sobota, 28 października 2017

Zorze polarne 4

Zgodnie z przewidywaniami Birkelanda, cząstki wiatru słonecznego, którym udało się sforsować magnetyczną obronę Ziemi, tworzą silne prądy elektryczne.
     Prądy te nadpływają z przestrzeni kosmicznej i opadają w dół, ku błękitnej planecie, niczym szeroka na 15 tysięcy kilometrów rzeka, spływająca kaskadami z magnetosfery w kierunku owalu zorzowego, otaczającego bieguny Ziemi.
       Stamtąd płyną ponownie w górę. Elektrony i protony wnikają w atmosferę i zderzając się z drobinami tlenu i azotu, wywołują efekty świetlne.
Przeglądając zdjęcia zórz, fotografowanych jednocześnie z siedzibami ludzkimi, lub sztucznym światłem, trzeba przyznać, że są one równie ciekawe jak te z samą naturą.

Poświaty zielone i niebieskie powstają w interakcjach z tlenem, czerwone biorą się ze zderzeń z cząsteczkami azotu.
      Szerokie, niewidzialne, stratosferyczne rzeki elektryczności, w których natężenie sięga milionów amperów, są w stanie czasowo zmieniać parametry ziemskiego pola magnetycznego i wzniecać burze magnetyczne, w trakcie których jest uwalniana moc rzędu milionów megawatów!

       Elektryczność w powietrzu.

Pamiętam, że czułem ją jako dziecko przed każdą zbliżającą się, zwykłą letnią burzą. To zdarzało się wyłącznie na podwarszawskiej wsi, dokąd wyjeżdżałem na letniska.
      Być może był wtedy także czas burzy magnetycznej.
Dotykałem włosów na głowie, albo gołego kolana, a silne ładunki elektrostatyczne uderzały boleśnie w końce palców.
Przeskakującej iskrze towarzyszył także wyraźny trzask. Kiedy podrosłem, ta elektryczna nadwrażliwość znikła.

Natomiast prądy błądzące, spowodowane burzami magnetycznymi sprawiały kiedyś niemały kłopot telegrafistom.

Po wynalezieniu telegrafu w 1841 roku, a potem telefonu, kontynenty pokryła skomplikowana sieć rozległych systemów przewodów telegraficznych i telefonicznych.
    W trakcie burz na Słońcu, prądy elektryczne, indukowane przez zmieniające się pole magnetyczne Ziemi, były tak silne, że telegrafiści nie musieli korzystać z baterii, aby wysyłać depesze.
Prądy te stwarzały jednak wiele nieprzyjemnych doznań: włosy na głowie stawały na przykład dęba!
      Na amerykańskim Dzikim Zachodzie zdarzyły się nawet przypadki niewyjaśnionych zgonów wśród pracujących telegrafistów – ustawała praca serca.

W późniejszych latach zaczęto rejestrować anomalie prądowe powodowane przez burze słoneczne.
      I tak w marcu 1940 roku w kablu atlantyckim łączącym Szkocję z Nową Fundlandią, odnotowano napięcie 2600 woltów. Ta sama burza spowodowała przerwy w dostawie energii elektrycznej w Nowej Anglii, Nowym Jorku, Pensylwanii, Minnesocie, kanadyjskich prowincjach Quebec i Ontario.
     Przewody trakcji elektrycznej stanowią bowiem kuszący cel dla burz magnetycznych, ponieważ łączą się z gruntem poprzez przewody zerowania stacji transformatorowych i umożliwiają przepływ elektryczności po linii najmniejszego oporu.
     Silne prądy indukowane przez burze trafiają do transformatorów, które nie są zaprojektowane na to, aby radzić sobie z prądami tego typu. Dlatego pojawiają się gwałtowne skoki napięcia w sieci.
To są problemy dotykające wszystkich dostawców prądu działających na dużych szerokościach geograficznych.
     Nadszedł marzec 1989 roku.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz