Jeśli
mówimy o zorzach, obowiązkowo należy wymienić nazwisko następnego
pasjonata - Birkelanda.
Norweg
Kristian Birkeland (1867-1917) był niezwykle utalentowanym,
ekscentrycznym naukowcem, zauroczonym przez zorze polarne.
Zajmował
się burzami magnetycznymi na Ziemi, pochodzeniem Słońca, kometą
Halleya, pierścieniami Saturna.
Na
cześć tego naukowca, zorzowe strumienie elektronów, krążące
wokół biegunów, nazwano prądami elektrycznymi Birkelanda.
Tak
więc Słońce obdarowuje Ziemię czymś więcej niż tylko światłem.
Są
bowiem także inne rodzaje promieniowania, niewidzialne dla ludzkiego
oka, są też chmury cząstek przenoszących ładunki elektryczne –
wiatr słoneczny.
Parametry
słonecznego wiatru zostały zmierzone w 1962 roku przez zmierzającą
w kierunku Wenus sondę kosmiczną Mariner 2.
Wiatr
słoneczny jest złożony głównie z protonów i pędzi z prędkością
400 kilometrów na sekundę.
Oprócz
więc naszej zwykłej, codziennej ziemskiej pogody, która zależy od
najniższych warstw atmosfery, istnieje jeszcze pogoda kosmiczna,
panująca wysoko ponad naszymi głowami.
Część
słonecznego wiatru dociera aż do górnych warstw atmosfery i wnika
w nią nad biegunami.
Uderzywszy
z impetem w gęściejsze warstwy na wysokości 700 kilometrów,
przekazuje część energii atomom i cząsteczkom tlenu oraz azotu.
Tlen i azot wypromieniowuje z kolei nadwyżkę energii w postaci
światła, rozjaśniając niebo fantazyjnymi, falującymi zmiennie
kształtami i barwami. Najczęściej zorze roztaczają swój barwny
blask sto kilometrów ponad naszymi głowami.
Jednak
zorze kryją w sobie coś więcej, czego oczy człowieka nie mogą
dostrzec.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz