Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Księżyc. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Księżyc. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 9 grudnia 2024

Rezonans Schumana - 8

 


Ciekawostka techniczna, albo tak miało być. Oto przeglądając statystyki bloga zauważyłem znaczącą liczbę odsłon Rezonansu Schumana – 8, wpisu sprzed trzynastu lat.

Otworzyłem ten wpis, żeby sobie przypomnieć, o czym pisałem w części 8.

Zauważyłem trochę literówek i postanowiłem naprawić tekst. Poprawki naniosłem, chciałem wcisnąć „opublikuj”, a puknąłem w "usuń". Powstało puste miejsce.

Ale nic to – jest archiwum. Nie ma przypadków - traktuję to jako sławny Znak stający na Poboczu Drogi Życia i powtarzam posta z grudnia 2011.


 Jakie jeszcze są inne legendy?  A może fakty?

 

      Opowieści astronomiczne z tabliczek glinianych Sumerów.                                                      

      „Kilka miliardów lat temu, wielka planeta zwana Tiamat krążyła wokół Słońca, pomiędzy Marsem a Jupiterem. W naszym Układzie Słonecznym, krążyła jeszcze jedna planeta, zwana Nibiru. Była to wielka planeta i poruszała się w kierunku odwrotnym od innych. Kiedy zbliżała się do planet Układu Słonecznego, przecinała orbitę Marsa i Jupitera. Było to wielkie wydarzenie w naszym układzie, a zdarzało się w cyklu 3600 lat.  Kiedyś, w takim zbliżeniu, jeden z księżyców Nibiru uderzył w Tiamat.

Tiamat rozpadła się. Jeden duży kawałek, wraz z mniejszym, wpadł pomiędzy Wenus i Marsa, tworząc nową planetę zwaną Ziemia, a ten mniejszy nazwano Księżycem. Pozostała część Tiamat rozpadła się na milion kawałków zwanych Potłuczoną Bransoletą”.  


 
                                                                                                                                „Potłuczoną Bransoletą” - nazywamy dziś pas asteroidów krążących pomiędzy Marsem a Jowiszem. Kierunek biegu planety odwrotny od innych to retrogradacja. Nibiru była znana Babilończykom, nazywali ją Marduk. W latach dziewięćdziesiątych NASA namierzyła Nibiru w ogromnej odległości od Słońca. Nibiru jest teraz bardzo blisko Ziemi. Będzie na kursie "kolizyjnym" z Ziemią w grudniu 2012 roku.

Czyli koniec świata? Bzdury. Nie wpadajmy w katastrofizm. To tylko milenijne strachy. Historia podaje co się działo w roku 1000. Histerię medialną rozpętaną wokół końca roku 2000 także pamiętamy.

To może przebiegunowanie Ziemi? Może tak, ale to nic wielkiego, tylko jeden dzień i będzie po sprawie. Ziemia w swej historii przechodziła ten stan wielokrotnie.

Poza tym Nostradamus opisał losy Ziemi, aż do czasu buntu zniewolonych ludzi, co ma się nazywać końcem Ery Numerycznej i nastąpi po roku 3000.

Liczba 60 podstawową jednostką obliczeniową Sumerów.                                                                  60 x 60 = 3600

Dlaczego minuta ma 60 sekund, a godzina 60 minut?                                           

Jak długo należy prowadzić obserwacje, aby zauważyć cykl 3600 lat? 

Kto obserwował katastrofę Tiamat i rzecz przekazał Sumerom

Co o tym myślisz, Czytelniku?

poniedziałek, 8 kwietnia 2024

Voyager

 



Powtarzanie sprzyja zapamiętaniu - w jednym z poprzednich wpisów, poszukując zrozumienia liczby miliard, zmierzyliśmy odległość z Ziemi do Księżyca za pomocą "małpek" - butelek 100 ml. z wódką, ustawionych jedna na drugiej.



Obliczenia dały wynik trzy miliardy.
Oto para patrząca w milczeniu z Księżyca na Ziemię. Milczą, ponieważ ogrom tych trzech miliardów małpek wprawił ich w zdumienie. W zdumienie i w zachwyt.



"Wędrowcami byliśmy od początku. W promieniu setek kilometrów znaliśmy każde drzewo i wiedzieliśmy kiedy pojawią się na nim owoce albo orzechy. Chodziliśmy ścieżkami zwierzęcymi, szukając okazji do zaspokojenia głodu ciałami braci mniejszych.

Używając podstępów, zasadzek, albo po prostu posługując się siłą, dokonywaliśmy w gromadzie tego, czego nie osiągnęlibyśmy polując samotnie. Byliśmy sobie nawzajem potrzebni – myśl, że mielibyśmy zdobywać pożywienie w pojedynkę, wydawała nam się równie niedorzeczna jak prowadzenie życia osiadłego.

      Gdy susza się przeciągała, albo czuliśmy w powietrzu nadciągający chłód, ruszaliśmy całą gromadą w dalszą wędrówkę – często ku zupełnie nieznanym ziemiom – w poszukiwaniu lepszego miejsca”.

Cytowany urywek pochodzi z książki „Błękitna Kropka”- Carla Sagana i jest początkiem opisu narodzin, a potem wysłania w kosmos Voyagera 1 i Voyagera 2.


Voyager – wędrowiec.

    Wiemy, że dla zrozumienia odległości kosmicznych niezbędne jest uchwycenie właściwej perspektywy. Znamy już przykład układu Ziemia – Słońce, w którym Ziemia ma wielkość ziarnka maku, Słońce jest pestką wiśni, a jedno od drugiego dzieli odległość 90 centymetrów. Gdy przyjmiemy taką skalę, pierwsza gwiazda, Proxima Centauri znajdzie się w odległości dwustu kilometrów od duetu Ziemia – Słońce.

Na poniższym zdjęciu opisany układ 90 centymetrów jest zmniejszony jeszcze bardziej – ma rozmiar kropki i nie jest hipotetyczny - w realu widzimy go z orbity Neptuna. Czytelnie zaznaczone są orbity wszystkich planet.

Zdjęcie wykonał Wędrowiec 1.


Carl Sagan opowiada ze wzruszeniem, jak jego dziecko -Voyager 1 wylatuje poza orbitę Neptuna, żegnając na zawsze Układ Słoneczny. Na sygnał z Ziemi pojazd obraca się do spojrzenia wstecz i po raz pierwszy (po raz pierwszy w dziejach nowożytnych, jak powiedziałby Oppenheimer) możemy zobaczyć nasz Układ Słoneczny z zewnątrz. Opis pod zdjęciem.



czwartek, 4 kwietnia 2024

Trzy z haczykiem

 


Kiedyś pisałem jak można łatwo pojąć odległości astronomiczne, gdy odpowiednio dobierzemy skalę.

Oto przyjmujemy, że Ziemia ma wielkość ziarnka maku. W tej skali Słońce ma rozmiar pestki wiśni i od Ziemi – ziarnka maku jest oddalone o 90 centymetrów.

Wyobraź sobie Czytelniku, że ten układ Słońce – Ziemia, mierzący 90 cm. znajduje się na Twoim stole.

Pomyśl teraz od jakiego miasta dzieli cię odległość 200 km. i wtedy pojmiesz raz na zawsze kosmiczne skale, ponieważ pierwsza gwiazda Proxima Centauri, która w rzeczywistości jest odległa od Ziemi o 4,3 roku światła, a w tej, całkiem do łyknięcia skali, zmniejszyła swoją odległość do całkiem sympatycznych dwustu km.

A teraz nieco o wielkich liczbach, które towarzyszą nam na co dzień. W tym o pieniądzach. Pomyślmy o miliardzie. Ile to właściwie jest, jak to sobie wyobrazić?

Rozpatrzmy zagadnienie miliarda za pomocą popularnej małpki z alkoholem.


Polacy kupują rocznie miliard małpek (nawet nieco więcej) czyli trzy miliony dziennie. Nie widzę tego miliarda oczami wyobraźni - tak podane liczby do mnie na przykład nie przemawiają.

Spróbujmy inaczej: - małpka ma 12, 6 cm wysokości.

Wyobraźmy sobie, że układamy małpki jedna za drugą tak, aby było ich w sumie miliard, czyli tyle, ile Polacy wypijają rocznie.

Zaczynamy od miejsca, w którym Ty, Czytelniku aktualnie jesteś. Układamy buteleczki i docieramy do Paryża. Czy to już miliard?

Jeszcze nie. 

Załóżmy następnie, że Nowy York jest na linii prostej pomiędzy Tobą, a Paryżem i układamy małpki przez ocean aż do Nowego Yorku.

Czy już osiągnęliśmy miliard?

Nie, dalej do miliarda sporo brakuje.

Przystępujemy atoli do rachunków:

Na jeden kilometr potrzeba 7936 i pół małpki.

Na tysiąc kilometrów wypadnie niecałe osiem milionów buteleczek (7.936.500). Po ilu kilometrach osiągniemy miliard?

Obwód Ziemi to 40.075 km.

40.075 x 7936,5 = 318 055 237,5

Ułożyliśmy jedna za drugą 318 milionów małpek i mamy opasaną nimi całą kulę ziemską, a do miliarda dalej brakuje. Atoli opaska złożona z 318 milionów małpek już utkwiła w pamięci.      

Teraz trzeba tylko tę ostatnią liczbę pomnożyć przez dziwnie znajome 3,14 i wreszcie mamy miliard.

Miliard jest to liczba małpek ułożonych jedna za drugą, opasujących Ziemię trzykrotnie (z haczykiem). Tyle właśnie owych Polacy wypijają rocznie.

Natomiast kiedy ustawimy miliard małpek jedna na drugiej, uzyskamy z tej piramidy inną, ciekawą liczbę kilometrów. Ciekawą tudzież istotną nawet w skali astronomicznej.

Miliard jest to liczba małpek ustawionych jedna na drugiej, sięgających na jedną trzecią odległości do Księżyca. 

Ten miliard znowu mnożymy przez trzy i otrzymujemy łatwą do zapamiętania pełną odległość Ziemia - Księżyc.

Księżyc jest odległy od Ziemi o trzy miliardy małpek.

(Trzy z haczykiem). 

Anegdota: Jedzie dawniejszy pociąg - szyny kolejowe nie były wtedy jeszcze łączone, a więc stuku – puku.

W przedziale dwóch pasażerów rozmawia ze sobą, tytułując się nawzajem „panie profesorze”.

Podróż monotonna, tylko to stuku – puku.

Trzecim pasażerem jest rolnik bezpruderyjny, nudzi się i w pewnym momencie zwraca się do panów profesorów:

- Bardzo przepraszam, ja jestem zwykłym chłopem, jak się to potocznie mówi i lubię proste wyjaśnienia. Czy któryś z panów by mi wytłumaczył dlaczego tak stuka?

Profesorowie spojrzeli po sobie, a jako że jeden z nich potrafił przybliżać zrozumienie nawet najtrudniejszych problemów, odezwał się tak:

- Wagon jedzie na kołach. Zgadza się?

- Zgadza się – odpowiedział pytający.

- Na obwód koła mamy wzór matematyczny, w którym znajduje się liczba Pi. Przypomnę, że Pi równa się 3 i czternaście setnych. Czyli trzy z haczykiem. Nadąża pan?

- Nadążam – trzy z haczykiem - przytaknął chłop.

- No i mamy winnego! Zawołał profesor – to ten haczyk tak stuka!

piątek, 27 października 2023

Kosmiczny Instrument Zbawienia

 


Nożownicy mieli tylko jedną kosmologiczną wizję

Była to wizja Maszyny Zbawienia

Rysowali ją na ścianach swoich domów, rzeźbili na trzonkach noży, ich nieliczne dzieci przenosiły ją z opowieści dorosłych patykiem na piasek. Śpiewali o niej swoje płaczliwe psalmy, które były tak dziwaczne i smutne, że tylko oni sami mogli ich słuchać.

    Głosili, że Kosmicznym Instrumentem Zbawienia jest ruch obrotowy i ten wielki, który porusza po orbitach dalekie gwiazdy, zodiak i cały wszechświat, ale też i ten mały, obecny w wytworach ludzi, kołach młyńskich, korbach, zegarach, kołach u wozu, w ucieraniu maku, w lepieniu garnków. Oraz ten najmniejszy, który podobno drga we wszystkich najmniejszych cząsteczkach, z których składa się wszechświat.

     Opisałabym to tak, że Słońce, wprawione na początku czasu w ruch obrotowy, jest gigantycznym odkurzaczem – wyciąga  światło z materii, podaje je na orbity planet i na ogromne wodne koła zodiaku. A z nich ów ruch podaje światło wyżej, do granic całego świata, skąd światło pochodzi.

   Światło żyje w duszach ludzi i zwierząt, tam mieszka w ukryciu, zahibernowane, zamknięte w puszce. Księżyc zaś jest statkiem transportowym – przewozi dusze zmarłych ludzi z ziemi na słońce. Przez każdą pierwszą połowę miesiąca zbiera je i staje się coraz bardziej świetlisty; idzie do pełni. W drugiej połowie miesiąca oddaje je Słońcu, więc w nowiu znowu jest pusty, rozładowany. Stoi między ziemią a słońcem, wypróżniony, gotowy do swojej dalszej pracy. Srebrzysty tankowiec.

   Słońce będzie trwać tak długo, śpiewają psalmy Nożowników, aż wyssie wszystkie cząstki światła i odda je Właścicielowi. Potem przepadnie, zgaśnie, rozkruszy się, a z nim Księżyc i potem połamią się harmonie Zodiaku. Cała wielka skomplikowana Maszyna Kosmiczna zazgrzyta, stanie i w końcu rozpadnie się z trzaskiem. Niepotrzebne okażą się galaktyki. Obrzeża świata znajdą się w jego centrum.

-----------------------------------------------------------

                    Urywek z rozdziału "Nożownicy", książka  "Dom dzienny, dom nocny" - Olga Tokarczuk.

piątek, 9 grudnia 2022

Przyszłość cywilizacji

 


Zdjęcie z teleskopu Hubble'a - "palce Boga".

Jakie znaczenie dla rozwoju cywilizacji ma milion lat?

„Od kilku dziesięcioleci mamy radioteleskopy i statki kosmiczne, a nasza cywilizacja techniczna ma lat kilkaset. Natomiast cywilizacja rozwijająca się od milionów lat wyprzedza nas tak, jak my wyprzedzamy lemury”.

                                                                         Carl Sagan


Pomińmy w naszych rozważaniach rozwój społeczności, rozumiany jako
„wszystkich dóbr materialnych jeszcze więcej”, ponieważ wzrastająca liczba populacji, przy ograniczonych zasobach Ziemi, pokazuje, że tak się po prostu nie da.

Fizyk Paul Davies rozważał kiedyś, czego możemy się spodziewać, gdy rozwiążemy naukową zagadkę unifikacji wszystkich sił w jedną Supersiłę. Napisał, że wtedy „moglibyśmy zmieniać strukturę przestrzeni i czasu, wiązać węzły w nicości i na życzenie tworzyć materię, tworząc dowolne, egzotyczne formy materii. Mielibyśmy także umiejętność manipulowania wymiarowością przestrzeni. Stalibyśmy się Władcami Wszechświata”.


To mniej więcej kiedy zbliżymy się do wykorzystywania tej mocy hiperprzestrzeni?

Do eksperymentalnej weryfikacji teorii hiperprzestrzeni, przynajmniej pośredniej, powinno dojść jeszcze w XXI wieku. Azaliż skala energii potrzebnej do posługiwania się dziesięciowymiarową czasoprzestrzenią, czyli osiągnięcie poziomu „Władców Wszechświata”, wyprzedza obecne możliwości Ziemian o wiele tysiącleci.

Są jednak dwie możliwości uzyskania sygnalizowanych boskich umiejętności:

- Po pierwsze primo spotkanie inteligentnej formy kosmicznego życia, która takie umiejętności już ma, a jednocześnie byłaby skłonna podzielić się wiedzą.

- Po drugie primo pracowite zgłębianie zagadnienia przez wspomniany wyżej okres kilku tysiącleci.

Co do pierwszego primo, wyłania się następna zagadka: - Czy kosmiczna inteligencja władająca Supersiłą, zechce się podzielić swoją wiedzą z debilami?

Bo jak nazwać te niby inteligentne małpy mieszkające na trzeciej planecie od lokalnego słońca, w układzie planetarnym z peryferii galaktyki, które siedzą z zapalonym lontem na beczce atomowego prochu i nie tylko warczą na siebie nawzajem, ale i zabijają?

Jednocześnie historia rozwoju społecznego omawianych małp, to nieustanne pasmo tysięcy coraz bardziej krwawych wzajemnych wyrzynań? I aż się prosi przypomnienie przysłowia: - "dać małpie brzytwę”. Wyższa cywilizacja w najlepszym dla nas przypadku uniknie kontaktu z głupkiem. Jednak tu znowu coś się nie zgadza – o czym świadczy ingerencja Innych w misję Apollo 13. Był wpis.


(Zobacz google –„ eksplozja zbiornika z tlenem”. Natomiast ani słowa o incydentach z UFO w pobliżu rakiety przygotowanej do startu, oraz o załadowanym ładunku atomowym, który miał być zdetonowany na Księżycu).

Czyli pozostaje druga alternatywa – mozolna praca samouka siedzącego na beczce atomowego prochu.

Współczesne akceleratory mogą wzmocnić energię cząstki do prawie dwóch bilionów elektronowoltów. Największy akcelerator znajduje się w Genewie i jest nazywany w skrócie SSC. Zarządza nim konsorcjum czternastu europejskich narodów. To największy akcelerator, jednak energia wytwarzana w nim wygląda dość blado wobec energii potrzebnej do badania hiperprzestrzeni. Bo żeby było dobrze, trzeba by, bagatelka, osiągnąć energię trylion razy większą! A trylion to jeden i piętnaście zer!

Ale spoko i pomalutku. Kiedy zaczynała się era komputerów, futuryści, na przykład polski sławny pisarz Stanisław Lem, przewidywali (metodą ekstrapolacji) że dla superkomputera zabraknie w końcu miejsca na planecie.

I co? Oto pojawiła się nowa technologia. Może nowa dla Ziemian, bo przecież wzięła się ona (tranzystor plus kilka innych wynalazków) z pojazdu Innych rozbitego w Roswell. W każdym razie dzięki skopiowaniu technologii, albo tylko sławnemu: - „Kiedy dają – bierz!” nastąpił „kop do przodu” - pojawiła się miniaturyzacja i całkiem nowy kierunek rozwoju elektroniki. 

Zdjęcie incydentu Crabwood. Był wpis.


Czemu używam określenia Inni? Kiedy mamy dwie cywilizacje – z których jedna jest wyraźnie starsza, bowiem przeskoczyła barierę uranu wchodząc na wyższy poziom, dlatego ona jest Inna od naszej. 

Zdjęcie: Nicola Tesla - był wpis.


Cywilizacja jest Inna, bo ta nasza, młodsza, reprezentowana podobno przez Koronę Stworzenia, znajduje się dopiero na etapie konsekwentnego niszczenia własnego gniazda, a więc zasługuje na miano Obcej zarówno dla rozumu, jak i planety. Czyli przed nami rozstaje i dwie drogi: - albo zbiorowe samobójstwo, albo przeskoczenie bariery uranu. 

Fizycy kwantowi szacują ostrożnie, że po trzystu latach stąpania po oblodzonej linie, oleum w umysłach ludzi wreszcie przeważy i wtedy to, co nas miało zabić, zadziała przeciwnie i nas wzmocni. 


CDN

piątek, 1 kwietnia 2022

Bajka brazylijska


 


Bardzo, bardzo dawno temu zakochał się Księżyc w Słońcu i chciał je poślubić.

Miłość była wzajemna – a jednak los im nie pozwalał się połączyć. Gorące uczucie Słońca prażyło ziemię, zaś łzy Księżyca zalewały uprawne grunty i pola.                       

Księżyc łkał bez przerwy dzień i noc, a łzy spływały na ziemię, łączyły się w strumyki, strumienie, a w końcu rzeki zmierzające do oceanu. Fale oceanu nie chciały ich jednak przyjąć, tak więc krążyły owe łzy tam i z powrotem, tam i z powrotem, bez końca – tworząc dzikie i zmienne prądy Amazonki.


czwartek, 24 marca 2022

Same zagadki

 


Zagadka pochodzenia Księżyca

Dzięki wyprawom Apollo wiemy, że Księżyc jest starszy od Ziemi. I to znacząco starszy. Próbki pobrane przez Neila Armstronga z obszaru Morza Spokoju mają więcej niż 5,5 miliarda lat, a w jednym przypadku jest to nawet równe 6 miliardów!

Dla porównania przypomnijmy, że najstarsze skały ziemskie liczą sobie około 3,7 miliarda lat. Na dodatek obszar z którego próbki zostały pobrane należy do najmłodszych rejonów satelity. Na podstawie takich dowodów niektórzy badacze wysuwają tezę, że Księżyc uformował się gdzieś w międzygwiezdnej przestrzeni na długo przedtem, zanim zapłonęło nasze Słońce.


Następna odważna teza, mająca jednak podbudowę w niepodważalnych faktach: - Księżyc został przyholowany w pobliże Ziemi i tu zaparkowany w sposób właściwie przeczący mechanice nieba (jedna strona zawsze niewidoczna). Był wpis na ten temat.

Jakby tego było mało, okazało się, że Księżyc jest w  środku może nie pusty, ale zawiera w sobie wielkie puste przestrzenie. Przekonano się o tym w sposób prozaiczny. Otóż w trakcie realizacji misji Apollo, stożkowate lądowniki, a także odrzucane pod koniec lotu trzecie segmenty rakiet nośnych, uderzały z impetem w twardą powierzchnię Srebrnego Globu. Za każdym razem w momencie zderzenia powstawał odgłos, który NASA określiła jako „dźwięk przypominający odgłos gongu lub dzwonu”.

Podczas lotu statku Apollo 12 akustyczny pogłos trwał cztery godziny! Jeszcze dłużej, bo więcej niż dobę, dźwięczał Księżyc, gdy spadła na niego ciężka orbitalna stacja wojskowa Clementine, po zakończeniu tajnego programu penetrowania ciemnej strony satelity. Z tej misji mamy po kilkudziesięciu latach zero dostępu do zdjęć, a przypominam, że kamery Clementine miały taką rozdzielczość, iż mogły odczytać z orbity Ziemi napis na opakowaniu gumy do żucia leżącej na chodniku ziemskiego miasta.


Oficjalnie NASA nie zajęła stanowiska w temacie pustego Księżyca, atoli trudno znaleźć inne racjonalne wyjaśnienie zjawiska.

Następną zagadką są tak zwane maskony – miejsca silnej koncentracji masy, odkryte w 1968 roku podczas programu „Lunar Orbiter”. Miejsca te znajdują się pod powierzchnią mórz i mają kształt zbliżony do okręgu. Tu często używa się nazwy wole oko. Analitycy NASA zanotowali z wielkim zdziwieniem, że te skupiska materii wywołują przyciąganie o takiej sile, że nie tylko potrafi ona zmienić tor lotu statku kosmicznego przelatującego nad opisywanym miejscem, ale także zwiększyć szybkość przelotu!


Następnie mamy zagadkę pod tytułem: - zaskakująco wysoki poziom radioaktywności powierzchniowej warstwy Księżyca o miąższości 13 km. Chodzi tu głównie o pierwiastki uran i tor.

Kolejna zagadka to pojawiające się i znikające białe kopuły – formacje idealnie koliste.


I na koniec mamy pojawiające się ogromne obłoki pary wodnej na pustynnym w końcu globie. Zaobserwowano na przykład chmurę pary o powierzchni ponad 250 kilometrów kwadratowych, szybującą ponad powierzchnią księżycowego gruntu. Nie jest to w końcu nic nowego, ponieważ astronomowie notują podobne obserwacje od dziesięcioleci. Jednak te obserwacje chmur przeczą prawom fizyki, ponieważ siła grawitacji Księżyca wynosi jedną szóstą przyciągania ziemskiego i nie jest w stanie przytrzymać przy jego powierzchni gazowej atmosfery ani nawet pojedynczego obłoku.

A może na Księżycu obowiązują jakieś inne, po prostu księżycowe prawa fizyki? W każdym razie oficjalna nauka nie potrafi zająć jednoznacznego stanowiska wobec opisanych zagadek. Nie potrafi, albo nie chce, bo wygląda na to, że opisane zagadki to tylko wierzchołek góry lodowej, informacje, których nie udało się ukryć przed opinią publiczną.


środa, 23 marca 2022

Tajemniczy Księżyc

 


Zgodnie z tytułem bloga, co pewien czas powinien pojawić się jakiś wątek astronomiczny. Dziś temat należący do nowej, fascynującej i niezwykłej dziedziny nauki nazwanej „archeologią pozaziemską”.

To jest taka archeologia? Jak najbardziej jest. A nazywa się pozaziemską z tego prostego powodu, że dotyczy planet położonych nieopodal Niebieskiej Planety.

Nasza cywilizacja pogrążona w codziennej, do niedawna niezakłóconej mocno konsumpcyjnej egzystencji, nie jest specjalnie zainteresowana, czy tylko gotowa na przyjęcie do wiadomości faktu istnienia artefaktów pozaziemskich wywracających „ustalony” porządek rzeczy. Do wspomnianych artefaktów zaliczają się piramidy, obeliski, platformy, wieże, długie mury, ogromne posągi, budynki, kopuły, a także świetliste obiekty UFO fotografowane w dalekiej przestrzeni w ciągu ostatnich 50. lat przez amerykańskie, rosyjskie i chińskie sondy kosmiczne.

Zastanawiające jest, że rządy wymienionych państw wysyłają swoje sondy przeważnie w określone „podejrzane” obszary, wyraźnie interesując się tym, co tam jest.


Zanim w ramach programu badań kosmosu wysłano na Księżyc sondy kosmiczne dysponujące kamerami i elektroniką, przez wiele dekad, a nawet stuleci mieliśmy do czynienia z tak zwaną erą teleskopową. Astronomowie i liczni pasjonaci – badacze nieba patrząc z Ziemi na Srebrny Glob, dostrzegali na nim dziwne, tajemnicze zjawiska i obiekty. Były to na przykład światła, nie tylko stacjonarne, rozbłyski, poświaty, formacje o zmiennych kształtach, czy struktury, które nagle się pojawiały, by po pewnym czasie zniknąć. Astronomowie uważali zgodnie, że na Księżycu nie ma życia, wiatrów, atmosfery, nie występuje tam erozja i to w żadnej postaci. Zakładano powszechnie, iż Srebrny Glob powinien być światem całkowicie niezmiennym. A tu okazywało się, że na satelicie Ziemi zachodzą zmiany.

Pierwszy z brzegu przykład: - w 1843 roku Johann Schroeter dostrzegł postępujące zmiany w obrębie mierzącego wówczas około 10 kilometrów średnicy krateru Linneusza. Niemiecki astronom przez wiele lat obserwował Księżyc i sporządził setki map. Okazało się, że w ciągu kilku dekad formacja Linneusza zaczęła stopniowo zanikać. Miejsce to oglądane dziś z Ziemi przez teleskop i to o wiele lepszy niż ten sprzed 180 lat stanowi ledwo dostrzegalną plamkę – jest to malutkie zagłębienie otoczone białawym pokładem księżycowego gruntu. Na zdjęciu z archiwum NASA, wykonanym przez Apollo 15, mamy potwierdzenie zmniejszenia średnicy krateru o 75% (jest 2,5 km) w stosunku do roku 1843. Co się więc stało z kraterem Linneusza? Odpowiedzi brak.


Jeszcze w czasach Schroetera powstała hipoteza, że na Księżycu istnieje cywilizacja jego mieszkańców - Selenitów, której „industrialna aktywność” jest właśnie odpowiedzialna za wszelkie obserwowane fenomeny. Niektóre obserwowane księżycowe obiekty w dużo większym stopniu niż na zewnątrz, zmieniają się we wnętrzu – chodzi o zmiany barwy i odcieni. Spotykamy kratery, których kolor ulega zmianie w nadzwyczaj osobliwy sposób, a nawet rejestruje się w nich ruch świateł.


W nocy 6 lipca 1954 roku Frank Halstead, były kustosz Darling Observatory w stanie Minnesota, wraz z asystentem i 16 osobami akurat zwiedzającymi obiekt, zaobserwował  nagłe pojawienie się prostej czarnej linii we wnętrzu krateru Piccolomini. Nigdy wcześniej takiej linii w tym kraterze nie było. Linia była widoczna przez cztery kolejne noce, zrobiono zdjęcia, nie było więc mowy o złudzeniu. Piątego dn linia znikła.


piątek, 5 listopada 2021

Tajemnice Księżyca

   


                                                                        

Czasy współczesne ogólnie przytopiły ludzi w morzu bzdur, manipulacji i prymitywnego kłamstwa, za pomocą których Się najwygodniej rządzi. Mądry z tego wybrnie, jemu nie zaszkodzi, gorzej z głupim. W każdym razie trzeba trochę myśleć, aby nie dać się zasypać informacyjnym śmieciem.

To właśnie dlatego z wielką przyjemnością zaglądam do starych, sprawdzonych źródeł, dotyczących nie tylko wiedzy astronomicznej, będąc spokojnym o ich wiarygodność.


 Pewnego razu w 1870 r., grupa astronomów zaobserwowała niezwykłe światła w Kraterze Platona. Miały one zdecydowany układ, były bardzo wyraźne, i pulsowały. Światłom nadano numery i naniesiono je na mapę. Obserwacje opisane są w: „Report of the British Association (1871 – 1880)”. Tylko do 17 kwietnia 1871 r. przeprowadzono 1600 obserwacji pulsujących świateł w Platonie, a także sporządzono 37 wykresów dla najbardziej aktywnych punktów. Wszystkie te wykresy i sprawozdania leżą w bibliotece Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego, czekając na swego Champolliona, który może pewnego dnia odcyfruje świetlne hieroglify.   




Astronomowie patrzyli na grę świateł, jak na kompozycję sygnałów w tajemniczym kodzie, jak na muzykę. Było w nich, jak pisali: - „Coś z orkiestracji, coś jak batuta dawało sygnał światłu nr 22, aby rozbłysło. Gdy przygasało, rolę prowadzącego przejmowało światło nr 16, a potem 14. Wyglądało to jak przesłanie do Ziemi w kodzie Morse’a”.  




 
                                                                 
                                              

Inny opis, tak samo poetycki, znajdujemy w „L’Astronomie 1889-1890.           

Był rok 1887. „Płatki światła sypały się tej nocy w kierunku Platona ze wszystkich pozostałych kraterów Księżyca, śnieżyca świateł zbierała się w gorejące, bijące jasnością zaspy w Platonie. Potem obywatele Arystarcha i Keplera, mieszkańcy księżycowych Alp, każdy z pochodnią w dłoni – zbierające się w Platonie kolumny marszowe, układające się w świetlisty trójkąt otoczony mrokiem, który zgęstniał na dnie krateru jak osad czarnego tuszu”.




 W Platonie widziano światła już wiele rzeczy, ale taki symbol geometrii i Opatrzności świecił po raz pierwszy.                                                                  

       W dwa lata później miała miejsce manifestacja o bardziej ekskluzywnym charakterze.

„Wiec Wszystkich Przedsiębiorców Pogrzebowych Księżyca.

Takiego zjazdu historia tego zawodu jeszcze nie znała. Zebrali się oni w ciemny, ciasny krąg, otoczony wiankiem Dziewic w Białych nocnych koszulkach. Czarne garnitury Przedsiębiorców Pogrzebowych i śnieżna Biel Dziewic. Widok godny głębokich wzruszeń”.

        30 marca 1889 zaobserwowano kolejny czarny punkt w Pliniuszu i wiele poruszających się wokół światełek, oraz podobne do gwiazdy światło w Arystarchu. I wreszcie promienie światła bijące z Arystracha w niebo w roku 1893.           


Ciekawy fakt związany z Marsem: - 7 grudnia 1900 roku przez siedemdziesiąt minut, na powierzchni Marsa igrała fontanna świetlna. Było to w tym samym czasie, gdy Nicola Tesla ogłosił, że na skonstruowanym przez siebie aparacie odebrał regularne wibracje, serie trójek, które przypisał Marsjanom.....              

 31 stycznia 1915 roku zaobserwowano na Księżycu 7 małych plamek w kraterze Littrowa, ułożonych w kształt litery Gamma. A w grudniu tego samego roku, astronomowie z Obserwatorium Paryskiego, zauważyli kolejną nową formację na Księżycu – było to coś w rodzaju olbrzymiej czarnej ściany, ciągnącej się od centrum aż do Aristillusa.

Jedno zdjęcie (nie moje ono) darzę szczególnym sentymentem. Oto po pobycie w Bieszczadach, Flixbus wjeżdża o obszar lotniska Chopina. Jedziemy równo 100, silnik mruczy, ja już wyspany i podekscytowany powrotem do miejskiego siedliska. Światła latarni tańczą przy tej szybkości - paciorek świateł sunie szparko zataczając łagodnie jeden krąg, potem drugi. Nad nimi Księżyc. Zaniedługo będę wysiadał. W głowie multum wrażeń, zdjęcia utrwaliły niektóre chwile. Jest wzruszająco. Czyli według młodych super.


PS. Jeśli Czytelniku wpis Ciebie zainteresował, odsyłam do serii na blogu: Ingo Swann – Penetracja.