Zbliżam się do Tarnicy. To oczywiste, że na niej
spędzę pod gwiazdami kolejną noc. Oczekiwanie na zmierzch, gdy już wszyscy
sobie pójdą, jest niepowtarzalne.
Obie baterie już mi siadają, oraz lewy but
stał się rozmowny – odkleiła się podeszwa. Jak dotąd te buty wytrzymały pięćset
kilometrów, ale tu wszystko szybciej się niszczy. Błoto natychmiastowe po deszczu,
i wielokrotnie wracałem w całkiem przemoczonych butach. W wilczych przesmykach
za buty łapią pędy jeżyn, a rano silna rosa na trawach w dolinach, po kilkuset
metrach buty robią się mokre – gdy tylko mogę nie chodzę przecież drogami, nie chodzę nawet
ścieżkami, gdy się da.
Gdy trawy wyschną, wysychają
także buty i taka huśtawka bardzo skraca ich żywot.
W bazie – w strażnicy na przełęczy
Łupkowskiej mam następne nowe buty. To trzecia para będzie. One powinny mnie
już doprowadzić do końca bieszczadzkich wakacji.
Bateria w telefonie trzyma w
normie – dziś trzeci dzień bez ładowania. ( następnego dnia problem się
rozwiązał, już nie miałem tego telefonu)
Aparatem cyknąłem trzysta
zdjęć, po powrocie zrobię niezły przesiew, bo za dużo tego.
Jak pisałem, zdjęcia robię
na najmniejszej przesłonie i czas krótszy, niż optimum – takie eksperymenty ze
światłem. A w ogóle to mogę cały dzień chodzić z aparatem i czatować na
odpowiednie światło i ujęcie. Na dobrą sprawę wszystkie eksperymenty lubię, w
każdej dziedzinie, chociaż piosenka mówi:- „Eksperymentów
zaprzestać, bo wyjdzie zero i nul, czy na plan własny nas nie stać? Bo my są
ziemi tej sól”.
A świat wokół mnie Tu i
Teraz jak wygląda?
Jest cudnie! Wręcz bajkowo!
Zobaczcie sami.
Dziś tylko jedno zdjęcie
Tarnicy w pełni dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz