czwartek, 10 stycznia 2013

Dziesięć byków zen



                                            8. Wyjście ponad byka i jaźń.
  Najpierw następuje wyjście ponad byka - wyjście ponad umysł, energię umysłu, życie, energię życia. A potem, kiedy wyszedłeś ponad życie, wychodzisz ponad siebie samego. W chwili, gdy znika umysł, ty także znikasz - ponieważ istniejesz w walce.
           Ego istnieje w napięciu. Dla ego potrzebny jest dualizm. Nie może ono istnieć w rzeczywistości niedualistycznej. A zatem po prostu obserwuj: zawsze, gdy walczysz, twoje ego staje się bardzo ostre. Obserwuj dwadzieścia cztery godziny na dobę, a zobaczysz wiele szczytów i wiele dolin swego ego, i wiele razy odczujesz, że go nie ma.
            Jeśli z niczym nie walczysz, nie ma go. Zależy to od walki... Ego jest cudem: najbardziej iluzoryczną rzeczą, a wydaje się być najbardziej konkretną i rzeczywistą.
                   Ludzie dla niego żyją i dla niego umierają.
 Ale potrzebuje ono ciągłego pedałowania, a tym pedałowaniem jest twoja walka. Znajdziesz taki czy inny sposób.
                Jeśli nie znajdziesz nikogo innego, zaczniesz walczyć ze swoimi dziećmi.
Zaczniesz walczyć ze swoją żoną lub ze swoim mężem - czasem w ogóle bez żadnego powodu. A naprawdę, żadnego powodu nie potrzeba, wszystkie powody są uzasadnieniami.    
       Ale ty musisz walczyć, inaczej zaczynasz znikać, zaczynasz topnieć, zaczynasz zapadać się, jakbyś był w przepaści, przepaści bez dna. Ego jest możliwe tylko w konflikcie, walce.
         Jeśli nie masz o co walczyć, stworzysz taki czy inny sposób podjęcia walki. Walka jest potrzebna, prawdziwa, nieprawdziwa, nie o to chodzi. Jeśli jest walka, możesz być.
         Jeśli nie ma walki, znikasz.
Dlatego największym przesłaniem, jakie mogę ci dać, jest to - zapamiętaj - że musisz dotrzeć do takiego punktu, w którym wszelka walka zostaje porzucona. Dopiero wtedy wykraczasz ponad siebie. Dopiero wtedy nigdy nie będziesz tym małym ja, drobną, brzydką jaźnią, którą jesteś.
 Wykroczysz ponad nią i staniesz się jednością z całością. Pojawia się wielka nicość, w której wszystko zostaje zatracone. Ta pustka nie jest negatywna, jest samym źródłem wszelkiego istnienia. Ale nie ma ograniczeń. Tak, jak płatek śniegu znika w szalejącym ogniu, w tej ogromnej energii całości wszystko znika - bat, powróz, osoba i byk.
           Tu po raz pierwszy znajdujesz miejsce, do którego wędrują buddowie. Tu znajdujesz, pierwszy raz, aromat oświeconych, istotność ich istnienia, ich urzeczywistnienia. Tu słuchasz ich pieśni.
                  Nowy wymiar otwiera swe drzwi. Nazwij ten wymiar nirvana, moksha, Królestwo Boże, jak tylko chcesz - ale otwiera się coś absolutnie różnego od tego świata, który znałeś do tej pory. Oto są ślady patriarchów - wszystkich wielkich, którzy wędrowali do nicości i zniknęli w niej. Trzeba wyjść ponad medytacje. Trzeba wyjść ponad uważność. Trzeba wyjść ponad dyscyplinę.
     Przychodzi taka chwila, gdy trzeba żyć spontanicznie - rąbać drewno, nosić wodę ze studni, jeść w chwilach głodu, spać, gdy czujesz się senny, żyć całkowicie zwyczajnie. Nie z tego świata, nie z tamtego świata. Nie materialistycznie, nie religijnie. Ot, po prostu, zwyczajnie.   
           Prawdziwego człowieka o takiej cesze nie można zakwalifikować do żadnej kategorii. Nie można określić go jako światowego czy religijnego - jest on poza kategoriami. Wyszedł poza logikę. Zbyt wielu kroków dokonano powracając do korzeni i do źródła. Lepiej byłoby być ślepym i głuchym od samego początku!
Mieszkając w swym prawdziwym domu, nie przejmując się tym, co na zewnątrz - rzeka dalej płynie w pokoju i kwiaty są czerwone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz