poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Kręgi w Odrach - przesilenie wiosenne 2013

Było niesamowicie. Nikogo oprócz nas  i  śnieg, który spadł w nocy - biało, cicho i radośnie (tak jakoś). Kiedy przechodziłam przez pierwszy krąg czułam radość (to chyba najlepsze słowo). Czasami śnieg stawał się bardzo głęboki, do połowy uda a czasem był tylko do pół łydki. Pamiętam, że mnie to zastanowiło ale równocześnie pomyślałam, że nie chce się zastanawiać dlaczego tak jest. Stałam dłuższą chwilę między kamieniami i starałam się skupić (jestem osobą, która ma poważne problemy ze skupieniem uwagi :). Kiedy czekałam na pozostałych miałam ogromną ochotę dotykać kamieni z kręgu - pamiętałam, że nie powinno się tego robić ze względu na porosty.
Potem poszliśmy tam gdzie jest „tron”. Obeszłam krąg i stanęłam po drugiej stronie, między drzewami, chyba obok kurhanu (niewielki pagórek przykryty śniegiem). Myślałam o czymś, pamiętam, że miałam w oczach łzy. Dziwne jest to, że już tego samego dnia nie mogłam sobie przypomnieć o czym wtedy myślałam. Leżałam wieczorem w łóżku i „odtwarzałam” sobie wizytę u kręgach i już wtedy nie mogłam sobie przypomnieć. Kiedy stałam obok kurhanu z prawej strony przyleciał kruk (bardzo lubię kruki i gawrony). Krakał i bardzo głośno leciał - słyszałam wyraźnie każde machnięcie skrzydłami. Pomyślałam sobie, że dwa dni wcześniej widziałam jak leci sowa i nie było słychać dosłownie nic i że w porównaniu ten kruk robi straszny rumor :) Potem weszłam do kręgu i usiadłam na kamieniu. I znów nie pamiętam o czym myślałam (relacja jak dobry ser - pełna dziur :) Wiem, że pojawiało się wiele myślo-uczuć. Pojawiały się i odchodziły. Chyba było m. in. coś o tym czym jest wolność i że trzeba umieć być samemu by móc być z kimś ale było też dużo więcej... Pod zamkniętymi powiekami pojawiały światła w różnych kolorach, tak jakby następowały po sobie. Najwięcej było bieli i czerwieni. Czułam się, jakby gałki oczne uciekały mi w górę. Pod koniec miałam wrażenie, że zewnętrzne kamienie kręgu tworzą kopułę nad kręgiem.
Kiedy wyszłam z kręgu powiedziałam, że kruki strasznie hałasują, nie to, co sowy ale okazało się, że nikt tego nie zauważył.
Ostatnia była Elipsa. Czułam się wypełniona energią, która była jakby złota. Nie wiem jak dokładnie to opisać bo z jednej strony jak o tym myślę, to mam wrażenie, że ta energia wchodziła od stóp a jednocześnie od czubka głowy. Ale też wiem, że ona płynęła przeze mnie jak strumień. Tak cz siak, w splocie słonecznym było duże przewężenie, coś jak zwężenie w klepsydrze. Bardzo chciałam, żeby to zwężenie zniknęło. Poczułam, że chyba już powinnam wyjść ale to zwężenie cały czas było - choć trochę mniejsze, więc jeszcze trochę zostałam ale niedługo bo poczułam, że już muszę wyjść. Potem miałam jeszcze pomysł, żeby choć na chwile wrócić do Elipsy ale wiedziałam, że to nie jest pomysł dobry :)
Kiedy wróciliśmy w południe na taras widokowy pomyślałam sobie „z powrotem w domu” i ta myśl mnie zdziwiła. Na tarasie nie mogłam się skoncentrować. Stałam, strącałam nogą śnieg i zastanawiałam się, czy można z tego wróżyć :))) Teraz jak o tym myślę, to chyba jakiś autosabotaż :) Ale czułam się bardzo dobrze i byłam spokojna (co ostatnio nie zdarzało się znowu tak często). Kiedy zamknęłam oczy znowu pojawiło się białe światło, czerwone i brązowe (choć w sumie ciężko sobie wyobrazić „brązowe światło”).
I to chyba już wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz