Jest rano i przyjechałem właśnie
do Cisnej.
Mam stąd jechać do Łupkowa,
tam stoi mój dom…. Ale dziś tak pięknie, co mi tam plan jakiś?! Przecież trzeba
żyć spontanicznie, niech żyje wolność i swoboda!
Upalny, bezchmurny dzień, ale
żyć się chce!
Wchodzę do najbliższego sklepu, proszę o
podładowanie baterii do aparatu. Po pół godzinie przechadzam się po Cisnej już ze sprawnym aparatem. jest galeria
obrazów – ikon. Wchodzę.
A teraz wio do sławnej
Siekierezady!
Siekierezada
- Czyli druga pouczająca przygoda
Zbyszka z alkoholem w Bieszczadach.
Jeszcze w autobusie z Wołosatego
poznałem młode, szalenie sympatyczne małżeństwo. Mam szczęście do szalenie
sympatycznych ludzi dziś! Okazało się, że oni też jadą do Cisnej.
A więc Siekierezada. Miło,
ciemnawo, właściwie mrok, przyjemny chłód, bo na zewnątrz już upał na całego!
Piwo zimne więc. Ach, jak ono smakuje!
Siekierezada jest pełna
diabłów, ma wystrój diabelski. Były Anioły i ikony, to diabły są dla równowagi
W stół wbita wielka siekiera
z łańcuchami. Super! Jak zaczęliśmy się gościć……Było wspaniale. Nic nie jadłem,
to pamiętam.
Gdy opowiadam ludziom o Janie Gabrielu –
że nie przyjmuje pokarmów od 12 lat, nie je w ogóle, to zwykle pada pytanie: -
jak to nie je?
Bo jak można nie jeść? To
przecież niemożliwe.
Mówię: - on jest bretharianinem, odżywia
się praną, czyli światłem.
Ludzie nie mogą jednak tego
pojąć, jak można nie jeść i usiłują to zrozumieć.
Dlatego zadają dodatkowe
pytanie: - a pije?
Jan wypija dwie szklanki
herbaty, czy kawy dziennie, a więc odpowiadam - Jan pije…..
Nie czas w tym momencie na wyjaśnienia
– dlatego większość pojmuje to po swojemu, i odpręża się w jednej sekundzie.
„Aaaa!! Teraz to wszystko jasne! Kiedy
ja piję to także potrafię trzy dni nie jeść!”
A więc popiłem piwa i
zgodnie z zasadą o niejedzeniu - nic nie jadłem. Potem było wino firmowe postawione
przez szalenie sympatyczne małżeństwo. Wypiłem. Brrrr! Brrrr…Niedobre! Mocno
sztucznie pachnące. Brrrr!. Była godzina 12.00. Pani barmanka oddała mi
naładowany telefon. To jeszcze pamiętam.
A potem było Wspaniale, Radośnie i Wesoło.
A ile się działo!!!! Zabawa na całego!
Tylko, że mnie urwał się film i nic nie pamiętam.
Za to kilka razy od spotykanych
przypadkowo ludzi słyszałem: - ja ciebie znam przecież z Siekierezady. I to było
jakoś tak mówione dziwnie, że wolałem nie pytać o szczegóły. W każdym razie nie
pamiętałem tych spotykanych osób. Czyli niedobrze się zaczyna dziać.
Gdy załapałem gdzie jestem,
był już wieczór.
Stoję w Siekierezadzie na środku sali. Chyba tańczyłem
solo?
Rozejrzałem się za plecakiem – był na swoim miejscu za stołem. To
szczęście, bo tam aparat, a w nim 1500 zdjęć.
Portfel?
– był na swoim miejscu i to razem z kasą. ( Od pierwszej przygody alkoholowej w
Smolniku nosiłem przy sobie nie więcej niż siedem stów) Chyba mnie stawiali tym
razem, bo prawie nic kasy nie ubyło.
Poczułem
że powinienem opuścić ten lokal, choć nie byłem zmęczony. W pobliżu nikogo
znajomego, zarzuciłem przeto plecak i wyszedłem.
Autobus do Łupkowa stał się tylko wspomnieniem,
już dawno odjechał.
Miałem początkowo zamiar iść
na piechotę, ale po chwili do mnie dotarło, że to 25 kilometrów, trzeba
się więc pokrzepić - piwem najlepiej. Sklepy otwarte do nocy, muzyka dobiegała zewsząd,
jakiś dzień imprezowo - imieninowy wypadł. Same zabawy wokół, śpiewy i śmiechy rozbawionych
ludzi. Dalej było gorąco.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz