Jest pięknie.
Właściwie
nawet bosko jest.
Dlaczego jest bosko? Bo
mam dwie rączki i dwie nóżki, żyję, jest ciepło, kwitną kaczeńce i chce mi się
chcieć. Giga wesoło biega.
Idziemy torami kolejki
bieszczadzkiej, a potem drogą. Kiedy dawno temu kolejka jeździła, trasę
pomiędzy Nowym Łupkowem a Cisną pokonywała w pięć godzin. Także w lecie. A to
odległość tylko dwudziestu pięciu kilometrów. Pociąg ekspresowy to więc nie był.
Napiszę innym razem, jak wyglądała ta jazda w zimie, gdy pan Szkorbut jechał z
Nowego Łupkowa zmienić nieludzkiego doktora Herubina. ( Doktor od ludzi jest
ludzki, a od zwierząt jest nieludzki, jak już pisałem )
Znowu zachwycam się
dosłownie wszystkim wokół.
Jak się to mówi: - w duszy mi gra. To dobrze chyba?
Odłączam się od kolegów, i
schodzę nad bobrowisko. Bobrów nie widać, fotografuję za to płynącego zaskrońca.
Już Balnica. Wszystkie zdjęcia robię telefonem,
światłem zarządza wyłącznie słońce zza chmur.
Kolejka z Majdanu do
Balnicy już jeździ. Na szczęście nie dziś, dziś jest pusto i cicho.
Witamy się najpierw z
Wojtkiem
potem z Luną.
Wojtek wrócił z Afryki -
opowiada. Ale co tam Afryka, jesteśmy przecież w Bieszczadach i rozmowa szybko
schodzi na miejscowe sprawy istotne: - remont domu, wilki, niedźwiedzie, podłych
ludzi z okolicy, pogodę, kto już kleszcza przyniósł na sobie, kto umarł i
dlaczego tak młodo.
Rozmawiamy, ale także
obserwuję niebo. Chmurzy się. Zeskakuję z werandy, aby spojrzeć poza dom.
Oooooo! Idzie burza.
Nadpływa ciemna
chmura, od razu przyszło skojarzenie z wielką burzą, którą przeżyłem w ubiegłym
roku w Szwejkowie, gdy woda zalewała namiot.
Duży melanistyczny zaskroniec
grzejący się do tej pory poniżej werandy ewakuuje się szybko i nie daje szansy
Staszkowi na foto.
Na zachodzie Bozia zamyka właśnie ostatnie okno z chmur. Słychać pomruki nadciągającego opadu. Aniołkowie wiozą cysterny z wodą.
Grzmotnęło, najpierw stanęła ściana deszczu, a potem sypnęło
obficie gradem.
W ciągu dosłownie minuty,
temperatura spada o dziesięć stopni. Zrobiło się bardzo zimno, a na świat spłynęła mgła. To była jednak bardzo krótka, dziecinnie łagodna burza w porównaniu z tą z ubiegłego roku, którą przeżyłem w strażnicy w Łupkowie. Teraz pozostaje tylko wrócić z wycieczki........
Wędrowcze, pamiętaj o
gwałtownych załamaniach pogody w górach. Ciepła odzież i peleryna są niezbędne.
Ten post z chwili obecnej jest
ostatni jako przerywnik i po niedzieli wracam do wątku połonin 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz