sobota, 2 lutego 2013

Atomowy wybuch



       Świat nie skończy się w atomowym wybuchu, ale może dokonać żywota przez taką bezsensowność. Ilekroć pomyślę o końcu świata, staje mi przed oczami wizja nie morderstwa, ale samobójstwa. Jeśli ten bezsens będzie narastać, ludzkość popełni samobójstwo. Może i na skutek atomowej eksplozji, ale powodem będzie pragnienie popełnienia samobójstwa.
     Jedyna zbawcza siła, to wyższe. Naukowcy dowodzą, że w głębokiej medytacji zapada się w mocny sen, bez marzeń sennych. Mózg wytwarza wtedy fale alfa. Tak samo jak w mocnym śnie bez marzeń. Czyli medytacja to sen bez marzeń sennych – i koniec!
        Nie tak jest! Głęboka medytacja, to stan spoza snu bez marzeń sennych. Stan bezfalowy, w którym całkowicie ustają fale mózgowe. Czujniki rejestrują tylko do punktu, w którym znikają fale mózgowe. Stanu bez fal nie można zmierzyć.
     Skoro stan buddy przypomina sen bez marzeń, po cóż tracić czas na medytację? Czemu nie zażyć jakiejś pigułki? Wtedy pojawią się te same fale bez medytacji. Czemu nie skorzystać z pomocy chemii? Tak jest łatwiej, to świetna droga na skróty.
      Różnica jest taka, że można latami łykać pigułki, a życie i tak nie nabierze sensu.
Pojawią się fale alfa, ale człowiek wciąż będzie taki sam, będzie krążył po tych samych utartych szlakach. Nie stanie się mądry, nie stanie się buddą. (budda-przebudzony)
Nie będzie w stanie celebrować życia, ani powiedzieć: -„Jestem szczęśliwy, że się urodziłem, jestem szczęśliwy, że po prostu jestem”.
    Świadomość Buddy nie może być zarejestrowana, bo nie ma natury falowej. Naukowcom to nie wystarcza. Im się wydaje, że mają narzędzia wystarczające do tego. A to jest tak, jakbyś chciał miarką metrową zmierzyć ile jest powietrza wokół. Jeśli będziesz myślał, jak ci naukowcy, dalej będziesz pytał o sens życia. Życie dla ciebie będzie bezsensowne.
Życie nabiera sensu, gdy czuje się obecność tego, co boskie. Sens jest możliwy wtedy, gdy istnieje to, co wyższe. Sens zawsze wypływa spoza ciebie, nie może wypływać od ciebie.
    Gdy potrafisz wznieść się ponad siebie, życie dopiero wtedy nabiera sensu.
Bo życie jest bezsensowne, gdy jesteś otwarty tylko na to, co niższe.
Wtedy powtarzasz, tę samą rzecz, raz po raz.. W wyższym natomiast, powtarzania nie ma. Tu mamy do czynienia z wieczną świeżością, wiecznym dziewictwem.. Każdy moment jest wiecznością. I wtedy życie nabiera sensu – staje się ważne.

PS. (Mam nadzieję, że Einstein nie czytał I-Cingu. Mam nadzieję, że nie czytał Starej chińskiej Wyroczni. I-Cing ma bowiem kilka tysięcy lat. Jest tam powiedziane, że I-Cing opiera się na pięciu wymiarach. Pierwszy to długość. Drugi wymiar, to szerokość, trzeci wysokość, czwarty, to czas, a piąty wymiar, to Nawigacja. I-Cing w tłumaczeniu Burdziaka.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz