Czytelnicy pytają, czy blog bierze udział w corocznym
konkursie blogów?
NIE BIERZE UDZIAŁU.
Dlaczego? Dlatego, bo:
- Niby kto ma
oceniać te „listy do samego siebie” – Zbyszka?
Grupa debili? (Panie
Boże – wybacz!)
- W większości są
tu zamieszczane teksty Osho. Kto ma je oceniać?
Chrześcijanie?
- Jakie kryteria
należy przyjąć dla oceny czegoś, co trudno ocenić?
Kryteria ustalone
przez zakute pały?
Czy ja ludzi nie lubię? Nie lubię ciemnogrodu. Unikam takich ludzi jak zarazy, i super jest.
Najlepszym podziękowaniem dla autora są maile i komentarze
od Czytelników. Oraz liczba wejść na stronę.
W ubiegłym roku nieopatrznie poddałem bloga konkursowi.
Zdaje się, że blog zajął jakieś wysokie miejsce w rankingu. Ale próbowano mnie
„przystrzyc”: - pisz bardziej przyzwoicie, nie używaj „wyrazów”.
Mam duszę
buntownika, od razu się wkurwiłem! Jestem wolnym człowiekiem, więc nie uznaję
żadnych warunków.
Jeśli ktoś próbuje wcisnąć mnie w schemat – po chwili ma
puste miejsce zamiast mnie……
Czasami
ta „chwila” trwa całe lata......
Tak było w
moim pierwszym i drugim małżeństwie. To cierpienie było i niewolnictwo. Zdałem
sobie sprawę z tego po wielu latach, czyli bardzo późno. Gdy przeżyłem już pół
życia. Bo błędne kody w mojej głowie nadawały: - zapierdalaj, podpieraj się
nosem, bo tak trzeba! Rozwód? – Nie wypada…….Trwaj w tej niewoli i nie swoim
świecie. W nagrodę możesz narzekać i od czasu do czasu się upić.
Wyjść z tej
niewoli, na którą pozwoliłem, nie było łatwo. Skoczyłem, nie mając skrzydeł?.
Skrzydła wyrosły mi w locie?
Nieprawda.
Książkę Barbary de Angelis przeczytałem już u mojej
partnerki, gdy odzyskałem Wolność.
- Skrzydła
urosły mi, zanim powiedziałem żonie, że odchodzę z domu.
- Skrzydła
urosły mi dzięki kobiecie, w której się zakochałem. Fruwałem już dzięki nim.
- Kilka
dni przed odejściem z domu PALIŁEM MOSTY.
Tak było mi łatwiej. Kilku bliskim znajomym powiedziałem
mianowicie, że odchodzę od żony, że się zakochałem.
Już tylko został do zrobienia ten ostatni ruch.
Jak myślałem
wtedy? Myślałem: - każda chwila bez kobiety, którą kocham, jest chwilą
straconą!
Potem przyszedł czas na rozwód. Niby drugi w moim życiu, a
pierwszy raz zawsze najtrudniej. Ale niełatwo było. Pytano mnie kiedy rozwód.
Tłumaczyłem się, że za chwilę. Paliłem MOSTY ponownie. Wyprzedzałem fakty tylko.
Jeszcze rozwodu nie było, nie złożyłem nawet pozwu, a mówiłem że już, tylko -
tylko. Zaraz rozwód będzie.
Kłamałem? Według kryteriów społeczeństwa – tak było. Kłamałem.
Zgadza się.
A według moich kryteriów? Paliłem MOSTY. Tak wiele osób dopytywało
się o ten rozwód.
A co to, kurwa, ludzi obchodzi? Z butami w czyjeś życie? Ja za grzeczny byłem…..
Rozwód należy do spraw osobistych. Bardzo osobistych. Dziś,
na zapytanie kiedy rozwód będzie, opierdolił bym delikwenta. Kiedyś tłumaczyłem
się, i kłamałem.
Właściwie nie spieszyło mi się. Niby do czego? Żeby papier
mieć?
Partnerka we mnie
zwątpiła. W ten mój rozwód. A rozwód przebiegł zupełnie bezboleśnie. To była
tylko kwestia decyzji, że już to robię. Sam, z własnej woli. Pozew = rozwód. Takie proste.
Owszem, ciążyło
wspomnienie pierwszego rozwodu. 12 spraw było, ciągnęło się ponad rok, i
adwokaci skórę ze mnie ściągali. Dwóch miałem. Moja pierwsza żona starała się
udowodnić moją winę i dostawać z tego powodu alimenty na siebie do końca swoich
dni. Miałem warsztat tworzyw sztucznych wtedy…..Było, minęło.
Teraz mam
Wolność, mogę spotykać się z kim chcę, grać na Japan 225 CFD - co właśnie w tej
chwili robię, jest 3.00 w nocy, bo spać mi się nie chce. Mogę planować wycieczkę do kręgów
kamiennych w Odrach, planować przejście
pięciuset kilometrów po Bieszczadach, potem jakieś morza ciepłe, i takie tam….
"Teraz mam Wolność, mogę spotykać się z kim chcę, grać na Japan 225 CFD - co właśnie w tej chwili robię, jest 3.00 w nocy, bo spać mi się nie chce. Mogę planować wycieczkę do kręgów kamiennych w Odrach, planować przejście pięciuset kilometrów po Bieszczadach, potem jakieś morza ciepłe, i takie tam…."
OdpowiedzUsuńPolecam w takim razie temat wężowych matek powtórnie narodzonych (http://www.runforfun.pl/nt_wietrzychowice.html). Nie wiem czy dobrze myślę, ale wydaje mi się, że kult 'Matki Świętej' (Częstochowskiej, Ostrobramskiej whatever) może być idealnym przykładem na przetrwanie w świadomości ludzkiej megalitycznych kultów 'Matki Ziemi'.
Swoją drogą ciekawe, że chyba żadna religia, nie podkreśla w jednym stopniu zarówno meskiej części boskości co i kobiecej. Jedni uważaja, że 'matka ziemia', drudzy, że 'ojciec słońce' (ktoś musi być od kogoś lepszy), a przecież to dopiero połączenie obojga przynosi efekty w postaci narodzin 'nowego' :)
Pozdrawiam
Zajebisty wpis, często gęsto myslę żeby rzucić to wszystko i być WOLNYM. Bez jakichkolwiek zobowiązań. Kiedy chce jem, kiedy che śpię, kiedy chce kocham się, to z tą, to z tamtą itd. Dzięki za wpis.
OdpowiedzUsuń