.....Nazywam się Ramtha.
W starożytnym języku moich czasów to
znaczy Bóg. To ja jestem wielkim Ramą ludzi Indii. Byłem pierwszym
człowiekiem urodzonym z łona kobiety i lędźwi mężczyzny,
który wniebowstąpił. Nauczyłem się, jak wniebowstępować nie za pośrednictwem
nauk innego człowieka, lecz dzięki wrodzonemu zrozumieniu
Boga istniejącego we wszystkim. Jednak zanim to nastąpiło,
nienawidziłem i gardziłem, zabijałem, podbijałem i rządziłem aż do
momentu, w którym osiągnąłem oświecenie.
Byłem pierwszym zdobywcą znanym w tej rzeczywistości. Rozpocząłem
marsz, który trwał sześćdziesiąt trzy lata. Podbiłem trzy
czwarte znanego świata, ale moje największe zwycięstwo odniosłem
nad sobą w momencie, kiedy zrozumiałem moją własną egzystencję.
Kiedy nauczyłem się kochać siebie samego i osiągnąłem jedność z całym
życiem, wstąpiłem na skrzydłach wiatru do wieczności.
Wniebowstąpiłem przed oczami mojego ludu na północnowschodniej
stronie góry Hindus. Mój lud, który liczył więcej niż dwa
miliony, był mieszanką Lemuryjczyków, ludzi z Jonii, później nazwanej
Macedonią, i plemion uciekających z Atlanty, którą nazywacie
Atlantydą. Taki jest rodowód mojego ludu, obecnie tworzącego narody
Tybetu, Nepalu i południowej Mongolii.............
znaczy Bóg. To ja jestem wielkim Ramą ludzi Indii. Byłem pierwszym
człowiekiem urodzonym z łona kobiety i lędźwi mężczyzny,
który wniebowstąpił. Nauczyłem się, jak wniebowstępować nie za pośrednictwem
nauk innego człowieka, lecz dzięki wrodzonemu zrozumieniu
Boga istniejącego we wszystkim. Jednak zanim to nastąpiło,
nienawidziłem i gardziłem, zabijałem, podbijałem i rządziłem aż do
momentu, w którym osiągnąłem oświecenie.
Byłem pierwszym zdobywcą znanym w tej rzeczywistości. Rozpocząłem
marsz, który trwał sześćdziesiąt trzy lata. Podbiłem trzy
czwarte znanego świata, ale moje największe zwycięstwo odniosłem
nad sobą w momencie, kiedy zrozumiałem moją własną egzystencję.
Kiedy nauczyłem się kochać siebie samego i osiągnąłem jedność z całym
życiem, wstąpiłem na skrzydłach wiatru do wieczności.
Wniebowstąpiłem przed oczami mojego ludu na północnowschodniej
stronie góry Hindus. Mój lud, który liczył więcej niż dwa
miliony, był mieszanką Lemuryjczyków, ludzi z Jonii, później nazwanej
Macedonią, i plemion uciekających z Atlanty, którą nazywacie
Atlantydą. Taki jest rodowód mojego ludu, obecnie tworzącego narody
Tybetu, Nepalu i południowej Mongolii.............
...Pewnego dnia,
kiedy kontemplowałem majaczącą na horyzoncie widmową linię jeszcze
nieodkrytych gór i dolin, spytałem siebie, jakby to było, gdybym
ja sam przekształcił się w Nieznanego Boga - element życia. Jak mógłbym
się stać częścią tej nieśmiertelnej esencji?
Wtedy wiatr zadrwił sobie ze mnie i znieważył mnie nie do zniesienia.
Zadarł do góry mój długi, królewski płaszcz i zarzucił mi go
na głowę — bardzo żenująca i niezbyt zaszczytna dla dowódcy sytuacja.
Następnie wzniósł tuż przy mnie sięgającą aż do nieba, cudowną
kolumnę pyłu w kolorze szafranu, ale kiedy odwróciłem od niej uwagę,
przestał wiać i pozwolił, aby cały ten pył spadł na mnie.
Następnie ten wiatr, gwiżdżąc, pognał w dół wąwozu, gdzie płynęła
rzeka. Później przeleciał przez przepiękne sady oliwne, zmieniając
liście ze szmaragdowych w srebrne. Wzniósł aż do pasa spódnicę
pięknej dziewczyny, wywołując chichoty, które trwały przez chwilę.
Potem zdmuchnął kapelusz z głowy małego dziecka, a ono pobiegło
za tym kapeluszem, śmiejąc się radośnie.
Zażądałem, aby wiatr przyszedł do mnie z powrotem, ale on
tylko wypełnił wąwóz huraganem śmiechu. Kiedy stałem się niebieski
na twarzy od wykrzykiwania rozkazów i usiadłem, wrócił i delikatnie
dmuchnął mi w twarz. To była wolność!
Podczas, gdy nie istniał człowiek, który mógłby być dla mnie
wzorem do naśladowania, znalazłem mój ideał w wietrze. Nie możecie
zobaczyć wiatru, ale kiedy dmucha z furią, czujecie się zaatakowani.
Bez względu na to, za jak ważnych i potężnych się uważacie, nie
jesteście w stanie wypowiedzieć wojny wiatrowi. Co możecie zrobić?
Przebić go mieczem? Porąbać siekierą? Splunąć na niego? On tylko
rzuciłby tę ślinę z powrotem w waszą twarz.
Czym jeszcze mógłby stać się człowiek, co dałoby mu wolność
ruchu i siłę, która pozwoliłaby mu uwolnić się na zawsze od ograniczonej
natury ludzkiej, która pozwoliłaby mu być we wszystkich
miejscach na raz, która uwolniłaby go od śmierci?
Wiatr stał się dla mnie najwyższą istotą, ponieważ był nieśmiertelny,
wolny i pasjonujący. Nie miał granic ani formy. Był magiczny,
wolny i śmiały. Taki byłby w istocie najbliższy opis Boskiej esencji
życia. Wiatr nigdy nie sądzi człowieka. Wiatr nigdy nie opuszcza człowieka.
Wiatr, jeśli go zawołacie, przyjdzie do was w postaci miłości.
Takie właśnie powinny być cechy ideału......
kiedy kontemplowałem majaczącą na horyzoncie widmową linię jeszcze
nieodkrytych gór i dolin, spytałem siebie, jakby to było, gdybym
ja sam przekształcił się w Nieznanego Boga - element życia. Jak mógłbym
się stać częścią tej nieśmiertelnej esencji?
Wtedy wiatr zadrwił sobie ze mnie i znieważył mnie nie do zniesienia.
Zadarł do góry mój długi, królewski płaszcz i zarzucił mi go
na głowę — bardzo żenująca i niezbyt zaszczytna dla dowódcy sytuacja.
Następnie wzniósł tuż przy mnie sięgającą aż do nieba, cudowną
kolumnę pyłu w kolorze szafranu, ale kiedy odwróciłem od niej uwagę,
przestał wiać i pozwolił, aby cały ten pył spadł na mnie.
Następnie ten wiatr, gwiżdżąc, pognał w dół wąwozu, gdzie płynęła
rzeka. Później przeleciał przez przepiękne sady oliwne, zmieniając
liście ze szmaragdowych w srebrne. Wzniósł aż do pasa spódnicę
pięknej dziewczyny, wywołując chichoty, które trwały przez chwilę.
Potem zdmuchnął kapelusz z głowy małego dziecka, a ono pobiegło
za tym kapeluszem, śmiejąc się radośnie.
Zażądałem, aby wiatr przyszedł do mnie z powrotem, ale on
tylko wypełnił wąwóz huraganem śmiechu. Kiedy stałem się niebieski
na twarzy od wykrzykiwania rozkazów i usiadłem, wrócił i delikatnie
dmuchnął mi w twarz. To była wolność!
Podczas, gdy nie istniał człowiek, który mógłby być dla mnie
wzorem do naśladowania, znalazłem mój ideał w wietrze. Nie możecie
zobaczyć wiatru, ale kiedy dmucha z furią, czujecie się zaatakowani.
Bez względu na to, za jak ważnych i potężnych się uważacie, nie
jesteście w stanie wypowiedzieć wojny wiatrowi. Co możecie zrobić?
Przebić go mieczem? Porąbać siekierą? Splunąć na niego? On tylko
rzuciłby tę ślinę z powrotem w waszą twarz.
Czym jeszcze mógłby stać się człowiek, co dałoby mu wolność
ruchu i siłę, która pozwoliłaby mu uwolnić się na zawsze od ograniczonej
natury ludzkiej, która pozwoliłaby mu być we wszystkich
miejscach na raz, która uwolniłaby go od śmierci?
Wiatr stał się dla mnie najwyższą istotą, ponieważ był nieśmiertelny,
wolny i pasjonujący. Nie miał granic ani formy. Był magiczny,
wolny i śmiały. Taki byłby w istocie najbliższy opis Boskiej esencji
życia. Wiatr nigdy nie sądzi człowieka. Wiatr nigdy nie opuszcza człowieka.
Wiatr, jeśli go zawołacie, przyjdzie do was w postaci miłości.
Takie właśnie powinny być cechy ideału......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz