Uważam, że mogę się zawsze pomylić - od tej pomyłki jest zawsze stop!
Wiem, że poczucie winy ( żona pyta: kiedy kasę dasz? ) dołuje. To jest presja. To jest trucizna.
Nie mówię o żonie. Presję mam na myśli. Tylko wtedy czujesz rynek, gdy Luziczek masz. A gdy nie czujesz rynku? To nie masz Luziczku!...Albo odwrotność: nie masz Luziczku? Nawet o kochaniu zapomnij wtedy....
Nie otwieraj wtedy pozycji!!!!!!
Nie musisz otwierać. I bądź uważny: CZEKAJ NA SYGNAŁ!
Jest jeszcze inne rozwiązanie, gdy jesteś pod presją żony......Ale o nim nie mówmy teraz.
Bo...jeśli......uwierzysz jakiemuś guru....to możesz jaja stracić. Chyba, że masz szczęście i trafiłeś na Finkelsztajna. Osho jest niesamowity! Znaczy: - był. Ale dla mnie jest żywy. Tylko nie wiecznie żywy, bo to hasło zaanektowali komuniści rosyjscy dla Lenina.
Słoneczny,
poniedziałkowy poranek w centrum Santa Banana w Kalifornii. Doktor Decapitate
szykuje się do przyjęcia swojego pierwszego pacjenta. Jeszcze raz spogląda na
swój nowoczesny, świetnie wyposażony, skomputeryzowany, połyskujący chromem
gabinet, naciska guzik i wpuszcza pacjenta, pana Porky Poke'a.
-
Doktorku! - krzyczy Porky. Jego głowa jest cała w bandażach.
-Ach!
Zapewne jakiś problem z głową -woła Decapitate.
-
Niesamowite! Jak pan to odgadł?
-
No cóż! Trzydzieści lat praktyki w tym zawodzie.
I
doktor zaczyna naciskać jakieś przełączniki, jakieś klawisze w komputerze. Po
chwili mówi:
-
Nie ma wątpliwości. To ostry przypadek migreny.
-To
zdumiewające! Mam ją przez całe życie. Czy może mnie pan wyleczyć?
-
Dobrze - mówi doktor patrząc w komputer. - Zabrzmi to drastycznie, ale by
pomóc panu, będę musiał usunąć pańskie lewe jądro.
-
O rany! Lewe jajo! - rozpacza Porky. - No dobrze. Zrobię wszystko, aby pozbyć
się tego bólu.
Po
tygodniu, kaczym chodem Porky Poke opuszcza prywatną klinikę. Nie ma lewego
jądra, ale czuje się jak odrodzony.
-
Już po migrenie!—krzyczy, próbując tańczyć z radości.
Aby
to uczcić, idzie od razu do sklepu krawieckiego Mosze Finkelsztajna. Chce
sprawić sobie całą nową garderobę. Mosze patrzy na niego i mówi:
-
Marynarka rozmiar czterdzieści dwa.
-
Tak! Ale skąd pan wie? - pyta Porky.
-
Cóż. Trzydzieści lat praktyki w tym zawodzie. Rozmiar pana spodni to
trzydzieści sześć, długość nogawki siedemdziesiąt osiem centymetrów.
-
Zdumiewające! -woła Porky. - Ma pan świętą rację!
-
Oczywiście, że mam rację. Robię to całe życie. Pana buty mają rozmiar dziewięć
i pół - kontynuuje Mosze.
-Niesamowite.
Dokładnie tak jest!
-
A pana bielizna jest w rozmiarze cztery - dodaje Finkelsztajn.
-
O, nie. Tu się pan myli. Mam rozmiar trzeci.
-
Nie, nie. Na pewno czwarty - upiera się sprzedawca.
-
Nie. Całe moje życie nosiłem i noszę rozmiar trzy - mówi Porky.
-
Dobrze. Niech pan sobie nosi ten rozmiar trzeci, ale będzie pan miał od tego
okropną migrenę.
Widzisz sygnał wchodzisz!!! proste ma być jak drut, wiedza AT+logika+intuicja=sygnał, sygnał=wejście... ale do tego potrzeba Jaj przez duże J, Porky już by miał problem:)
OdpowiedzUsuń...a może jest prostsze rozwiązanie?
OdpowiedzUsuńPewniejsze.
wołek