Powrót do Nowego Jorku
Axelrod spoglądał na mnie swymi spokojnymi oczami i
delikatnie bębnił palcami po stole. Wiedziałem, że swoją wypowiedzią
przyciągnąłem jego uwagę i nie myliłem się.
Zapytał: - Czy mógłbyś spisać swoje koncepcje?
Mogłem – i zrobiłem to. Pamiętam, że zapisałem całych 15
stron.
Po tej cokolwiek
zagadkowej prośbie, nastąpił uścisk dłoni, kaptur, lot helikopterem w
towarzystwie bliźniaków. Tym samym samochodem odwieziono mnie do centrum Waszyngtonu
i uwolniono na własną prośbę przy stacji kolejowej. Bliźniacy nie powiedzieli
mi nic więcej ponad to, co musieli. Zacząłem się zastanawiać, czy to
przypadkiem nie oni przylecieli z Księżyca.
Przez kilka
następnych miesięcy rozmyślałem nad tym , czy znajdą mnie Obcy i czy zniszczą
mój mózg.
Kiedy opuszczałem
doskonale ukrytą kwaterę Axela, przypomniano mi o przyrzeczeniu dotrzymania
tajemnicy przez najbliższych dziesięć lat.
- Nie przejmuj
się, Axel – nie mam zamiaru nadwerężać mojej reputacji, informując, że
widziałem na Księżycu Obcych. Nikt by w to nie uwierzył.
Przestrzegałem
tej tajemnicy przez ponad dziesięć lat.
Na odchodnym, Axelrod zapytał mnie, czy byłbym w przyszłości
zainteresowany dalszą współpracą.
- Oczywiście –
odpowiedziałem, bo cóż mogłem rzec innego, Jezu Chryste, Obcy na Księżycu i
oficjalna agencja badawcza – kto by się
temu oparł?
- W porządku –
uśmiechnął się Axel. – Zapomnij jednak o
moim nazwisku. Nie będzie ono więcej używane. Skontaktujemy się z tobą w inny
sposób. Jeśli ktokolwiek w przyszłości zapyta cię o miejsce w którym byłeś, lub
o nazwisko Axelrod, nie będzie to nikt od nas. Dla naszego i swojego
bezpieczeństwa zastosuj się do tej prośby.
-Mój Boże! Byłem
przerażony. W co ja się wplątałem?
Jego rada okazała się jednak pomocna, gdy w trzy lata
później zadzwonił telefon.
Człowiek, który
telefonował przedstawił się jako Dallons, powiedział, że jest reporterem
piszącym o organizacjach rządowych tuszujących fakty związane z UFO.
Odrzekłem, że nie
wiem nic na ten temat. Powiedziałem, że znam kolka książek i artykułów, które
dostępne są w każdej bibliotece. Zlekceważył moje uniki i zapytał, ćzy znam
pana Axelroda.
- Kogo? – udałem
zdziwienie.
- Wie pan –
powtórzył – Pana Axelroda.
- Nigdy o kimś
takim nie słyszałem.
Po drugiej stronie linii zapadła cisza. Dziennikarz
rozłączył się bez słowa pożegnania, pozostawiając mnie z trzęsącymi się rękami
i przestrogami Axelroda w pamięci. Czy potrzeba czegoś więcej, by stać się zakładnikiem
paranoi?
Kiedy opuściłem
Axelroda i znalazłem się w Nowym Jorku, doszedłem do wniosku, że jestem wrakiem
człowieka. Spałem około dwóch dni. Oglądałem telewizję i dużo jadłem.
A kiedy zacząłem
wszystko to sklejać w całość, postanowiłem wykonać kilka szkiców tego, co
zapamiętałem z mentalnych podróży na Księżyc.
Nie byłem w stanie
przypomnieć sobie żadnych współrzędnych. Nie zapamiętałem, gdzie Obcy budowali
swoje konstrukcje, mimo to, nie mogłem zapomnieć tego, co zobaczyłem.
Wykonałem kilka
większych rysunków i postanowiłem umieścić je w skrytce, w moim banku. Miałem
wrażenie, że wkrótce mój dom i studio zostaną bez mojej wiedzy dokładnie
przeszukane.
Na pewien czas
wpadłem w szpony paranoi. Przypuszczałem, że do mojego sejfu dobiorą się jakieś
tajne organizacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz