Szczyt i upał, upał i
szczyt.
Na szczycie Tarnicy tłum oczywiście,
bo jest dopiero południe. Zmieniłem koszulę na świąteczną, jako że dla mnie
była niedziela (jak każdego dnia zresztą) i usiadłem za barierką na śpiworze. Zabrałem
się za jedzenie. I tu dzieje się coś niebywałego: - na bucie, dokładnie na czubie mego buta usiadł ptaszek,
taki nieco do wróbla podobny, tylko z długim ogonkiem.
Ten ptaszek mógł usiąść na bucie z trzech powodów:
- But był „rozmowny” – miał odklejoną podeszwę,
a ptaszek chciał sobie pogadać.
- Zapach buta spodobał się ptaszkowi.
- trzeci powód pozostaje tajemnicą.
Oniemniałem. Ludzie za barierką, za moimi
plecami, którzy to zobaczyli, także oniemnieli. Ptaszek siedzi na bucie i czyści
sobie piórka! Znaczy czuje się bezpieczny. Tyle nieprawdopodobnych zdjęciowych
okazji przepuściłem, bo nie było aparatu pod ręką, a tu był.
Sięgam niegwałtownie po
aparat i cyk. Ptaszek na bucie już nie siedział niestety, a taki był malowniczy!
I trochę ciemne zdjęcia, ale i tak dokument jest.
Rzuciłem ptaszkowi kilka
okruchów, gdyż zaczął wyciągać nitki ze śpiwora – znaczy pokazał, że głodny.
Ale ptaszek olał okruchy z bułki. To kawałeczek suchej kiełbasy rzuciłem. (
Miałem, a jakże, dopiero w procesie wegetariańskim jestem ).
Ptaszek
zjadł natychmiast, pochodził jeszcze trochę, zakąsił świerszczem i po
kilkunastu minutach odleciał. Sensacja w każdym razie była.
Podszedł do mnie
chłopiec może sześcioletni, Wojtek i zapytał, czy ten ptak jest moją oswojoną
własnością, skoro sobie tak po mnie chodził. Wyjaśniłem, że każdy ptak jest wolny,o ile człowiek nie zamknie go w klatce. I tak samo jest z człowiekiem: - jest wolny, gdy wyrwie się z klatki, jaką uszykowało dla niego społeczeństwo.
Pogadaliśmy z Wojtkiem w
sposób niezwykle dojrzały o wolności. Nic dziwnego – jak się okazało, jego
ojciec czyta Osho. Niesamowite, Wojtek nie chodzi jeszcze do szkoły, a ma
mądrość starca. Zakolegowałem się z Wojtkiem. On także fotografuje, miał
aparat, pokazywał mi swoje zdjęcia.
A jak się nazywa ten ptaszek? Nie wiem. Mógłbym zajrzeć do albumu ptasiego, ale ja nie jestem profesjonalistą ornitologiem. To jest po prostu mięsożerny ptaszek z Tarnicy.
Potem poznałem dwóch panów z
Izraela w moim wieku. Tu wymieniliśmy poglądy na tematy męsko-damskie. Chodziło
konkretnie o rozwodzenie się, o odzyskiwanie wolności za cenę oskubania do
imentu. Było wesoło, dowcipy tylko furkotały.
- Jeśli
nie układa ci się w małżeństwie wina leży po dwóch stronach: - żony i
teściowej.
Żydzi są niedoścignieni w
opowiadaniu dowcipów. Byliśmy zgodni, że człowiek powinien mieć dystans do
świata i do siebie i powinien potrafić się z siebie śmiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz