poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Narodzić się po raz drugi



Czysty opis

Czułem się u kresu. Utrapiony, wymęczony śmiertelnie, myślałem chwilami, że się już chyba przekręcę. Szósty jak długi rok to był mojego sam na sam z otoczeniem rzeczywistym i nierzeczywistym i czułem się u kresu nieludzkich moich sił. Bo byłem żywy kauczuk wtedy, kiedy rzuciłem wszystko, zostawiłem wszystko za sobą i tak, jak stałem, poszedłem torami, żeby się drugi raz narodzić, już prawdziwie, bez akuszerki, pieluszek i darmowego mleka. I bez tej całej dalszej niewinnej dziecinady.
Nie pamiętam pierwszego dnia, pierwszych moich narodzin. Pamiętam dobrze pierwszy dzień drugich moich narodzin. Sze­dłem więc torami, potem drogą nad torami, pod wieczór deszcz lunął, zmokłem jak wrzucony do stawu słonecznik. W ciemnej no­cy zapłonęła mi głowa. Zimne dreszcze targały świeżo posadzone drzewko.
Taki był, dobrze pamiętam, pierwszy dzień drugich moich na­rodzin i tego samego dnia, bez ociągania, póki żelazo gorące, chrzest się odbył, tak jak powiedziałem, ulewny. Hartowanie stali. I wszystko dalej tak samo ostro i błyskawicznie następowało. Koły­sanki nie było, tylko cios za ciosem. Kilka tygodni po chrzcie w przychodni się znalazłem, w poradni W. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz