Nie widziałem kompletnie nic, jedynie wąski, niebiesko –
zielony przebłysk świtu na wschodzie.
Wyszeptałem do
Axela:
- Co mam robić?
- Po prostu
obserwuj to, co widzisz. Na pytania przyjdzie czas później – odpowiedział.
Teraz najważniejsze jest to, by obserwacja odbyła się w
całkowitej ciszy. Nie ruszaj się więc, chyba, że ci powiem. Oni błyskawicznie
wykrywają ciepło, hałas i ruch.
Byłem więc cicho.
Wszyscy, cała nasza czwórka, siedzieliśmy bez ruchu jak
głazy. Nagle bliźniacy dali sygnał.
- Zaczęło się –
wyszeptał Axel – Proszę cię! Nie wydaj żadnego dźwięku i nie ruszaj się, dopóki
ci nie powiem.
Wytrzeszczyłem wzrok, usiłując dostrzec, co takiego mogło
się „zacząć”.
Nie widziałem
kompletnie nic, za wyjątkiem czegoś, co wyglądało na szarą mgłę, tworzącą się
nad powierzchnią jeziora. Myślałem, że to zwykła poranna mgła. Wznosiła się
przez około pięć minut i nagle zobaczyłem……
W mgnieniu oka
mgła zmieniła się w fosforyzujący, niebieski neon, a następnie przybrała kolor
wściekłej purpury.
Wtedy Axel i
jeden z bliźniaków położyli ręce na moich ramionach. Dobrze zrobili.
Z sieci purpury we wszystkich kierunkach wystrzeliły
czerwone i żółte błyskawice. Gdyby mnie nie trzymali – podskoczyłbym.
I wtedy pojawiło się
TO. W pierwszej chwili nieomal
przezroczyste, ale dość szybko jaśniejące.
BYŁO!
Doskonale widoczne ponad jeziorem, którego odbijającą
światła wodę widziałem teraz bardzo wyraźnie.
TO POWIĘKSZAŁO
SIĘ!
Naprawdę nie wiem, czego oczekiwałem, ale założyłem, że
jeśli cokolwiek zobaczę, będzie to coś w rodzaju latającego spodka. A tu nie
było mowy o spodku! TO było trójkątne, a górę miało ta zakrzywioną, iż całość
wydawała się mieć kształt szlifowanego kryształu.
Kiedy tak
zastanawiałem się nad tym, co widzę, usłyszeliśmy „wiatr”. Wdarł się w korony
drzew, aż kilka szyszek i gałęzi spadło na ziemię.
Dwie mocne ręce
na ramionach zacisnęły się ostrzegawczo. Dzięki temu nie poruszyłem się.
W tym samym czasie z
„tego czegoś”, co urosło już do niewyobrażalnych rozmiarów, wystrzeliły
rubinowe, laserowe wiązki. Jednocześnie „kryształ” wisiał wciąż nieruchomo w
swej pierwotnej pozycji nad jeziorem.
Jeden z
bliźniaków odezwał się cicho, aczkolwiek dźwięk jego głosu był dla mnie jak
piorun.
- Cholera! Badają teren! Zauważą nas!
Nie miałem czasu zastanawiać się, o co mu chodzi. Ujrzałem
jednak, jak kilka rubinowych wiązek dotyka sosen!
Jednocześnie „to
coś” powiększyło się i osiągnęło średnicę około dwudziestu siedmiu metrów.
Wszystko odbywało
się w całkowitej ciszy, nawet elektryczne wyładowania nie dawały
charakterystycznych „trzasków”. W pewnej chwili zacząłem jednak odbierać
wibracje na niskiej częstotliwości.
- Kierują
światło na zwierzęta – tłumaczył Axel cicho i spokojnie, ale jego szept był
pełen napięcia. – Wiązki wyczuwają ciepłotę biologicznych ciał, dlatego z
pewnością namierzą i nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz