Przypuśćmy, że udaję się w podróż w przeszłość i odwiedzam swoją babcię w czasie, gdy była młodą, niezamężną dziewczyną.
Oczywiście babcia nie ma pojęcia, że jestem jej
przyszłym wnukiem. Cieszę się tym spotkaniem z młodą babcią i namawiam ją na
wyprawę w ukochane Bieszczady.
Wyruszamy i wieczorem docieramy w odludne miejsce
biwakowe. Dzień jest pogodny, a więc niebo wygwieżdżone. Z zadartymi głowami sprawdzamy
wielokrotnie, czy Wielki Wóz liczy 7,
czy też 8 gwiazdek.
Wokół nieziemsko uroczo, azaliż dochodzi do
tragedii: - w środku nocy napada na nas głodny niedźwiedź. Rzucamy się do ucieczki w ciemnościach, czyli po tak zwanym omacku. Babcia niestety nie ma szans, jako
że biegnie wolniej, tudzież wzięła i przewróciła się zahaczając o korzeń.
I zaprawdę powiadam Wam: stało się, co miało się stać – babcia została zjedzona.
Następuje fabuła znana z filmu „Powrót do przyszłości” – moja matka się nie rodzi, ja także nie mam prawa przyjść na świat.
Jeśli się nie rodzę, to w takim razie jak mogłem udać się w przeszłość
i przyczynić do śmierci babci?
Fizyk David Deutsch z Oxford University, ekspert od teorii wielu światów, prowadził
szczegółowe studia nad łamigłówką podróży w czasie, szukając różnych możliwych rozwiązań. Wymyślił na przykład sytuację być może jeszcze bardziej
irytującą niż opisany powyżej „paradoks babci”.
Oto
podróżnik w czasie z roku 1998 udaje się w niedaleką przyszłość, bo do roku 2005
i tam dowiaduje się o rewolucyjnym równaniu opisującym Wielką Unitarną Teorię Pola.
Praca na ten temat ukazała się akurat w czasopiśmie
„Physical Reviev”, a jej autorem jest
nikomu nie znany młody uczony o nazwisku Frank
Weinstock.
Nasz podróżnik zaopatrzony w kopię artykułu wraca
do swojego czasu i zaczyna poszukiwać owego młodego uczonego.
Zaczyna szukać, ponieważ należy do grupy ludzi
przyzwoitych. Jak mówią niektórzy: - przyzwoitym być warto, chociaż się nie
opłaca.
Nasz podróżnik mógł tylko odrobinę wyprzedzić
właściwego autora i nikt by mu nie podskoczył.
(Zobacz kto wynalazł radio).
Ad meritum: - nasz podróżnik należy do przyzwoitych i dociera do poszukiwanego człowieka, Franka Weinstocka, który okazuje się studentem
pierwszego roku fizyki na uniwersytecie w swoim rodzinnym mieście. Podróżnik
wręcza studentowi kopię pobraną w 2005 roku, którą Frank czyta, na początku jest zmieszany, potem wstrząśnięty, a praca
coraz bardziej mu się podoba i po pewnym czasie nie tylko się z nią zgadza, ale
i publikuje ją pod swoim nazwiskiem dokładnie w dniu, w którym miało to się
stać.
Niby
jest ok. więc gdzie tu paradoks?
Paradoksem są prawa autorskie! I to nie byle jakie
prawa, bo dotyczące rozprawy znakomitej.
Kto mianowicie jest autorem pracy? Kto dokonał
odkrycia?
Nie mógł to być Frank Weinstock, ani też nasz podróżnik w czasie, który gnębiony
swoją przyzwoitością owemu tę pracę dostarczył.
Kto jest więc autorem?
I to właśnie pytanie nie tylko pozostaje bez
odpowiedzi, ale i tudzież budzi spory niepokój.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz