piątek, 9 maja 2014

Ptaszek z Tarnicy





Szczyt i upał, upał i szczyt.
Na szczycie Tarnicy tłum oczywiście, bo jest dopiero południe. Zmieniłem koszulę na świąteczną, jako że dla mnie była niedziela (jak każdego dnia zresztą) i usiadłem za barierką na śpiworze. Zabrałem się za jedzenie. I tu dzieje się coś niebywałego: - na bucie,  dokładnie na czubie mego buta usiadł ptaszek, taki nieco do wróbla podobny, tylko z długim ogonkiem.
       Ten ptaszek mógł usiąść na bucie z trzech powodów:
       - But był „rozmowny” – miał odklejoną podeszwę, a ptaszek chciał sobie pogadać.
       - Zapach buta spodobał się ptaszkowi.
       - trzeci powód pozostaje tajemnicą.
 Oniemniałem. Ludzie za barierką, za moimi plecami, którzy to zobaczyli, także oniemnieli. Ptaszek siedzi na bucie i czyści sobie piórka! Znaczy czuje się bezpieczny. Tyle nieprawdopodobnych zdjęciowych okazji przepuściłem, bo nie było aparatu pod ręką, a tu był.
Sięgam niegwałtownie po aparat i cyk. Ptaszek na bucie już nie siedział niestety, a taki był malowniczy! I trochę ciemne zdjęcia, ale i tak dokument jest.



    


  
Rzuciłem ptaszkowi kilka okruchów, gdyż zaczął wyciągać nitki ze śpiwora – znaczy pokazał, że głodny. Ale ptaszek olał okruchy z bułki. To kawałeczek suchej kiełbasy rzuciłem. ( Miałem, a jakże, dopiero w procesie wegetariańskim jestem ).
        Ptaszek zjadł natychmiast, pochodził jeszcze trochę, zakąsił świerszczem i po kilkunastu minutach odleciał. Sensacja w każdym razie była. 
       Podszedł do mnie chłopiec może sześcioletni, Wojtek i zapytał, czy ten ptak jest moją oswojoną własnością, skoro sobie tak po mnie chodził. Wyjaśniłem, że każdy ptak jest wolny,o ile człowiek nie zamknie go w klatce. I tak samo jest z człowiekiem: - jest wolny, gdy wyrwie się z klatki, jaką uszykowało dla niego społeczeństwo. 
     Pogadaliśmy z Wojtkiem w sposób niezwykle dojrzały o wolności. Nic dziwnego – jak się okazało, jego ojciec czyta Osho. Niesamowite, Wojtek nie chodzi jeszcze do szkoły, a ma mądrość starca. Zakolegowałem się z Wojtkiem. On także fotografuje, miał aparat, pokazywał mi swoje zdjęcia.
      A jak się nazywa ten ptaszek? Nie wiem. Mógłbym zajrzeć do albumu ptasiego, ale ja nie jestem profesjonalistą ornitologiem. To jest po prostu mięsożerny ptaszek z Tarnicy.

Potem poznałem dwóch panów z Izraela w moim wieku. Tu wymieniliśmy poglądy na tematy męsko-damskie. Chodziło konkretnie o rozwodzenie się, o odzyskiwanie wolności za cenę oskubania do imentu. Było wesoło, dowcipy tylko furkotały.
      - Jeśli nie układa ci się w małżeństwie wina leży po dwóch stronach: - żony i teściowej.
Żydzi są niedoścignieni w opowiadaniu dowcipów. Byliśmy zgodni, że człowiek powinien mieć dystans do świata i do siebie i powinien potrafić się z siebie śmiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz