To nie powinno być trudne - przerwać cierpienie, poczucie
braku nadziei. To nie powinno być trudne, bo przecież nie chcesz czuć się źle.
Chyba więc kryje się za tym coś bardziej skomplikowanego. Ta komplikacja
polega na tym, że od najwcześniejszego dzieciństwa nie wolno ci było okazywać
radości, czuć się szczęśliwym. Kazano ci być poważnym, a powaga łączy się ze
smutkiem. Musiałeś robić to, czego nie chciałeś robić. Byłeś bezradny, słaby,
zależny od ludzi; musiałeś robić, co ci kazali. Robiłeś to niechętnie,
kiepsko, będąc temu przeciwnym. Byłeś zmuszony robić tyle rzeczy wbrew sobie,
że stopniowo jedno stało się jasne: wszystko, co jest ci przeciwne, jest
słuszne, a to, co nie jest ci przeciwne, jest błędne. I powoli całe to wychowanie
napełniło cię smutkiem, zakłóciło twój stan naturalny.
Stanem naturalnym jest radość, tak samo jak stanem naturalnym
jest zdrowie. Kiedy jesteś zdrowy, nie idziesz do doktora, aby pytać: Dlaczego
jestem zdrowy? Nie ma potrzeby zadawać pytań dotyczących zdrowia. Ale kiedy
jesteś chory, pytasz natychmiast: Dlaczego jestem chory? Co powoduje moje złe
samopoczucie?
I zajrzyj sobie w majtki, może tam jest przyczyna? Nasypało ci piachu?- Wytrząśnij!!!
To całkowicie słuszne, by pytać, dlaczego jest ci źle. Ale
nikogo nie pytaj, dlaczego czujesz się wspaniale. Zostałeś- zostałaś- wychowany w chorym
społeczeństwie, w którym poczucie szczęścia bez powodu poczytywane jest za
szaleństwo. Jeśli uśmiechasz się bez powodu, ludzie pomyślą, że brak ci piątej
klepki - bo inaczej z czego byś się tak cieszył? A jeśli odpowiesz: „Nie wiem,
po prostu czuję się szczęśliwy", twoja odpowiedź upewni ich tylko, że coś
jest z tobą nie tak.
Jeśli jednak czujesz się kiepsko, nikt nie będzie się
dziwił. Takie samopoczucie uznawane jest za normę; każdy tak się czuje. Nie
jest to niczym niezwykłym. Nie robisz nic dziwnego.
Podświadomie umacnia się w tobie przekonanie, że nieszczęście
jest stanem naturalnym, a szczęście - nienaturalnym. Poczucie szczęścia musi
mieć powody. Poczucie nieszczęścia ich nie potrzebuje. To przekonanie powoli
wsiąka w ciebie coraz głębiej - do krwiobiegu, do kości, do samego szpiku -
chociaż jest czymś, co obraca się przeciwko tobie. Zostałeś zmuszony do
swoistej schizofrenii; zostało ci narzucone coś, co jest przeciwko twojej
naturze. Zostałeś oderwany od samego siebie, by stać się czymś, czym nie
jesteś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz