czwartek, 4 kwietnia 2013

Propaganda UB



Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. Aleje Ujazdowskie. Warszawa.
300 metrów od katowni Gestapo, Aleja Szucha. 
Swój ciągnie do swego.
PZPR. Jak powiedział Moczulski? Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji.
   To tu, w w dzisiejszym budynku Ministerstwa Sprawiedliwości, zrzucono z 4 piętra Anodę - uczestnika akcji pod Arsenałem. Zabić historię. Odciąć naród od korzeni, ale narody się budzą....

         Tylko propaganda...Kłam ile wlezie, wielbłądy uwierzą. Ich więcej jest.

 Ble . ble . ble.:-    Właściwa czystka etniczna rozpoczęła się w nocy 31 marca/1 kwietnia, kiedy to nieznane oddziały UPA lub SB (być może był to kureń "Siromancy" dowodzony przez "Jastruba") urządziły tzw. "krwawy april", zabijając w Żmijowiskach jedenaście osób, w Wólce Żrnijowskiej sześć, w Lipowcu dwie i w Lipowczyku także dwie osoby polskiej narodowości.
Lubaczów.

19 kwietnia do akcji ruszyła sotnia "Zalizniaka", paląc Rudkę i Brusno. W Rudce upowcy zamordowali 58 osób. W Bruśnie zdaniem J. Węgierskiego zginęło następnych 57 osób. Ponieważ tej informacji nie potwierdza Henryk Komański, skrzętnie notujący wszelkie przewinienia UPA w tym regionie, należy uznać, iż liczba ofiar była dużo niższa, najpewniej było to kilkoro mieszkańców.

            Fałszywka UB-
W nocy 24/25 (lub 26/27) kwietnia Ukraińcy rozrzucili w Lubaczowie i okolicy ulotki, domagając się opuszczenia przez Polaków tych okolic. Według J. Węgierskiego ich treść była następująca: "Do Polaków. Do dnia 28.4.1944 roku do godziny 24-tej rozkazujemy wam opuścić ukraińską etnograficzną ziemię. Kto nie podporządkuje się zarządzeniu w oznaczonym terminie, będzie ukarany śmiercią. (-) Terenowy prowidnyk OUN (-) Komendant UPA «Zakin»". 11 maja ulotki pojawiły się też w Lubaczowie. Ich treść była jednak inna: "Żydzi do ziemi, Polacy do ziemi, Niemcy do Berlina po Rzeszów Ukraina". Trudno powiedzieć, czy rozrzucili je członkowie UPA, czy np. jakaś grupa młodzieży. Jakkolwiek by było, rozrzucenie ulotek w mieście, gdzie Ukraińcy byli stroną słabszą, należy uznać nie tylko za zachętę do mordu, ale także za skrajną głupotę.
Zdaniem Alfonsa Filara jeszcze w sierpniu 1944 r. sotnia  „Zalizniaka" w powiecie lubaczowskim zabiła w Podlesiu ok. 30 Polaków. Informacja ta, ze względu na zawarte w książce Filara liczne przeinaczenia, budzi jednak pewne wątpliwości. Pewne jest, iż "Zalizniak" koniec 1944 r. spędził w okolicach Werchraty, gdzie z ręki jego ludzi zginęło kilka lub kilkanaście osób, które podejrzewano, czasem zapewne słusznie, o współpracę z NKWD i AK. Jednocześnie zorganizowano kilka zasadzek na oddziały sowieckie.

 Zwycięstwa militarne odnoszone przez UPA wprowadziły wśród żołnierzy nerwową atmosferę. Przeciwnika widziano nawet tam, gdzie go nie było. Przykładem takiego zachowania jest wydarzenie opisane przez Stanisława Wronę: "Czujka doniosła że z lasu słychać jak gdyby banderowcy szykowali się do ataku. Odpowiednie komendy i pierwsze miny moździerzowe poszły w powietrze. w lesie poniosło echem wybuchów. Z lasu jednak nie padł ani jeden strzał, co było dla nas zastanawiające. (...) Z nastaniem dnia zwiadowcy stwierdzili. że to żerujące dziki szukające żołędzi wśród opadłych liści były przyczyną alarmu, na co wskazywały ich tropy na rozmokłej nieco glebie."
   Jedna czota UPA zatrzymała dwa pułki? Nie, to był jeden rój tylko (drużyna)!

26 listopada w lesie koło Surmaczówki trzy grupy szturmowe utworzone z 7 i 9 pp natknęły się na oddział UPA znajdujący się w kilku bunkrach zbudowanych na wzgórzu w gęstym lesie. Tak opisuje to Stanisław Wrona: "W górę poszybowała czerwona rakieta, sygnał do rozpoczęcia natarcia (...) żołnierze pojedynczo skokami wysuwają się do przodu (...) milczące bunkry nagle ożyły, z otworów strzelniczych zieją ogniem karabiny maszynowe. Tyraliera nasza posunęła się do przodu zaledwie o kilka metrów." Po fiasku pierwszego sztrmu wojsko rozpoczęło ostrzał bunkrów z podciągniętej baterii dział 76 mm, lecz pociski eksplodowały na konarach drzew nie dolatując do celu. Przerwano więc ogień z dział i rozpoczęto ostrzał bunkrów z moździerzy. Po 10-minutowym ostrzale przystąpiono do drugiego szturmu. Również on się załamał. Po tych niepowodzeniach dowódca 7 pp ppłk Russijan ( ciekawe polskie nazwisko)
nakazał przerwać ataki i rozpocząć oblężenie. Dzięki temu upowcy w nocy przerwali pierścień i umknęli. Szokujące, iż w bunkrach była okrążona tylko jedna czota z sotni "Bałaja", licząca ledwie 28 osób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz