach Quebec i Ontario.
     Przewody trakcji elektrycznej stanowią bowiem kuszący cel dla burz magnetycznych, ponieważ łączą się z gruntem poprzez przewody zerowania stacji transformatorowych i umożliwiają przepływ elektryczności po linii najmniejszego oporu.
     Silne prądy indukowane przez burze trafiają do transformatorów, które nie są zaprojektowane na to, aby radzić sobie z prądami tego typu. Dlatego pojawiają się gwałtowne skoki napięcia w sieci.
To są problemy dotykające wszystkich dostawców prądu działających na dużych szerokościach geograficznych.
     Nadszedł marzec 1989 roku.....

piątek, 27 października 2017

Zorze polarne 3

Aby napisać o tajemnicy kryjącej się w zorzach polarnych, trzeba zacząć od Słońca.
Mówi się, że Słońce jest życiodajne.
Czy to tylko takie rolnicze porzekadło?
Weźmy na przykład liść, zielony liść, który wyrasta na wiosnę. Jak działa to naturalne urządzenie?
Zamienia światło w energię.

Ludzie spróbowali stworzyć sztuczny liść z zachowaniem jego działania i wyszło ogniwo słoneczne, zamieniające światło słoneczne na prąd elektryczny.
        A więc ten prehistoryczny wynalazek Miss Ewolucji, kiedy wyposażyła cząsteczki w umiejętność ujarzmienia energii słonecznej, stoi u podstawy zorganizowania się w pierwsze prymitywne formy życia. To była umiejętność korzystania z tego co jest, oraz wejście na ścieżkę ewolucji.
      W pewnym sensie, antyczne mity i legendy mówią prawdę: - był czas, kiedy Słońce było bogiem.
Jesteśmy stworzeniami zrodzonymi przez Słońce.

Pod koniec XIX wieku, facet o nazwisku Maunder, (oczywiście pasjonat, bo tylko pasjonaci popychają świat do przodu) badał zależność pomiędzy aktywnością Słońca, a wahaniami pola magnetycznego Ziemi.
       W tych czasach już było wiadomo, że istnieje około 11 letni cykl plam na Słońcu, który te wahania wywołuje.
Była taka wiadomość, jednak większość skostniałego świata ówczesnej astronomii w zależność „plamy = wpływ na pole magnetyczne Ziemi”, po prostu nie wierzyła.
       Maunder nie wdawał się w spory, odsunął się od negatywnego zgiełku i obserwował Słońce.
Nie należy patrzeć w Słońce bezpośrednio, jest to szkodliwe dla oczu. Gdybyśmy spojrzeli bezpośrednio na Słońce przy użyciu teleskopu czy nawet lornetki, ryzykujemy częściową lub całkowitą utratę wzroku
Nie jest to żadną przesadą - Galileusz, który jako pierwszy obserwował niebo przez lunetę, oglądanie Słońca przypłacił częściową ślepotą.
        Maunder o tym wiedział, dlatego wzroku nie stracił, był cierpliwy, obserwował w sposób bezpieczny i pisał:
W listopadzie 1882 roku tarczę słoneczną zaczęła przemierzać plama monstrualnej wielkości. Kiedy osiągnęła połowę drogi, 17 listopada, rozszalała się bardzo silna burza magnetyczna, wywołując gwałtowne poruszenia igły magnetycznej.
      Dziesięć lat później, w lutym 1892 roku, jeszcze większa plama pokazała się na Słońcu. Burza magnetyczna, którą wywołała, była silniejsza od tej z 1882 roku.
     Jedenaście lat później, w październiku 1903 roku, pojawiła się kolejna gigantyczna plama. Teraz burza magnetyczna była najgwałtowniejsza ze wszystkich, jakie odnotowano w czasach nam współczesnych”.

Ciekawostka: - wielki fizyk Wiliam Thompson, późniejszy lord Kelvin, który tak wiele osiągnął, także nie wierzył w odkrycia Maundera.
Nie wierzył także w Miss Ewolucję.
      Podczas kiedy Maunder miał rację, lord Kelvin miał wpływy i to jego poglądy przeważyły, cofając o całe dekady badania nad oddziaływaniem Słońca na Ziemię.
     Jednak pasjonata nic nie jest w stanie zniechęcić. Maunder dalej prowadził obserwacje, zafascynowany problemem znikających i pojawiających się plam.
      
 Sto lat wcześniej (1781) Wiliam Herschel odkrył Urana i zauważył coś dziwnego, wskazując pięć nieregularnie występujących okresów, kiedy na Słońcu plam nie było. Wskazując na kilka okresów w XVII wieku, o długości od kilku do dwudziestu lat, wysunął tezę o przemijającym wpływie plam na klimat na Ziemi.
     Mianowicie w tych okresach musiał panować nieurodzaj, bo utrzymywały się wysokie ceny pszenicy....
Jako że podobne przyciąga pokrewną energię, w ręce Maundera wpadła praca Douglassa, w której ów ogłosił zależność pomiędzy cyklem plam na Słońcu a przyrostem drzew, obrazowanym w słojach corocznego przyrostu. Na podstawie badania słojów w drzewach długowiecznych, na przykład sekwojach, udowodnił występowanie w XVII wieku dłuższych okresów suszy i chłodu.
       Dziś ta nauka nazywa się dendrochronologią.
Maunder zmarł w 1928 roku, a jego praca nie doczekała się należytego uznania – pozostała niezauważona, podobnie jak brak plam słonecznych w XVII stuleciu – przez niemal 50 lat.
      Doceniony został, jak to często bywało, dopiero pośmiertnie.
Okres trwający od 1645 do 1717 roku nazwano Małą Epoką Lodową, albo Minimum Maundera.  
W wymienionym okresie było także minimum zórz polarnych....

 

Zorze polarne 1

Za oknem hula wiatr, coraz bardziej szaro i deszczowo, tylko patrzeć jak posypie pierwszym śniegiem, a więc to odpowiedni czas, aby na blogu w części astronomicznym, pokazały się wpisy i zdjęcia o kolorowym zjawisku pod tytułem zorza polarna.
Akcja we wpisach stopniowo się rozkręca, zupełnie jak w powieści sensacyjnej. 


Robert Falcon Scott, angielski polarnik, tak opisywał zorzę nad Antarktyką: ...”Kolorowe wachlarze gięły się i skręcały w fantastycznych serpentynach, niektóre zwijały się w spiralne kolumny. W kilka chwil pojawiały się i znikały, a z południa zdawał się nadciągać ku mnie szeroki świetlisty łuk”.



Juha Kinnunen mieszka w Finlandii, królestwie zórz polarnych. Tak opisuje swoje wrażenia: -”Każda zorza polarna jest wyjątkowa i żadna fotografia nie jest w stanie oddać nawet części jej piękna, czasem jednak udaje się wykonać takie ujęcie, że w jakiś trudny do wytłumaczenia sposób, obraz wypełniony jest tą wyjątkową aurą tajemniczości i zachwytu.
        Ten spektakl ma coś wspólnego z siłami nieziemskimi, bo protonowy wiatr słoneczny jest przecież nie z tego świata.
Przyczyną tych nocnych migotliwych świateł są zaburzenia powierzchni Słońca. To przewspaniały spektakl fundowany przez naturę. Oglądanie go ponad linią ciemnego lasu, gdzieś w środkowej Finlandii, z dala od ludzi i zakłócających noc sztucznych świateł, jest czymś absolutnie niesamowitym”.

Finlandia jest krajem o bardzo niskiej gęstości zaludnienia, kiedy się przez nią jedzie, spotyka się niemal wyłącznie jeziora i drzewa, bardzo rzadko dostrzegamy ludzkie siedziby.
Na tych szerokościach geograficznych zorze jaśnieją na niebie przez 15% roku. Lecz wystarczy wybrać się w podróż do położonej nieco na północ Laponii, aby cieszyć się nimi przez 75% roku!

środa, 25 października 2017

Zorze polarne 2

Jeśli mówimy o zorzach, obowiązkowo należy wymienić nazwisko następnego pasjonata - Birkelanda.
Norweg Kristian Birkeland (1867-1917) był niezwykle utalentowanym, ekscentrycznym naukowcem, zauroczonym przez zorze polarne.
 

Zajmował się burzami magnetycznymi na Ziemi, pochodzeniem Słońca, kometą Halleya, pierścieniami Saturna.
Na cześć tego naukowca, zorzowe strumienie elektronów, krążące wokół biegunów, nazwano prądami elektrycznymi Birkelanda.
        Tak więc Słońce obdarowuje Ziemię czymś więcej niż tylko światłem.
 

Są bowiem także inne rodzaje promieniowania, niewidzialne dla ludzkiego oka, są też chmury cząstek przenoszących ładunki elektryczne – wiatr słoneczny.
         Parametry słonecznego wiatru zostały zmierzone w 1962 roku przez zmierzającą w kierunku Wenus sondę kosmiczną Mariner 2.
Wiatr słoneczny jest złożony głównie z protonów i pędzi z prędkością 400 kilometrów na sekundę.
      Oprócz więc naszej zwykłej, codziennej ziemskiej pogody, która zależy od najniższych warstw atmosfery, istnieje jeszcze pogoda kosmiczna, panująca wysoko ponad naszymi głowami.
Część słonecznego wiatru dociera aż do górnych warstw atmosfery i wnika w nią nad biegunami.
     Uderzywszy z impetem w gęściejsze warstwy na wysokości 700 kilometrów, przekazuje część energii atomom i cząsteczkom tlenu oraz azotu. Tlen i azot wypromieniowuje z kolei nadwyżkę energii w postaci światła, rozjaśniając niebo fantazyjnymi, falującymi zmiennie kształtami i barwami. Najczęściej zorze roztaczają swój barwny blask sto kilometrów ponad naszymi głowami.
       Jednak zorze kryją w sobie coś więcej, czego oczy człowieka nie mogą dostrzec.....

Tęcza nad Maniowem

Lipiec 2017. Ostatni dzień w Woli Michowej - jutro wyruszam w kierunku Soliny. Cały dzień pada.
         Za chwilę zajdzie słońce, a przydałyby się zdjęcia eleganckiej tęczy – pomyślałem. 
Jest pełne zachmurzenie i już się właściwie zmierzcha, kiedy na kilkanaście minut, tuż przed zachodem, pokazuje się słońce.
       Deszcz dalej pada, słońce świeci, jest niesamowite, przyciemnione światło.
Będzie tęcza! I to ogromna! Bo wielka tęcza jest przy niskim słońcu – rano lub wieczorem. Do tego mam ciemne tło, zupełnie jak przy wieczornej tęczy z Wyspy Sobieszewskiej.
          Chwytam aparat i wypadam z Kołyby.
Jest! Jest tęcza! Podwójna! Nad Maniowem stoi ten anielski znak!
Teraz pasują tylko słowa psalmisty:

Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a Ziemią (Rdz.9,13)


Łazęgowy Ludek

Witam Czytelników powakacyjnie!

Bieszczady gdzieś wysoko i poza szlakiem.

Siedzę i patrzę, bo jest na co.
Pusto, pusto, pusto!
Ogrom przestrzeni bez ani jednego człowieka!

Tylko zdążyłem tak pomyśleć, i stało się według porzekadła: -”Nie wywołuj wilka z lasu”.
Nadszedł człowiek.
Dzień dobry i usiadł niedaleko, aby się posilić.
Zjadł, popił i rzekł: - Ładny widok.
- No! - Odpowiedziałem zwięźle.
- Pan z namiotem jak widzę, a ja tylko łazęguję.... odezwał się po dłuższym milczeniu.
- Ja także należę do tej kategorii – wyjaśniłem.
- To pan z miasta dużego w takim razie....
- Zgadł pan.                                                                                                           Nie zgadłem, panie, nie zgadłem! To pan sam zaliczył się do Łazęgowego Ludku. A Łazęgowy Ludek, panie miły, pochodzi głównie z wielkich miast, i snuje się lasami i górami w poszukiwaniu życia utrudnionego.           
       Jest to specjalne plemię ludzkie wyznające osobliwą religię, opierającą się na wierze, że umęczenie i niewygoda stanowią sens istnienia, a przyjmować je trzeba z radością i zadowoleniem – wyjaśnił ów.
I w takich oto okolicznościach poznałem kolejnego niezwykłego człowieka – biologa ewolucyjnego. A przecież Miss Ewolucja to moja aktualna miłość!

wtorek, 24 października 2017

Do przemyślenia inwestorom giełdowym



Dziś data 24 10 2017, suma cyfr to 17. Ta liczba niesie ze sobą ciemne wibracje, bardziej ponure niż 23. A więc to odpowiedni dzień na poniższy wpis.
     Nie ma przypadków: 
- ostatni przedwakacyjny wpis traktował także o śmierci, oraz
jest „groźnie” (dla inwestora który porusza się za trendem i trzyma pozycje krótkie jest „wesoło”) na polskiej giełdzie.
Od 12 października Wig 20 spada, po zaliczeniu podwójnego szczytu. Sytuacja technicznie przejrzysta.
O najbliższych datach zwrotu napiszę za kilka dni.

Azaliż dość wstępu.
Oto kilkanaście maili zagubionego inwestora, ostatni z sierpnia 2017.
Oczywiście próbowałem wspierać gościa. Swoje maile pomijam.

Witaj.Kiedyś kontaktowałem się z Tobą i podałeś mi tel.Jana- uzdrowiciela..Ja stary 58 letni dureń straciłem na giełdzie dorobek życia,do tego zadłużyłem się gdzie tylko mogłem.Ha ha nie mam wyjścia a nie potrafię przeskoczyć do lepszego dla mnie świata równoległego.Bóg jakoś milczy,nieczuły na moje wołania,nawet we snach nie raczy mnie odwiedzić,fakt że moja wiara raczej słaba....Może przyjdzie Ci na myśl jakieś mądre słowo,bo straciłem już zupełnie nadzieję.Czy jest wyjście z sytuacji bez wyjścia? Pozdrawiam.

Witaj.Dziękuję za odzew ale już nie ma dla mnie ratunku.Zapętliłem się do reszty,lont już odpalony.Wszystko zacznie walić się na początku przyszłego tygodnia tak że musiałbyś być (bez urazy)jakąś nadistotą aby mi pomóc.Życzę Ci szczęścia bo mnie akurat jego brakło,fakt zaraz po nim rozumu :-(

Witaj.Życie jest zgliszczem niespełnionych marzeń.Może nie każdy tak uważa ale przytłaczająca większość marzy o powrocie do pewnej chwili w życiu w której postąpiliby inaczej,zmieniając swój los.Nieraz rozmyślałem nad kwestią przeznaczenia,wolnej woli.....Pojęcie wszechmogącego Boga stawiałoby nas  jako odgrywających z góry znane role w teatrze życia.Odrzucając jego istnienie też można się nieźle zapętlić np teorią że przeszłość ,teraźniejszość i przyszłość istnieją równocześnie.Mówi się że nie ma sytuacji bez wyjścia,to jednak tylko słowa i tak naprawdę nie są żadną regułą.W tej chwili diabeł miałby wspaniałą okazję na podpisanie  korzystnego dla siebie cyrografu.Ha ha"smiej się pajacu choć serce płacze".Jesteś między innymi filozofem więc zrozumiesz moje rozterki egzystencjonalne i pojmiesz myśli nawet przeze mnie nienapisane.Ot, musiałem się komuś pożalić.Nieraz myślę czy nie jestem jakimś eksperymentem na wzór dr Mengele tylko sterowanym w jakimś niepojętym matrixie.Stoję przed ścianą a raczej na skraju przepaści a ruchoma  ściana za mną....Pozdrawiam.

Może i wyjdzie mi na dobre,przynajmniej ucieknę od kompletnej kompromitacji i ciągania po sądach.Fakt zostawię po sobie bagno ale w panice zacząłem ratować się lichwą  to mnie głównie wykończyło plus zagranie wbrew swojemu scenariuszowi na obicie na DAXie a już gąska była w zasięgu.Lont to przenośnia.Mam 3 metry dobrego sznurka,nawet już pętelka zawiązana z próbą generalną bo cykor mnie chwycił.....

Dziękuję za grzyba.Kiedyś lubiłem chodzić na grzyby,nawet jak nic nie znalazłem.Co do ducha to tak dziwnie się czuję jakby to była jakaś ułuda.Do końca myślę że stanie się jakiś cud.Nawet we śnie próbowałem szukać jakiejś podpowiedzi ale programowanie mi nie wyszło.Jakaś blokada antymistyczna...


Nie będę Ci więcej dupy zawracać.Chętnie bym przeżył nawet dla samego skontaktowania się z Tobą bo jesteś nietuzinkowym facetem.Jeszcze kupię jutro kilka zdrapek i dam szczęściu małą szansę,sam widzisz jak wielką.Jak do wtorku się nie odezwę znaczy się mam już spokój a może i gdzieś tam mnie potępią? Owszem wygląda to na pierd....z mojej strony tylko że ja podchodzę do tego poważnie i myślę że dam radę.Pozdrawiam i życzę Ci nieustającego szczęścia.

Witaj.Nie za jednym razem ale podczas całej kariery jakieś 600-700 tyś zł.Ostatnio niepotrzebnie zagrałem vabank bo mi brakowało do spłaty lichwiarskiej internetowej pożyczki.Niestety pogrążyłem się jeszcze o kilka tysięcy.Już jutro zacznie  zacznie się  karuzela.Nie wiem Zbyszku kogo winić los czy siebie.To że jestem głupi to nie moja wina.Pozdrawiam.

Prawnie to windykacja długów,komornik szkoda gadać.Wiem ,mają ode mnie o wieksze zobowiązania i z tego wychodzą jednak ja mam w kilku pozabankowych instytucjach na krótkie terminyTu nie pogada,do tego jak puszczą wici że jestem niewypłacalny to się wszyscy na mnie rzucą.Jeszcze dochodzi sprawa honoru a to jest bezcenne.Pozdrawiam.

Tak,wiem że uzależnia a najgorsze to właśnie to odbijanie straty.Już niby to zrozumiałem ale  miałem nóż na gardle skąd wyrwać gotówkę i popełniłem stare błedy.Idę do lekarza potem po zdrapki : :-) choć nie wiem czy to ma sens ale wizyta umówiona.Pozdrawiam.

Zdrapki niestety za 10 zł, osiem zł wygrane tak że kupię jeszcze jutro 4 z rana zeby nadzieja brzytwy się chwyciła.Dość późno ale pod koniec ubiegłego roku nauczyłem  się w miarę panować nad emocjami i nie ślępić na okrągło w notowania.Niestety straciłem dodatkowe źródło dochodu i mi się budzet nie domykał więc chciałem to nadrobić.Piszę nadrobić bo lekko ten 1-2 tysiące jestem w stanie na spokojnie na DAX w miesiąc wyskubać.Cóż chciałem szybciej i więcej ,i się pogrążyłem.Już wszystko pozamiatane.Dzięki za dobre słowo,k....zdaje mi się że to zły sen.Pozdrawiam.

Jeszcze mi "złe"do spamu Twoje posty zaczęło kierować.No to przeżyłeś też swoje.Ja mam dość specyficzną sytuację w domu więc honor mi pozostał tylko w tym sensie że mi nikt otwarcie w mordę nie plunie i nie strzeli.A nazwą mnie też takim i owakim,z resztą większość ludzi a rodzina na pewno.Niedawno ..... zmarł mi ojciec.Niestety nie udało mi się z mim skontaktować po śmierci,nie wierzył w istnienie po fizycznej śmierci ciała.

Witaj.Niestety nie liczą sie intencje tylko efekty działań.Wczoraj jakiś mistyczny znak dostała żona na tel.Najpierw zadzwoniła a potem przyszła mi pokazać(przebywam większość czasu i śpię w domu rodzinnym na przyległej ulicy).Moje imię wyszło jej w tel na czarnym tle nie mogła tego usunąć.Jak przyniosła to był taki czarny trójkąt rozwartokątny idący od mojego imienia.Nie ruszałem tego aby nie drążyć tematy bo żona wierzy w znaki ci była trochę przestraszona.A ja cóż, obiadu już nie zszamam bo jem gdy żona z pracy wraca.

Dziękuję za dobre słowo.Zastanawiałem się czy coś wypić dla kurażu ale spróbuję bez.A ch..z tym całym życiem.O 14 jak mama będzie oglądac odcinek tureckiego filmu ja wreszcie się wyzwole,k....zabrzmiało patetycznie,tylko mi matki żal (….) lata staruszka może ją to wykończyć.Żegnaj,niech to moje życiowe niewykorzystane szczęście przejdzie na Ciebie.Jeszcze mi na 4 zdrapki zostało to ok południa niech się Bozia spręży i pomoże :-)

Nie udało mi się ale ponowię wieczorem.Nawet tego nie potrafię zrobić jak należy.Kumpel zrobił to nawalony,może znieczulenie potrzebne.Miotam się Zbyszku.Zapieprzyłem mamusi z konta na 1 ratę i dzień życia sobie kupiłem.Myślałem że się podduszę sznurem i osunę ale nie wyszło.W fachowych opisach jest że wystarczy 4 kg nacisku na linkę bo przecież na sznurówkach to robią.O k...ale musisz wariata jeszcze znosić oby jak najkrócej. Do niezobaczenia.