niedziela, 14 kwietnia 2013

Abraham i Izaak



 Abraham dostaje od Boga rozkaz: - ma zabić swego syna…..

Oddaję głos Leszkowi Kołakowskiemu.
 
       - Zakładam, że Abraham nie mógł mieć wątpliwości, co do boskiego pochodzenia rozkazu, miał on bowiem niezawodne sposoby porozumiewania się ze Stwórcą, dzisiejszym ludziom nieznane, obcował z nim często i nawet spoufalił się do pewnego stopnia ze Zwierzchnikiem. Biorę również pod uwagę sławną obietnicę, którą od niego otrzymał uprzednio: że uczyni zeń naród wielki, otoczony szczególnym błogosławieństwem i obdarzony wyjątkową pozycją w świecie.
Warunek był tylko jeden: absolutne posłuszeństwo władzy. Gdyby Abraham nie był pewien, czy Bóg naprawdę do niego przemawia, zamiar Boga byłby bez sensu.
        Bóg pragnął wypróbować wierność poddanego, musiał więc znaleźć środki, aby doprowadzić do jego umysłu niezłomne przekonanie, że taki właśnie rozkaz uzyskał od Zwierzchnika. W przeciwnym razie cel byłby chybiony.
     Innymi słowy, na Abrahamie ciąży odpowiedzialność za rację stanu.
Przyszły los ludu i wielkość państwa zależą od skrupulatnego wypełniania rozkazów bożych, ale Bóg żąda, aby zabił własne dziecko…..
Abraham miał naturę kaprala i przywykł do ścisłego trzymania się instrukcji z góry – nie był jednak nieczuły na los rodziny. Bóg, który polecił mu ofiarować syna w ofierze ognia, nie uważał za stosowne uzasadniać swoich rozkazów.
     Nie jest wszakże zwyczajem autokratów tłumaczyć się subalternom ze swoich poleceń.
Istota rozkazu boskiego polega bowiem na tym, że winien on być wykonany dlatego, że jest rozkazem, nie zaś dlatego, że jest rozsądny, skuteczny, przemyślany.
Nie ma potrzeby, żeby wykonawca rozumiał cel rozkazu – każdy inny system prowadzi nieuchronnie do anarchii i bezładu. Wykonawca, który pyta o racje otrzymywanych zleceń, jest siewcą nieporządku i demaskuje się jako bezpłodny rezoner, pyszałkowaty mędrek, w istocie rzeczy wróg zwierzchności, ładu społecznego i systemu.
      Ale kiedy rozkaz opiewa : - zabij własnego syna?

Konflikt Abrahama jest zwykłym konfliktem żołnierskim. Abraham ma świadomość, że znalazł się w sytuacji nienaturalnej. Dowodem na to jest okoliczność, że kiedy zbliżył się do miejsca ofiary, kazał sługom pozostać, skłamał, że udaje się z synem odprawiać modły, i pośpieszył w samotności dokonać okrutnej rozprawy.
Nie zdradził również synowi celu wyprawy. Nie chciał, by jedyny syn był świadom, że pada ofiarą własnego rodzica.
     Kiedy przyszli na miejsce, Abraham długo i z ociąganiem układał stos z przyniesionych polan żywicznych. Stos nie bardzo chciał się zbudować, drwa rozsypywały się po trawie i parokrotnie trzeba było zaczynać od nowa. Izaak nie brał udziału w tej pracy, przypatrywał się ojcu zalękniony, pytał czasem o coś nieśmiało, ale otrzymywał odpowiedzi mrukliwe i niechętne.
    Wreszcie nie można było dłużej przeciągać. Abraham nie chciał do końca uświadomić syna co do jego losu. To nie było zawarte w rozkazie, mógł więc oszczędzić dziecku przerażenia. Chciał go uśmiercić błyskawicznym ciosem od tyłu, wypróbowanym ciosem, przy którym nikt nie ma czasu uświadomić sobie, że ginie.
     Ale  to właśnie się nie udało. Izaak wdrapał się na stos, gdzie ojciec kazał mu poprawić jakiś  nieznaczący szczegół. W tej chwili Abraham podniósł ciężki brązowy miecz, którym zwykł ubijać woły od jednego ciosu…..
    I w tej samej chwili rozległa się stanowczy okrzyk anioła: - „Zatrzymaj się”!.
Zaraz po nim, drugi okrzyk grozy i przerażenia: - to Izaak odwrócił się i zobaczył ojca zastygłego z podniesioną bronią, z błyskiem brutalnej determinacji w oczach, z zaciśniętymi ustami i wyrazem zaciętej stanowczości na twarzy.
      Izaak wydał przeciągły krzyk i upadł zemdlony.
Bóg uśmiechnął się dobrodusznie i poklepał Abrahama po plecach.  „Dobrze się sprawiasz – powiedział z uznaniem. –Teraz wiem, że na mój rozkaz nie oszczędzisz własnego syna”.
    Po czym powtórzył dawną obietnicę rozmnożenia jego ludu i okazania pomocy w zgnieceniu wrogów.
Na tym historia się kończy. Wszystko skończyło się dobrze i w rodzinie było dużo śmiechu. Izaakowi pozostała tylko drobna dolegliwość: - od tej pory chwiał się na nogach i dostawał mdłości na widok ojca. Ale w końcu żył długo i pomyślnie.

Morał: Jakiś zniewieściały inteligent, powie może, że czy Abraham zabił syna, czy tylko podniósł miecz w zamiarze zabicia i ktoś go powstrzymał – to z punktu widzenia moralnego wszystko jedno.
My jednak wraz z Abrahamem jesteśmy przeciwnego zdania – my, prawdziwi mężczyźni. My oceniamy wyniki i wiemy, że wszystko jedno – chciał zabić, czy nie chciał zabić – skoro w końcu nie zabił. Dlatego śmiejemy się do rozpuku z fajnego kawału Pana Boga.
Ostatecznie sami widzicie, że to morowy chłop.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz