Oczekiwany kontakt doszedł do skutku w pierwszych dniach
lipca 1977 roku.
Axelrod powiedział: - Chcę cię zabrać w najbliższy weekend w
pewne miejsce i coś ci pokazać.
W umówionym czasie i miejscu czekał na mnie wysokokołowy
jeep, kierowcą bym sam Axel.
Wyjechaliśmy z terenu SRI w milczeniu. Axel skierował się na
autostradę prowadzącą w kierunku San Jose. Całkiem niespodziewanie zapytał:
- Czy
kiedykolwiek widziałeś UFO?
- Myślę, że tak.
- Czy możesz je
opisać?
- Kiedy byłem w
szkole średniej w Toole, w Utah, miałem zwyczaj wspinać się na szczyt dużego
wzgórza, zwanego Małą Górą. Widać stamtąd rozległą dolinę Bonneville i jezioro
Great Salt, które leży na północy. Są na nim wyspy. Widok ze szczytu jest po
prostu cudowny. Późnym popołudniem bardzo często ucinałem tam sobie drzemkę.
Tego szczególnego dnia, wysoko na niebie, ponad jeziorem Salt Lake, zauważyłem
drobne światło. Przemieszczało się na zachód i pomyślałem, że to samolot. A
jednak w pewnym punkcie lotu, obiekt dokonał skrętu w dół, nie – jak to zwykle
bywa – po łuku, ale dokładnie pod kątem 90 stopni.
Zanurkował i wpadł w
cienie wysp, ponieważ słońce obniżało się ku zachodowi i rzucało cienie na
wschód. Wstałem, myśląc, że samolot eksplodował, lub rozbił się.
I wtedy to coś wystrzeliło prosto w górę, z cienia. Wzniosło
się na wysokość około 3,5
kilometra, aż w końcu zniknęło na zachodzie z ogromną,
niemal oślepiającą prędkością.
Nie wiedziałem,
co o tym sądzić, ale wiele lat później pomyślałem, że musiało to być UFO.
Dowiedziałem się wtedy, że robią one zwroty pod kątem prostym.
Cała ta jazda w
dół i w górę, oraz odlot z niezwykłą prędkością, miały miejsce w czasie
krótszym niż minuta. Prawdę mówiąc wszystko, co wówczas widziałem, było jedynie
maleńkim światłem.
Axelrod milczał.
Było gorąco. Nagle zupełnie niespodziewanie usłyszałem:
- Będziesz miał
okazję zobaczyć jeden z tych pojazdów z bliska. Wchodzisz w to?
Ze wszystkich dziwnych rzeczy, jakie kiedykolwiek powiedział
Axelrod, nic nie mogło mnie bardziej zaskoczyć.
- Czy to
oznacza, że macie u siebie latający spodek? Czy w to wchodzę?
A kto by nie wszedł?
Axelrod zawiózł mnie na lotnisko San Jose. Zostawiwszy jeepa
w strefie „zakazu parkowania” przed jednym z terminali, przeszliśmy prosto przez
hol do czekającego na nas odrzutowca Lear.
Dość często
latałem podobnymi samolotami. Ich właścicielami byli bogaci ludzie, którzy
interesowali się wykorzystaniem PSI do odnajdywania zatopionych skarbów lub
złóż ropy naftowej. Uwielbiałem eleganckie odrzutowce ze względu na ich luksus
i wielkość. Świadczyły o statusie ich właścicieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz