czwartek, 20 grudnia 2012

Opowieść wigilijna



       
Masz w sobie wewnętrzny skarb.....
             -Gdy poprzez doświadczenie duchowe, wycieczkę w głąb siebie, odkryjesz ten wewnętrzny skarb – wybuchniesz śmiechem.
Bo to jest tak, jakbyś szukał okularów, o których zapomniałeś, że masz je na nosie - szukasz ich wszędzie, aż nagle uświadamiasz sobie, że je ciągle nosisz. Wtedy nie wytrzymasz i wybuchniesz śmiechem.  
To, czego szukałeś na zewnątrz, po całym świecie, było i jest od zawsze w tobie. Nie mogłeś tego skarbu odnaleźć, bo szukałeś za daleko. Usiądź, zapomnij o świecie i już to masz. Kto szuka? 
--Poszukiwacz jest poszukiwanym. – Myśliwy jest zwierzyną. – Obserwatora obserwują. Ponieważ nigdy nie zaglądasz w siebie – a nie znajdziesz tego nigdzie indziej, ani na szczytach Himalajów, ani na Księżycu – przychodzi porażka za porażką i stajesz się coraz bardziej poważny, smutny. Zaczynasz w siebie wątpić. A ty po prostu nie tam szukasz, gdzie trzeba. Dlatego wszystkie ścieżki są błędne. Dokądkolwiek pójdziesz, czeka cię porażka. Nic więcej. Porzuć wędrówkę, przestań szukać, wycisz się. Zajrzyj w siebie. Nic się nie dzieje? To źle zaglądasz. Zrób to jeszcze raz. Bo każdy, kto zajrzał w siebie zawsze to znajdował.
            A kiedy to znajdziesz, uśmiejesz się, bo zobaczysz, jakiego byt spłatał ci niesamowitego figla. Posłuchaj starej opowieści…………:
        - Kiedy Bóg stworzył świat, zamieszkał w nim, w samym centrum. Ale żyło mu się coraz trudniej, bo ludzie ciągle przychodzili do niego, że skargami: że czyjaś żona zachorowała, czyjeś dziecko umarło, ktoś nie może znaleźć pracy – skargi na każdy temat, ciągle tylko skargi i skargi. Ludzie nie dbali o to, czy jest dzień, czy noc.
        Bóg musiał wysłuchiwać ich żalów przez 24 godziny na dobę. Bóg miał dość. Zwrócił się do doradców. Doradcy powiedzieli: - Po pierwsze, popełniłeś błąd stwarzając świat, drugim błędem było to, że na nim zamieszkałeś. Lepiej uciekaj, bo ludzie cię wykończą. –                
        Ale dokąd mam uciekać? – zapytał Bóg. – Może na Mount Everest? – rzucił jeden z doradców. – Nic nie wiecie o przyszłości, ja ją znam: wkrótce dotrze tam jeden facet, Edmund Hillary. I jak mnie zobaczy, znowu zaczną się te same kłopoty: autobusy, szosy, lotniska, restauracje, pełno hoteli, bo ludzie zaczną przyjeżdżać, żeby narzekać na swoje kłopoty. Wszystko zacznie się od nowa. – odparł Bóg.
        – No to może na Księżyc?  - Nic nie rozumiecie – stwierdził Bóg – na całym świecie nie ma takiego miejsca, do którego człowiek by nie dotarł prędzej, czy później. 
Jeden z najstarszych doradców, który odzywał się bardzo rzadko, powiedział: - znam jedno takie miejsce, do którego dotrą tylko nieliczni. To jest wnętrze człowieka. Tam się schowaj, będziesz miał spokój. Ludzie będą ciebie szukać wszędzie, tylko nie w sobie.              
          – To brzmi rozsądnie – zgodził się Bóg – i od tej pory zamieszkał w tobie.    Teraz, gdy ci zdradziłem ten sekret, wszystko jest w twoich rękach. Jeśli będziesz chciał się z Nim spotkać, wchodź do środka! Tylko przestań narzekać. Bóg będzie bardzo szczęśliwy z tego spotkania, bo od tysięcy lat nieczęsto widuje ludzi – tylko od czasu do czasu.

3 komentarze:

  1. Jest takie powiedzenie "Ty Boga w sercu nie masz" widać coś w tym jest! 11:11

    OdpowiedzUsuń
  2. Ktoś tu ma naprawdę talent literacki. I to na blogu finansowym:)

    OdpowiedzUsuń
  3. CFwysoccy.pl - tak, kiedyś szukalem jakiegoś tematu u wujka G
    o kosmosie. Znalazłem p.Zbyszka, który z taką pięknotą pisze na różne tematy. Ale jak Go nie kochać za taką opowieść wigilijną [spokojnie jestem hetera]
    Przy okazji życzę Wszystkim dobrej drogi...
    Bardzo często uśmiecham się tak po prostu.
    Anonimowy Piotr

    OdpowiedzUsuń