Ciąg dalszy posta: Czartowski
Monastyr.
Zgłaszali się ludzie do Monastyru,
aby podpisać cyrograf z diabłami i wymienić swą duszę na skarby. Nie wszyscy jednak
byli skorzy od razu cyrograf podpisywać. Nie wszyscy także chcieli duszę
stawiać za ułudę ziemskiego szczęścia. W Czartowskim Monastyrze i na to
znaleziono diabelski sposób.
Za trzydzieści reńskich
można sobie kupić dusiołka.
Wiszą one pod powałą na skórzanych
rzemykach - tylko brać, wybierać, bo różne są dusiołki.
- Jasienie od szczęścia do dziewek,
- Beskidniki od skarbów i pieniędzy,
- Smolniczki od bydła,
- Mokliki od koni,
- Połoninki od mocnej głowy do trunków,
- Kińczyki od choroby świętego Walentego i
wierszy pisania,
- Zubeńki od muzyki.
Kupisz sobie takiego
dusiołka i już umiesz grać na gęślikach, albo na basetli, lubo też dziewki do
ciebie lgnąć poczynają, choćbyś nawet był szkaradnego oblicza.
Powinniście wszakże pamiętać, że dusiołek
tylko do pewnego czasu pomaga, a potem zaczyna przynosić pecha.
Należy zatem pozbyć się go
w odpowiednim momencie.
Robi się tak:
Trzeba kupić ładną chustkę na jarmarku,
do tego czerwoną jak mak wstążkę i bułkę. W bułce powinno się zrobić otwór i
wetknąć weń dusiołka. Bułkę z dusiołkiem zawija się w chustkę i obwiązuje
wstążką, a potem zostawia to zawiniątko na jak najbardziej uczęszczanym
gościńcu. Ktoś znajduje takie zawiniątko, rozwija go, a tu dusiołek hop na
niego i jemu przez pewien czas będzie godziwie służyć.
Kiedyś i ja miałem takiego dusiołka,
Jasień mu było.
Przywiózł mi go z
Czartowskiego Monastyru Jędrek Połonina. Niebaczny przestrogi, przetrzymałem go
za długo i zdarzyło się nieszczęście.
Pewnego dnia moja
księżniczka zmieniła się w Babę Jagę. Teraz mam nowego dusiołka, ale nie powiem
jakiego. Może z nim lepiej mi się powiedzie niż z Jasieniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz