Czysty opis
Czułem się u kresu. Utrapiony, wymęczony śmiertelnie,
myślałem chwilami, że się już chyba przekręcę. Szósty jak długi rok to był
mojego sam na sam z otoczeniem rzeczywistym i nierzeczywistym i czułem się u
kresu nieludzkich moich sił. Bo byłem żywy kauczuk wtedy, kiedy rzuciłem
wszystko, zostawiłem wszystko za sobą i tak, jak stałem, poszedłem torami, żeby
się drugi raz narodzić, już prawdziwie, bez akuszerki, pieluszek i darmowego
mleka. I bez tej całej dalszej niewinnej dziecinady.
Nie pamiętam pierwszego dnia, pierwszych moich
narodzin. Pamiętam dobrze pierwszy dzień drugich moich narodzin. Szedłem więc
torami, potem drogą nad torami, pod wieczór deszcz lunął, zmokłem jak wrzucony
do stawu słonecznik. W ciemnej nocy zapłonęła mi głowa. Zimne dreszcze targały
świeżo posadzone drzewko.
Taki był, dobrze pamiętam,
pierwszy dzień drugich moich narodzin i tego samego dnia, bez ociągania, póki
żelazo gorące, chrzest się odbył, tak jak powiedziałem, ulewny. Hartowanie
stali. I wszystko dalej tak samo ostro i błyskawicznie następowało. Kołysanki
nie było, tylko cios za ciosem. Kilka tygodni po chrzcie w przychodni się
znalazłem, w poradni W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz