Był wątek japoński, dziś kolej na fiński.
(Do kompletu przydałby się jeszcze wątek chiński i
świński).
Pewien wieśniak ożenił się kiedyś i szybko odkrył,
że żona bez przerwy mu się sprzeciwia: - robi wszystko, czego wieśniak by nie
chciał, a nie robi niczego, o co ją prosi.
Zbliżały się święta i chłop, który był z natury
łagodny i nienawidził kłótni, chciał chociaż gwiazdkę spędzić w spokoju, jak to
na święta przystało. Myślał więc nad sposobem, jak by tu zarządzić, aby było
godnie zarówno od strony jadła jak i napitku.
Wpadł
w końcu na pewien pomysł i tak rzecze do żony:
- Nadchodzi
Gwiazdka, ale nie piecz placków, bo to dla nas biedaków za drogo.
- A właśnie
że napiekę placków i to jeszcze ile!
Mąż dalej udaje: - No skoro placków napieczesz, to wódki sobie na pewno już nie kupimy.
- A właśnie,
że kupimy!
– burknęła żona.
- To chociaż
kawy nie kupuj – mówi chłop.
- A właśnie
że kupię!
- Skoro już
kupisz wódkę i kawę, to chociaż gości nie zapraszaj.
- A właśnie
że zaproszę i to jeszcze ilu!
- Jeśli tak,
to nie sadzaj mnie na honorowym miejscu i wódki do ręki nie dawaj.
- A właśnie
że dam i jeszcze każę ci pić!
W taki oto sposób udało się wieśniakowi spędzić
całkiem miłe święta.
Były nie tylko placki, ale i pierogi, była wódka,
a gości zjechało się wielu.
Atoli świąteczna radość się skończyła i zaraz
potem żona stała się nie tylko jeszcze bardziej kłótliwa, ale i złośliwa.
W końcu chłop, który nie mógł zaznać nawet chwili
spokoju, pomyślał tak: - dość już tego!
Muszę się pozbyć tej wrednej baby!
Nadeszło lato, a z nim pora sianokosów. Poszedł gospodarz na łąkę, przez którą przepływała bystra rzeka, a nad nią przerzucona była drewniana kładka. Naciął ci on siekerecką tę kładkę tak sprytnie, aby utrzymała jego ciężar, a załamała się pod ciężarem grubej żony.
Po wykonaniu pomysłu wrócił do domu i mówi:
- Jest
pogoda, pójdę na łąkę kosić, a ty siedź w domu!
- A właśnie
że pójdę z tobą!
Poszli więc razem. Kiedy dotarli do kładki,
wieśniak pierwszy przeszedł ostrożnie kładkę i z drugiego brzegu krzyczy:
- Przechodź
ostrożnie jak ja i nie skacz jak będziesz na środku kładki, bo wydaje mi się,
że kładka jest już słaba.
- A właśnie
że będę skakać! – odrzekła baba, wbiegła na kładkę i podskoczyła.
Wtedy stało się, co miało się stać – kładka
przełamała się, baba wpadła do wody i popłynęła wraz z bystrym prądem.
Chłop rzucił się na ratunek wzdłuż brzegu, atoli
pod prąd rzeki, żeby to niby nieść pomoc żonie.
Tę
pogoń zauważyli inni kosiarze, którzy akurat pracowali nieopodal i krzyczą:
- Nie w tę
stronę biegnij! Twoja żona z prądem płynie!
- Tak wam
się tylko wydaje – odpowiedział się wieśniak – moja żona całe życie robiła mi wbrew, to pewnie i teraz płynie
odwrotnie.
Słysząc to, kosiarze pokiwali głowami i pomyśleli:
- Pewnie to i lepiej będzie dla ciebie
chłopie, jeśli swojej baby już nie znajdziesz.
Bajka fińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz