niedziela, 20 stycznia 2013

Ingo Swann - 17


          Powrót do Nowego Jorku

Axelrod spoglądał na mnie swymi spokojnymi oczami i delikatnie bębnił palcami po stole. Wiedziałem, że swoją wypowiedzią przyciągnąłem jego uwagę i nie myliłem się.
Zapytał: - Czy mógłbyś spisać swoje koncepcje?
Mogłem – i zrobiłem to. Pamiętam, że zapisałem całych 15 stron.

      Po tej cokolwiek zagadkowej prośbie, nastąpił uścisk dłoni, kaptur, lot helikopterem w towarzystwie bliźniaków. Tym samym samochodem odwieziono mnie do centrum Waszyngtonu i uwolniono na własną prośbę przy stacji kolejowej. Bliźniacy nie powiedzieli mi nic więcej ponad to, co musieli. Zacząłem się zastanawiać, czy to przypadkiem nie oni przylecieli z Księżyca.
     Przez kilka następnych miesięcy rozmyślałem nad tym , czy znajdą mnie Obcy i czy zniszczą mój mózg.
  Kiedy opuszczałem doskonale ukrytą kwaterę Axela, przypomniano mi o przyrzeczeniu dotrzymania tajemnicy przez najbliższych dziesięć lat.
     - Nie przejmuj się, Axel – nie mam zamiaru nadwerężać mojej reputacji, informując, że widziałem na Księżycu Obcych. Nikt by w to nie uwierzył.
     Przestrzegałem tej tajemnicy przez ponad dziesięć lat.
Na odchodnym, Axelrod zapytał mnie, czy byłbym w przyszłości zainteresowany dalszą współpracą.
     - Oczywiście – odpowiedziałem, bo cóż mogłem rzec innego, Jezu Chryste, Obcy na Księżycu i oficjalna  agencja badawcza – kto by się temu oparł?
     - W porządku – uśmiechnął się Axel.  – Zapomnij jednak o moim nazwisku. Nie będzie ono więcej używane. Skontaktujemy się z tobą w inny sposób. Jeśli ktokolwiek w przyszłości zapyta cię o miejsce w którym byłeś, lub o nazwisko Axelrod, nie będzie to nikt od nas. Dla naszego i swojego bezpieczeństwa zastosuj się do tej prośby.
   -Mój Boże! Byłem przerażony. W co ja się wplątałem?
Jego rada okazała się jednak pomocna, gdy w trzy lata później zadzwonił telefon.
     Człowiek, który telefonował przedstawił się jako Dallons, powiedział, że jest reporterem piszącym o organizacjach rządowych tuszujących fakty związane z UFO.
     Odrzekłem, że nie wiem nic na ten temat. Powiedziałem, że znam kolka książek i artykułów, które dostępne są w każdej bibliotece. Zlekceważył moje uniki i zapytał, ćzy znam pana Axelroda.
      - Kogo? – udałem zdziwienie.
      - Wie pan – powtórzył – Pana Axelroda.
      - Nigdy o kimś takim nie słyszałem.
Po drugiej stronie linii zapadła cisza. Dziennikarz rozłączył się bez słowa pożegnania, pozostawiając mnie z trzęsącymi się rękami i przestrogami Axelroda w pamięci. Czy potrzeba czegoś więcej, by stać się zakładnikiem paranoi?
     Kiedy opuściłem Axelroda i znalazłem się w Nowym Jorku, doszedłem do wniosku, że jestem wrakiem człowieka. Spałem około dwóch dni. Oglądałem telewizję i dużo jadłem.
    A kiedy zacząłem wszystko to sklejać w całość, postanowiłem wykonać kilka szkiców tego, co zapamiętałem z mentalnych podróży na Księżyc.
    Nie byłem w stanie przypomnieć sobie żadnych współrzędnych. Nie zapamiętałem, gdzie Obcy budowali swoje konstrukcje, mimo to, nie mogłem zapomnieć tego, co zobaczyłem.
    Wykonałem kilka większych rysunków i postanowiłem umieścić je w skrytce, w moim banku. Miałem wrażenie, że wkrótce mój dom i studio zostaną bez mojej wiedzy dokładnie przeszukane.
    Na pewien czas wpadłem w szpony paranoi. Przypuszczałem, że do mojego sejfu dobiorą się jakieś tajne organizacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz