-
Kim jestem?
-
Tyś jest swoim Ja. Tyś nazwiskiem. Podpisem na papierze. Wizytówką na drzwiach,
inicjałami na sygnecie, imieniem na kartce kalendarza. Próżnym słowem. Suchą
sylabą. Martwą literą.
-
Niczym więcej?
-
Niczym mniej.
-
Kim jestem? Inaczej.
-
Jest rzeka. Piękna, nieporównywalna, niepowtarzalna, zawsze nowa a
nieprzemijająca. Rzeka życia. Rzeka-życie.
Na
rzece jest most. Arcydziwaczny. Most, który nie wie, skąd wziął się, nie wie
też, po co wziął się, nie wie, czym jest, nie wie nad czym, nie wie nic, a
wszystko wydaje mu się. Nie widzi ani nawet nie domyśla się płynącej pod nim
rzeki życia. Wydaje mu się, że on jest rzeką życia.
Ty
jesteś tym mostem.
-
Kim jestem? Jeszcze inaczej.
-
Jest więzienie. W celi jest więzień, na wieży strażniczej jest strażnik. Ci
dwaj są jedną osobą. Więzień jest jednocześnie swoim własnym strażnikiem,
strażnik jest jednocześnie swoim własnym więźniem. Ale ci dwaj, więzień i
strażnik, nie widzą, że każdy z nich jest jednocześnie jednym i drugim. Nie widzą
tego, że są jedną osobą, bo są rozdzieleni, a są rozdzieleni, bo nie widzą, że
są jedną osobą. Sytuacja iście arcywięzienna, bezwyjściowa. Bo kiedy nawet od
czasu do czasu zdarza się więźniowi uciec z celi i z gmachu więzienia, to
ucieka on ze swoim niewidzialnym strażnikiem na karku i w konsekwencji to, co
wydawało mu się być wolnością, okazuje się być jedynie inną formą więzienia.
Tak samo strażnik wracający po służbie do domu w miasteczku zabiera pod czapką
niewidzialnego więźnia i nocą budzi się spocony i przestraszony, bo śni mu się
to, co może śnić się strażnikowi, to mianowicie, że więzień czmychnął z
więzienia. I choć mógłby ktoś powiedzieć, że - pomimo wszystko - jeden jest
bardziej nieszczęśliwy (więzień), a drugi mniej (strażnik), to nie ma pomiędzy
nimi istotnej, jakościowej, prawdziwej różnicy, jako że zarówno jeden, jak i
drugi nie są szczęśliwi.
Ty
jesteś tym więźniem i tym strażnikiem, celą i wieżą strażniczą, całym gmachem
więzienia i całą tak zwaną wolnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz