Z niedzieli na poniedziałek była kulminacja fali na Wiśle. Woda w Wiśle - Przekopie płynie z szybkością dwudziestu kilometrów na godzinę, niosąc gałęzie, trawę, konary i śmieci niestety. Potem te butelki i plastiki zbiera JEDNA!!! kobieta na odcinku czterech kilometrów, od Sobieszewa do Mewiej Łachy. Traktor codziennie ciągnie przyczepę pełną worków. Jest czysto.
Prom w Świbnie nie kursuje od piątku - przyjeżdżam tu rowerem dwa razy dziennie, aby przejechać się po Bulwarze Jednej Mili.
Stoją przy niej w większości jeszcze autentyczne domy niemieckich rybaków.
Najładniejsze są domy z pruskiego muru. Oto jeden z nich do wyburzenia już niestety.(wpisał się na końcu)
Dużo jeżdżę na rowerze - od Mewiej Łachy, aż do rezerwatu Ptasi Raj i wkoło wyspy. Niepowtarzalna jest jazda po brzegu morza, tuż przy falach. Jeden tylko warunek musi być spełniony: - morze powinno mieć krótką falę. To się zdarza często, morze wygląda wtedy jak jezioro, bo przecież to nie jest pełne morze, tylko zatoka.
Codziennie dosłownie gna mnie nad morze. Najpierw rano, a nawet bardzo rano, wczoraj na przykład byłem przed wschodem słońca, o 3.20. (zdjęcie na końcu posta)
Gdy wschodzi słońce, bardzo dobrze widać bursztyny wyrzucone przez fale.
One się tak magicznie świecą gdy idę raniutko pod słońce….. świecą się dosłownie bursztynowo. Najwięcej jest wiadomo: bursztynowego piasku. Schylasz się, a to, co tak świeciło okazuje się maleńką drobinką. Te na zdjęciu są nieco większe, wielkości groszku, tylko w zbliżeniu wydają się takie duże. Niemniej wyglądają bardzo .....bursztynowo.
Bawię się fotografowaniem pod światło tych kolorowych cudów morza.
Bursztyny, pusta plaża, maj nad polskim morzem to jest piękny czas: nie ma ludzi, rano nikogusieńko, a morze jest tak ciche, że słychać ptaki z lasu za wydmami, chociaż plaża jest tu szeroka na 100 - 150 metrów.
Po rannym bursztynowaniu jeżdżę po pieczywo do piekarni w Sobieszewie (niemiecki Bohnsack), na szosie ruch żaden, podobny do ruchu na bieszczadzkiej szosie Cisna-Komańcza, teraz zwłaszcza ruch jest nikły, bo prom nie pływa.
Na wydmach kwitną róże.
Pokazały się grzyby jako dodatkowa atrakcja.
Morskie zachody słońca....
W Gdańsku byłem na nocy muzeów.
Chodzę z aparatem i czatuję na okazje fotograficzne. Ta tęcza budowała się pół godziny. Gdy stanęła w pełnej krasie, świeciła 55 minut! Zrobiłem kilkadziesiąt zdjęć.
Po zniknięciu tęczy odwróciłem aparat na zachód…..
Nie jest fantastycznie?
tylko oczy pozostało karmić,a dusza uniesie wyżej,, więcej nie potrzeba...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Mirek