Konrad pojechał ze mną do ogromnego supermarketu,
wypełnionego imponującymi płodami farm i sadów doliny San Fernando.
Zdecydowałem, że posiłek rozpoczniemy od karczochów
faszerowanych krabami i tartą bułką, posypanych serem i pokropionych doskonałym
koniakiem.
Żeby skrócić
czas zakupów, dałem Konradowi listę innych produktów. Poszedł w kierunku
stoiska z mięsem, a ja w kierunku warzyw.
Były tam ogromne
stoły załadowane karczochami. Przy jednym z nich stała olśniewająco piękna
kobieta.
Zwracała na siebie
uwagę nie tylko z powodu swych doskonałych, kobiecych kształtów, ale także
dlatego, że były one ledwo okryte.
Miała na sobie
obcisłą bluzkę i króciutkie spodenki, tak krótkie, że prawie ich nie było.
Uwagę przykuwały również buty na wysokich, prawie dwudziestocentymetrowych
platformach.
Miała wspaniałe
czarne włosy i purpurowe okulary przeciwsłoneczne. Była absolutnie ekscytująca.
Pomyślałem:
„Dobry Boże!!!”
Przebierała w karczochach. Ja również chciałem je kupić,
dlatego nonszalancko ruszyłem w jej kierunku, by móc z bliska ocenić walory jej
piersi, które były prawie nagie.
Żeby wyglądało to naturalnie, wrzuciłem kilka karczochów do
wózka, wcale na nie nie patrząc.
I wtedy,
zupełnie niespodziewanie poczułem, jak fala dreszczu przebiega przez całe moje
ciało. Włosy stanęły mi na baczność – te na szyi również.
Ni stąd, ni zowąd „poznałem” nagle, że kobieta nie pochodzi
z Ziemi!
Kompletnie
zaschło mi w gardle. Poczułem drżenie rąk. Odsunąłem się. Postanowiłem ruszyć w
kierunku pomarańczy i grejpfrutów, które miały być składnikiem owocowej
galaretki Konrada.
Aby jednak tam
dojść, musiałem się odwrócić. I wtedy!......
Przy końcu rzędu skrzynek z warzywami ujrzałem – była to
rzecz najbardziej zdumiewająca ze WSZYSTKICH – JEDNEGO Z BLIŹNIAKÓW!
OBSERWOWAŁ kobietę.
ZOBACZYŁ, że go spostrzegłem i w mojej głowie natychmiast
powstał obraz białek kartki, na której było napisane: -Proszę nic nie mówić i
zachowywać się normalnie”.
Usiłowałem zebrać
rozbiegane myśli i wtedy nagle do głowy wpadła mi myśl najgłupsza z możliwych:
-„ Jeśli jest tu jeden z bliźniaków, to i drugi musi tu być”.
Byłem pewien, że
musi on stać po przeciwnej stronie rzędu skrzynek z warzywami i że również
obserwuje kobietę.
Stał tam rzeczywiście.
Tym razem obaj
bliźniacy ubrani byli NA CZARNO. Nie mieli jednak na sobie owych garniturów,
które - jak wieść niesie – noszą Ludzie
w Czerni, nakłaniający świadków pojawień się UFO, by nikomu o tym nie mówili.
Bliźniacy mieli
czarne dżinsy, czarne buty i czarne kamizelki. Wyglądali jak macho- bandziory z
L.A. varietes.
Myśląc o tym,
zdałem sobie sprawę, że znalazłem się w miejscu, w którym nie powinienem być.
Podjąłem więc pospieszną ucieczkę do działu z pieczywem. Zanim jednak tam
dotarłem, oblała mnie fala PRZERAŻENIA.
Muszę tu coś
wyjaśnić.
Gdybym nie zobaczył bliźniaków, to dziwne wrażenie, jakiego
doświadczyłem stojąc w pobliżu superzmysłowej kobiety, przypisałbym pewnie
nadczynności własnej wyobraźni.
Teraz jednak
było to kompletnie niemożliwe.
Obecność bliźniaków oraz wyjący w mojej głowie alarm,
przekonywały, że kobieta JEST ISTOTĄ NIE Z TEJ ZIEMI.
Nie pamiętam jak
przebiegła reszta zakupów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz