Zapaliłem papierosa wyciągnąwszy paczkę z kieszeni dresu.
Papierosy były wymięte i połamane, ale znalazłem jednego,
który nie ucierpiał. Usiadłem na skale i zapaliłem.
Jeden z bliźniaków utykał. Drugi nonszalancko czyścił
paznokcie małym patyczkiem.
A ja? Kaskada
skrywanego gniewu pulsowała w całym moim ciele sprawiając, że trzęsły mi się
ręce.
Moja rzeczywistość kompletnie się rozsypała. Kraina La-La
ukazała swoje prawdziwe oblicze.
W końcu Axel powiedział, że woda w strumieniu jest zdatna do
picia, ale jeden z bliźniaków pokręcił przecząco głową. Zrozumiałem, że
powinniśmy natychmiast oddalić się z tego miejsca, co też uczyniliśmy.
- Więc – zapytał
Axel w czasie marszu – co wyczułeś?
Wybuchnąłem
śmiechem.
- Jesteś kompletnym świrem! Muszę być spokojny, wyluzowany i
w dobrej formie, aby cokolwiek wyczuć. Ale założę się o własny tyłek, że masz
wielki problem, prawda?
Nagle, w
odległych rejonach zmysłów, zupełnie nieświadomie wpadłem na odpowiedź na to
pytanie.
- To było coś w
rodzaju szumu. Nie było tam istot inteligentnych, mimo to wszystko znajdowało
się pod kontrolą.
Axel zmarszczył brwi patrząc na stok wzgórza, z którego
schodziliśmy.
- Ale co robiła
ta rzecz? – zapytał niepewnie.
- Na miłość
boską! Była SPRAGNIONA! Najwyraźniej pobierała wodę. Ktoś, gdzieś potrzebuje
wody, więc – jak myślę – po prostu przychodzi i ją sobie bierze. Nie trzeba być
medium, aby to zauważyć! Tak! To „statek” dostawczy wysłany na Ziemię! Jedźmy
na Ziemię, zróbmy zakupy, weźmy, czego nam trzeba i już.
Dalsza droga, aż
do furgonetki, upłynęła w milczeniu. W samochodzie były nie zniszczone
papierosy i kanapki. Ruszyliśmy.
- Wiesz Axel –
powiedziałem w końcu – oni naprawdę chcieli zabić leśne zwierzęta. Jaki to może
mieć sens? Czytałem, że niektóre UFO palą ludzi. Czy to prawda?
Nie czekając na
odpowiedź, bo wiedziałem, że jej nie otrzymam, dalej mówiłem do siebie:
- Pewnie tak.
Domyślam się, że my również zostalibyśmy spaleni, prawda? Wy, koledzy,
jesteście zdaje się, do tego przyzwyczajeni. Uczestniczycie w czymś takim, co
jakiś czas, zgadłem?
Kiedy w końcu
dotarliśmy do pasa startowego, okazało się, że jest on zapełniony samolotami
poczty USA-Alaska. Kilku białych mężczyzn w płaszczach w kratę i kowbojskich
kapeluszach, siedziało na drewnianych ławkach
- Czy oni wiedzą,
kim jesteś? – kiwnąłem głową w kierunku „Szeryfów”.
- Powiedziano im, że jesteśmy z ochrony środowiska i
obserwujemy ptaki. Badamy zniszczenia spowodowane kwaśnymi deszczami.
- Co za bzdura –
zachichotałem. – Oni wiedzą, co tu się dzieje. Prawdopodobnie to od nich
dowiedzieliście się o statku, który przybywa na Ziemię jak do sklepu.
Bliźniacy usiedli
za sterami odrzutowca. Po kilku minutach mijaliśmy wysokie pasmo wspaniałych
gór.
- Czy masz jakiekolwiek przeczucia, w jaki sposób ten obiekt się
porusza? – zapytał Axel.
Spojrzałem na niego i wybuchnąłem śmiechem. Chyba sobie
żartuje! „Obiekt” – dobre sobie.
- To musi być
coś w rodzaju „kosmicznego odkurzacza”, ale tak naprawdę nie mam pojęcia, co to
może być. To nie przenosi się z miejsca na miejsce. To WYRASTA. Pojawia się.
Materializuje. Miało kształt trójkątnej piramidy. Nie był to spodek.
Widząc to, byłem zszokowany. Gdybyś mi chociaż powiedział,
że ma to być materializujący się, lewitujący trójkąt, może mógłbym spokojniej
to obserwować.
Axel rzucił: -
Ogromnym ryzykiem było wystawienie ciebie na to „pojawienie się”. Nie mieliśmy
prawa tak postąpić. Jedynym usprawiedliwieniem dla tego ryzyka, jest związek
naszych działań z bezpieczeństwem państwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz