środa, 8 października 2025

Lokalne bóstwa

 


Pierwszy dzień gdzieś na nowym miejscu to dzień oswajania się z otoczeniem, znalezienia z nim modus vivendi, dzień pozornej bezczynności, pozornie straconych godzin. A jednak te chwile przystosowania się do nowego miejsca są konieczną ofiarą, aby zostać zaakceptowanym przez lokalne bóstwa – strażników okolicy, w tym przypadku Ducha Miętowego (Skąd taka nazwa - wyjaśni się w jutrzejszym wpisie).

   Napłynęła myśl o gorącym posiłku. Po zimnej nocy jest to pomysł naturalny - od wczoraj jestem na płatkach musli, plus czekolada. Słońce wyszło tylko na chwilę i zaraz chmury zwyciężyły. Miejscowa telewizja pokazuje najświeższe wiadomości.







Ponieważ wszystko wokół zmoknięte, nawet nie próbuję rozpalać ogniska. Za to ustawiłem garczek (jak mawiała babcia) widowiskowo, na razie to tylko przymiarka do sesji na wysokich drutach.






Garczek elegancko wyszorowany po ostatnim osmoleniu – patrzę na niego z sentymentem. Ileż to razem przeszliśmy przez 13 lat bieszczadzkiego wędrowania!

 Przywiązuję się do takich użytecznych przedmiotów, uważam, że one mają duszę. Na zdjęciu poniżej widać dziurkę w krawędzi, wierconą jeszcze przez Jana Gabrjela, bretharianina z Ciężkowic. Są trzy takie dziurki, dla mocowania drutu. Garczek miał wisieć nad ogniskiem – takie były początkowe plany. Od razu okazało się to całkiem do luftu, jeszcze w fazie prób w Ciężkowicach (były wpisy). Po tych wydarzeniach zostały wspomnienia. I dziurki. 


 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz