wtorek, 5 lutego 2013

Materializacja



Nie widziałem kompletnie nic, jedynie wąski, niebiesko – zielony przebłysk świtu na wschodzie.
  Wyszeptałem do Axela:
     - Co mam robić?
     - Po prostu obserwuj to, co widzisz. Na pytania przyjdzie czas później – odpowiedział.
Teraz najważniejsze jest to, by obserwacja odbyła się w całkowitej ciszy. Nie ruszaj się więc, chyba, że ci powiem. Oni błyskawicznie wykrywają ciepło, hałas i ruch.
    Byłem więc cicho.
Wszyscy, cała nasza czwórka, siedzieliśmy bez ruchu jak głazy. Nagle bliźniacy dali sygnał.
     - Zaczęło się – wyszeptał Axel – Proszę cię! Nie wydaj żadnego dźwięku i nie ruszaj się, dopóki ci nie powiem.
Wytrzeszczyłem wzrok, usiłując dostrzec, co takiego mogło się „zacząć”.
      Nie widziałem kompletnie nic, za wyjątkiem czegoś, co wyglądało na szarą mgłę, tworzącą się nad powierzchnią jeziora. Myślałem, że to zwykła poranna mgła. Wznosiła się przez około pięć minut i nagle zobaczyłem……
      W mgnieniu oka mgła zmieniła się w fosforyzujący, niebieski neon, a następnie przybrała kolor wściekłej purpury.
     Wtedy Axel i jeden z bliźniaków położyli ręce na moich ramionach. Dobrze zrobili.
Z sieci purpury we wszystkich kierunkach wystrzeliły czerwone i żółte błyskawice. Gdyby mnie nie trzymali – podskoczyłbym.
     I wtedy pojawiło się TO.  W pierwszej chwili nieomal przezroczyste, ale dość szybko jaśniejące.  BYŁO!
Doskonale widoczne ponad jeziorem, którego odbijającą światła wodę widziałem teraz bardzo wyraźnie.
    TO POWIĘKSZAŁO SIĘ!
Naprawdę nie wiem, czego oczekiwałem, ale założyłem, że jeśli cokolwiek zobaczę, będzie to coś w rodzaju latającego spodka. A tu nie było mowy o spodku! TO było trójkątne, a górę miało ta zakrzywioną, iż całość wydawała się mieć kształt szlifowanego kryształu.
     Kiedy tak zastanawiałem się nad tym, co widzę, usłyszeliśmy „wiatr”. Wdarł się w korony drzew, aż kilka szyszek i gałęzi spadło na ziemię.
      Dwie mocne ręce na ramionach zacisnęły się ostrzegawczo. Dzięki temu nie poruszyłem się.
 W tym samym czasie z „tego czegoś”, co urosło już do niewyobrażalnych rozmiarów, wystrzeliły rubinowe, laserowe wiązki. Jednocześnie „kryształ” wisiał wciąż nieruchomo w swej pierwotnej pozycji nad jeziorem.
     Jeden z bliźniaków odezwał się cicho, aczkolwiek dźwięk jego głosu był dla mnie jak piorun.
     - Cholera! Badają teren! Zauważą nas!
Nie miałem czasu zastanawiać się, o co mu chodzi. Ujrzałem jednak, jak kilka rubinowych wiązek dotyka sosen!
     Jednocześnie „to coś” powiększyło się i osiągnęło średnicę około dwudziestu siedmiu metrów.
     Wszystko odbywało się w całkowitej ciszy, nawet elektryczne wyładowania nie dawały charakterystycznych „trzasków”. W pewnej chwili zacząłem jednak odbierać wibracje  na niskiej częstotliwości.
      - Kierują światło na zwierzęta – tłumaczył Axel cicho i spokojnie, ale jego szept był pełen napięcia. – Wiązki wyczuwają ciepłotę biologicznych ciał, dlatego z pewnością namierzą i nas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz