środa, 19 grudnia 2012

Moja droga do żywienia się praną - światłem



Jan Gabriel - bretharianin. Polak, mieszka w Domu na Górze. Ciężkowice za Tarnowem. Od dziesięciu lat żywi się światłem - nie je, nie przyjmuje pokarmów. Całkiem i zupełnie nie je. Wypija szklankę wody lub herbaty lub kawy dziennie. I tyle. Takich jak on, jest już na świecie dwadzieścia tysięcy. ( szukaj w astronomii posta: bretharianie ) To niejedzenie, ta decyzja, żeby tak żyć, ma podłoże mistyczne, głęboko duchowe. A teraz już sam Jan pisze do nas ......

Opiszę w skrócie moje dojście do niejedzenia.
           Od dawna zaprzątało mi głowę pytanie: - czym odżywiał się  Adam? Pytałem ludzi różnych religii, nikt z nich nie był w stanie odpowiedzieć w sposób jednoznaczny. W Biblii jest napisane, że (Bóg) ulepił Adama z gliny i w jego nozdrza tchnął Ducha. Nie doczytałem się, czym odżywiał się Jezus. Zrodziło się w mojej głowie stwierdzenie, że Jezus i Adam odżywiali się tym samym - Energią Ducha czyli ENERGIĄ BOSKĄ!.
            Przeczytałem książkę Jasmuheen pt. „Życie Światłem”, spotkałem człowieka, który odżywiał się praną od kilku miesięcy. Przeczytałem o Teresie Neuman, która przez przeszło 30 lat nie przyjmowała pokarmów. Jedynym jej pokarmem była codziennie przyjmowana komunia św. Zmarła w połowie XX w.(jest to najlepiej udokumentowany i opisany przypadek przez kościół rzymsko-katolicki).
Postanowiłem i ja tej drogi zasmakować, ale bez komunii św.
Pamiętałem i pamiętam słowa Jezusa – „Proście a będzie wam dane”!
               Poprosiłem Boga ( obojętnie jak go sobie ktoś wyobraża), aby wspomógł mnie na drodze do niejedzenia. Zdawałem sobie sprawę że mogę umrzeć, mówiłem sobie: - to umrę!. Zapadły mi w pamięć słowa Jezusa: - '' Jeśli uwierzycie, góry przenosić będziecie'' i również z Jego pomocą tą górę przeniosłem (przymus jedzenia).
Przez 7 dni oczyszczałem swój organizm własnym moczem. Przez ten okres nie brałem do ust żadnego pokarmu stałego tylko piłem własny mocz i 5 litrów wody dziennie. Pokonałem następną ''górę'' - chodziłem po ogniu.
               Nigdy nie byłem wegetarianinem, byłem mięsożercą,(według otoczenia normalnym) paliłem papierosy, przed procesem w naturalny sposób zrezygnowałem z tych dobrodziejstw. Przed rozpoczęciem procesu trzeba odpowiedzieć sobie na wiele pytań, najważniejsze są dwa - czy boisz się śmierci? i co chcesz przez to osiągnąć?
Jeśli liczysz na oszczędności materialne, (nie kupujesz jedzenia) lub boisz się że możesz umrzeć - zapomnij o tym, to nie ten adres. Może skończyć się tragicznie.
            Podjąłem decyzję: - zrobię to, więc nie zostało mi nic innego jak posłużyć się fragmentem z Zemsty Fredry: -'' niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba''.
Musimy znaleźć miejsce w którym będziemy  przebywać w odosobnieniu przez 21dni. Musimy mieć dostęp do łazienki, ubikacji. Można słuchać muzyki spokojnej, cichej bez słów. Ja miałem tylko zeszyt i długopis, dyktafon i nic więcej.  Dokładniejszy opis jest w książce „Życie Światłem”.(została wydana przez EURO AURA CENTRUM w POZNANIU)               
              Pierwsze 7 dni są bez jedzenia i kropli wody, a trzeba myć zęby, płukać usta, trzeba się kąpać. Organizm oczyszcza się ze złogów, toksyn, które wydalane są z moczem i przez naszą skórę. Człowiek śmierdzi jak spalona szmata, poci się, puchną wargi, język, mogą pojawić się wybroczyny ropne z uszu, nosa. Miałem kilka godzin bardzo opuchnięte nogi. Jest to naprawdę okres bardzo ciężki. W trzecim dniu Duch opuszcza ciało i natychmiast przystępuje do pracy Kosmiczne Bractwo aby zapobiec  procesowi  umierania''
(zapobiegają tzw. procesowi gnicia).
Czwartego dnia Duch wraca. Nie było mi dane odczuć Jego odejście, ale czułem Jego przyjście. Jest to coś tak subtelnego, że jest kłopot z opisaniem tego słowami.
A Bractwo pracuje nadal.
Stawałem się coraz słabszy idąc do łazienki opierałem się o ściany. Dużym ułatwieniem dla mnie było i jest posiadanie daru komunikowania się z moimi Mistrzami i Opiekunami Duchowymi poprzez pismo automatyczne. Wiedziałem co i kiedy, o której godzinie Kosmiczni Bracia będą robić. Pod koniec siódmego dnia wypijamy pierwszy łyk. Niebo w gębie! pijemy bardzo powoli, bo przez 7 dni nie mieliśmy kropli wody w ustach, organizm może doznać szoku.
Pijemy 25% soku (pomarańczowego) i 75% wody. Wypijamy bardzo małą porcję, po godzinie następną. Od ósmego do czternastego dnia nadal pijemy sok pomarańczowy w tym samym rozcieńczeniu, nie mniej niż 1,5 litra dziennie i odpoczywamy.
Dzień piętnasty do dwudziestego pierwszego: pijemy sok 50% i wody 50%.
      Ostatni dzień mojej Inicjacji to 14-12-2002r. Od tego czasu jestem Wolnym Człowiekiem. Nie mam przymusu jedzenia, nie czuję głodu.
Nie jest łatwo utrzymać ten stan. Presja otoczenia, rodzina, znajomi. Od dzieciństwa jesteśmy kodowani: - ''nie będziesz jadł to umrzesz''. Jest to kłamstwo.
          Nie namawiam nikogo, aby podążał tą drogą, którą ja idę. Ta droga jest naprawdę nie dla wszystkich! Jestem postrzegany jako ''odmieniec''. Nie obnoszę się z tym co zrobiłem i kim jestem i jakie dary otrzymałem, nie każdy jest w stanie to pojąć, zrozumieć. Nie boję się śmierci, nie gonię za dobrami materialnymi ponieważ zrozumiałem, że są to tylko zabawki dane nam na czas pobytu na Ziemi. Wszystkie co do jednej zostawimy.
Przechodząc tę Inicjację, otrzymuje się różne dary jak: - jasnowidzenie, uzdrawianie i inne. Kochani szukajcie a znajdziecie, jak będziecie gotowi to mistrz się znajdzie.
         Mickiewicz w „Odzie Do Młodości” napisał – Łam, czego rozum nie łamie, albo taki kwiatek - sam sobie sterem żeglarzem okrętem - wiedział, co zawarł w tych zdaniach, ponieważ był ezoterykiem, o czym mało kto wie.
         Proszę nie myślcie, że jestem fanatykiem religijnym, ponieważ często używam słowa Bóg. Można użyć wielu innych słów, ale to jest mi bliższe. Szanuję wszystkie religie. Poznałem kilka z nich więcej lub mniej, i to pozwoliło mi na odróżnienie Wiary od Religii. Są to dla mnie dwa różne pojęcia.        

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz