poniedziałek, 28 stycznia 2013

Zdarzenie w Los Angeles



 Konrad pojechał ze mną do ogromnego supermarketu, wypełnionego imponującymi płodami farm i sadów doliny San Fernando.
Zdecydowałem, że posiłek rozpoczniemy od karczochów faszerowanych krabami i tartą bułką, posypanych serem i pokropionych doskonałym koniakiem.
      Żeby skrócić czas zakupów, dałem Konradowi listę innych produktów. Poszedł w kierunku stoiska z mięsem, a ja w kierunku warzyw.
     Były tam ogromne stoły załadowane karczochami. Przy jednym z nich stała olśniewająco piękna kobieta.
    Zwracała na siebie uwagę nie tylko z powodu swych doskonałych, kobiecych kształtów, ale także dlatego, że były one ledwo okryte.
    Miała na sobie obcisłą bluzkę i króciutkie spodenki, tak krótkie, że prawie ich nie było. Uwagę przykuwały również buty na wysokich, prawie dwudziestocentymetrowych platformach.
    Miała wspaniałe czarne włosy i purpurowe okulary przeciwsłoneczne. Była absolutnie ekscytująca.
     Pomyślałem: „Dobry Boże!!!”
Przebierała w karczochach. Ja również chciałem je kupić, dlatego nonszalancko ruszyłem w jej kierunku, by móc z bliska ocenić walory jej piersi, które były prawie nagie.
Żeby wyglądało to naturalnie, wrzuciłem kilka karczochów do wózka, wcale na nie nie patrząc.
       I wtedy, zupełnie niespodziewanie poczułem, jak fala dreszczu przebiega przez całe moje ciało. Włosy stanęły mi na baczność – te na szyi również.
Ni stąd, ni zowąd „poznałem” nagle, że kobieta nie pochodzi z Ziemi!

     Kompletnie zaschło mi w gardle. Poczułem drżenie rąk. Odsunąłem się. Postanowiłem ruszyć w kierunku pomarańczy i grejpfrutów, które miały być składnikiem owocowej galaretki Konrada.
    Aby jednak tam dojść, musiałem się odwrócić. I wtedy!......

Przy końcu rzędu skrzynek z warzywami ujrzałem – była to rzecz najbardziej zdumiewająca ze WSZYSTKICH – JEDNEGO Z BLIŹNIAKÓW!
      OBSERWOWAŁ  kobietę.
ZOBACZYŁ, że go spostrzegłem i w mojej głowie natychmiast powstał obraz białek kartki, na której było napisane: -Proszę nic nie mówić i zachowywać się normalnie”.
    Usiłowałem zebrać rozbiegane myśli i wtedy nagle do głowy wpadła mi myśl najgłupsza z możliwych: -„ Jeśli jest tu jeden z bliźniaków, to i drugi musi tu być”.
    Byłem pewien, że musi on stać po przeciwnej stronie rzędu skrzynek z warzywami i że również obserwuje kobietę.
Stał tam rzeczywiście.
    Tym razem obaj bliźniacy ubrani byli NA CZARNO. Nie mieli jednak na sobie owych garniturów, które -  jak wieść niesie – noszą Ludzie w Czerni, nakłaniający świadków pojawień się UFO, by nikomu o tym nie mówili.
    Bliźniacy mieli czarne dżinsy, czarne buty i czarne kamizelki. Wyglądali jak macho- bandziory z L.A. varietes.
   Myśląc o tym, zdałem sobie sprawę, że znalazłem się w miejscu, w którym nie powinienem być. Podjąłem więc pospieszną ucieczkę do działu z pieczywem. Zanim jednak tam dotarłem, oblała mnie fala PRZERAŻENIA.
    Muszę tu coś wyjaśnić.
Gdybym nie zobaczył bliźniaków, to dziwne wrażenie, jakiego doświadczyłem stojąc w pobliżu superzmysłowej kobiety, przypisałbym pewnie nadczynności własnej wyobraźni.
      Teraz jednak było to kompletnie niemożliwe.
Obecność bliźniaków oraz wyjący w mojej głowie alarm, przekonywały, że kobieta JEST ISTOTĄ NIE Z TEJ ZIEMI.
     Nie pamiętam jak przebiegła reszta zakupów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz