wtorek, 5 lutego 2013

Pobieranie wody



W pewnej chwili obie dłonie na moich ramionach zacisnęły się jeszcze mocniej i pociągnęły mnie, a właściwie odrzuciły do tyłu.
    Tam, gdzie jeszcze przed chwilą byliśmy, rozległ się głośny „trzask”, a kilka gałęzi z pobliskich sosen runęło nam na głowy.
    Wtedy ostatni raz spojrzałem na tę dziwną trójkątną rzecz i zobaczyłem, jak WODA Z JEZIORA LEJE SIĘ W GÓRĘ – było to coś w rodzaju wodospadu „postawionego na głowie”!
         Potężna maszyna zasysała jezioro!
Wylądowałem na tyłku, ale bliźniacy podnieśli mnie i wlokąc między sobą, biegli dalej, aż w końcu rzucili mnie jak worek ziemniaków pod wiszącą skałę.
     Axel upadł na mnie i cała nasza czwórka zbiła się w gromadkę, niczym myszy zapędzone do pułapki.
    Axel ciężko dyszał. Bliźniacy również.
Ja nie oddychałem prawie wcale i dopiero po pewnym czasie zdałem sobie sprawę z tego, że skała lub gałąź rozcięła mi dres i na nodze mam krwawiącą ranę.
      Tym razem jednak nie potrzebowałem szeptanych instrukcji, by być cicho i siedzieć bez ruchu.
Skamieniałem z przerażenia, które trudno opisać słowami. Ale czułem dreszczyk emocji.
     WIDZIAŁEM!
Zostaliśmy tam jeszcze jakiś czas. Mogło to trwać od pięciu minut do pięciu godzin.
      W strefie, w której nie istniał czas, usłyszałem jak jeden z bliźniaków mówi:
     - Teraz wszystko jasne.
Wydawało mi się to absolutnie najśmieszniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek usłyszałem. Jeśli cokolwiek było jasne, nie miałem zielonego pojęcia, co.
       Axel zapytał, czy jestem ranny. Bliźniacy wstali i spokojnie, jak gdyby nigdy nic, wysikali się obserwując otoczenie. Po raz pierwszy zauważyłem, że na niebie świeci słońce, sosny są ciemnozielone, a od jakiegoś czasu śpiewają ptaki.
    Wstałem trzęsąc się i zwymiotowałem – co najmniej trzy razy.
Axel skakał wokół mnie, badając moją ranę na nodze ( niezbyt dużą, ale obficie krwawiącą), więc to ja zacząłem:
     - Tak, wiem – nic nikomu nie mówić!
     - Nie, nie to chciałem powiedzieć. Ta rzecz znikła i wszystko jest już w porządku.
Gapiłem się na niego z niedowierzaniem i zirytowany stwierdziłem:
     - W takim razie zapalę papierosa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz