poniedziałek, 28 stycznia 2013

Książka Leonarda



 Po dokładnym przestudiowaniu książki Leonarda, przez następne dwa tygodnie nie byłem pewien, czy mam spać, czy czuwać. Wszystkie moje umysłowe i biologiczne funkcje były zakłócone.
Bardzo mocno liczyłem na to, że książka ta poruszy wszystkich mieszkańców Ziemi, ale większość ludzi, do których się zwracałem, po prostu uśmiechała się i mówiła, że autor ma prawo mieć swoje zdanie, a wyjaśnienie tej sprawy musi być w „rzeczywistości” inne, bardziej logiczne.
    Nawet niektórzy specjaliści od UFO, których znałem, nie interesowali się tym. Takie reakcje uważałem i uważam, za niezwykle konsternujące i tajemnicze.
    Jak się okazało większość ludzi po prostu nie mogła sobie poradzić z implikacjami wynikającymi z książki Leonarda. Rzecz w tym, że oni nie CHCĄ o tym słyszeć.
    A mnie interesowały owe implikacje. Bo jeśli Obcy są na Księżycu, to pojawienie się ich na Ziemi nie powinno stanowić dla nich zbyt dużego problemu. 
   Dlatego podświadomie uwierzyłem w to, że tu, na Ziemi, możemy mieć sąsiadów, którzy nie są z Ziemi!
    Oraz, że niektóre z naszych urzędów i organizacji mogą rzeczywiście pozostawać pod pozaziemskimi „wpływami”.
    Zacząłem rozumieć dlaczego grupa Axelroda, jeśli nie byli to Obcy ( co czasem też przychodzi mi do głowy), stosowała tak daleko posunięte środki ostrożności, a nawet uciekała się do różnych podstępów.
   Wkrótce jednak wessało mnie z powrotem gorączkowe tempo życia i prac badawczych. „Zapomniałem” o wszystkim, a jeśli jeszcze o tym myślałem, to była to raczej myśl, że książka Leonarda stanowi swego rodzaju potwierdzenie moich obserwacji i że to dobrze, że miałem okazję się z tym zapoznać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz