Za
oknem hula wiatr, coraz bardziej szaro i deszczowo, tylko patrzeć jak posypie pierwszym śniegiem, a
więc to odpowiedni czas, aby na blogu w części
astronomicznym, pokazały się wpisy i zdjęcia o kolorowym zjawisku
pod tytułem zorza polarna.
Akcja we wpisach stopniowo się rozkręca, zupełnie jak w powieści sensacyjnej.
Akcja we wpisach stopniowo się rozkręca, zupełnie jak w powieści sensacyjnej.
Robert
Falcon Scott, angielski polarnik, tak opisywał zorzę nad
Antarktyką: ...”Kolorowe wachlarze gięły się i skręcały w
fantastycznych serpentynach, niektóre zwijały się w spiralne
kolumny. W kilka chwil pojawiały się i znikały, a z południa
zdawał się nadciągać ku mnie szeroki świetlisty łuk”.
Juha
Kinnunen mieszka w Finlandii, królestwie zórz polarnych. Tak
opisuje swoje wrażenia: -”Każda zorza polarna jest wyjątkowa
i żadna fotografia nie jest w stanie oddać nawet części jej
piękna, czasem jednak udaje się wykonać takie ujęcie, że w jakiś
trudny do wytłumaczenia sposób, obraz wypełniony jest tą
wyjątkową aurą tajemniczości i zachwytu.
Ten
spektakl ma coś wspólnego z siłami nieziemskimi, bo protonowy
wiatr słoneczny jest przecież nie z tego świata.
Przyczyną
tych nocnych migotliwych świateł są zaburzenia powierzchni Słońca.
To przewspaniały spektakl fundowany przez naturę. Oglądanie go
ponad linią ciemnego lasu, gdzieś w środkowej Finlandii, z dala od
ludzi i zakłócających noc sztucznych świateł, jest czymś
absolutnie niesamowitym”.
Finlandia
jest krajem o bardzo niskiej gęstości zaludnienia, kiedy się przez
nią jedzie, spotyka się niemal wyłącznie jeziora i drzewa, bardzo
rzadko dostrzegamy ludzkie siedziby.
Na
tych szerokościach geograficznych zorze jaśnieją na niebie przez
15% roku. Lecz wystarczy wybrać się w podróż do położonej nieco
na północ Laponii, aby cieszyć się nimi przez 75% roku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz