wtorek, 5 lutego 2013

Alaska




Zapaliłem papierosa wyciągnąwszy paczkę z kieszeni dresu.
Papierosy były wymięte i połamane, ale znalazłem jednego, który nie ucierpiał. Usiadłem na skale i zapaliłem.
Jeden z bliźniaków utykał. Drugi nonszalancko czyścił paznokcie małym patyczkiem.
    A ja? Kaskada skrywanego gniewu pulsowała w całym moim ciele sprawiając, że trzęsły mi się ręce.
Moja rzeczywistość kompletnie się rozsypała. Kraina La-La ukazała swoje prawdziwe oblicze.
W końcu Axel powiedział, że woda w strumieniu jest zdatna do picia, ale jeden z bliźniaków pokręcił przecząco głową. Zrozumiałem, że powinniśmy natychmiast oddalić się z tego miejsca, co też uczyniliśmy.
    - Więc – zapytał Axel w czasie marszu – co wyczułeś?
      Wybuchnąłem śmiechem.
- Jesteś kompletnym świrem! Muszę być spokojny, wyluzowany i w dobrej formie, aby cokolwiek wyczuć. Ale założę się o własny tyłek, że masz wielki problem, prawda?
     Nagle, w odległych rejonach zmysłów, zupełnie nieświadomie wpadłem na odpowiedź na to pytanie.
      - To było coś w rodzaju szumu. Nie było tam istot inteligentnych, mimo to wszystko znajdowało się pod kontrolą.
Axel zmarszczył brwi patrząc na stok wzgórza, z którego schodziliśmy.
     - Ale co robiła ta rzecz? – zapytał niepewnie.
     - Na miłość boską! Była SPRAGNIONA! Najwyraźniej pobierała wodę. Ktoś, gdzieś potrzebuje wody, więc – jak myślę – po prostu przychodzi i ją sobie bierze. Nie trzeba być medium, aby to zauważyć! Tak! To „statek” dostawczy wysłany na Ziemię! Jedźmy na Ziemię, zróbmy zakupy, weźmy, czego nam trzeba i już.
    Dalsza droga, aż do furgonetki, upłynęła w milczeniu. W samochodzie były nie zniszczone papierosy i kanapki. Ruszyliśmy.
     - Wiesz Axel – powiedziałem w końcu – oni naprawdę chcieli zabić leśne zwierzęta. Jaki to może mieć sens? Czytałem, że niektóre UFO palą ludzi. Czy to prawda?
     Nie czekając na odpowiedź, bo wiedziałem, że jej nie otrzymam, dalej mówiłem do siebie:
     - Pewnie tak. Domyślam się, że my również zostalibyśmy spaleni, prawda? Wy, koledzy, jesteście zdaje się, do tego przyzwyczajeni. Uczestniczycie w czymś takim, co jakiś czas, zgadłem?
    Kiedy w końcu dotarliśmy do pasa startowego, okazało się, że jest on zapełniony samolotami poczty USA-Alaska. Kilku białych mężczyzn w płaszczach w kratę i kowbojskich kapeluszach, siedziało na drewnianych ławkach
     - Czy oni wiedzą, kim jesteś? – kiwnąłem głową w kierunku „Szeryfów”.
- Powiedziano im, że jesteśmy z ochrony środowiska i obserwujemy ptaki. Badamy zniszczenia spowodowane kwaśnymi deszczami.
     - Co za bzdura – zachichotałem. – Oni wiedzą, co tu się dzieje. Prawdopodobnie to od nich dowiedzieliście się o statku, który przybywa na Ziemię jak do sklepu.
   Bliźniacy usiedli za sterami odrzutowca. Po kilku minutach mijaliśmy wysokie pasmo wspaniałych gór.
     - Czy masz jakiekolwiek  przeczucia, w jaki sposób ten obiekt się porusza? – zapytał Axel.
Spojrzałem na niego i wybuchnąłem śmiechem. Chyba sobie żartuje! „Obiekt” – dobre sobie.
       - To musi być coś w rodzaju „kosmicznego odkurzacza”, ale tak naprawdę nie mam pojęcia, co to może być. To nie przenosi się z miejsca na miejsce. To WYRASTA. Pojawia się. Materializuje. Miało kształt trójkątnej piramidy. Nie był to spodek.
Widząc to, byłem zszokowany. Gdybyś mi chociaż powiedział, że ma to być materializujący się, lewitujący trójkąt, może mógłbym spokojniej to obserwować.
     Axel rzucił: - Ogromnym ryzykiem było wystawienie ciebie na to „pojawienie się”. Nie mieliśmy prawa tak postąpić. Jedynym usprawiedliwieniem dla tego ryzyka, jest związek naszych działań z bezpieczeństwem państwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz