sobota, 1 grudnia 2012

Warley Fen



Lotnisko Warley Fen opanowała tego lata prosta, a jednocześnie subtelna melodia. Urzędnicy gwizdali ją jadąc na rowerach do dispersali. Mechanicy nucili ją, gdy wymieniali świece w merlinach, a dziewczyna z NAAFI, blondynka o wydatnym biuście, zwana Weroniką, grała ją na pianinie kokietując słuchaczy.
Kasyno sierżantów miało tę płytę sprowadzoną z Londynu i stało się zwyczajem, że wracający z lotów członkowie załóg powietrznych wpadali do kasyna, po powrotnej odprawie i puszczali ją raz po razie, aż do świtu, myśląc o tych, którzy nie wrócili.
    
Miłość łatwo przychodzi i łatwo przemija,
Jeśli więc się przeżyje, to pozwól jej odejść, jak przyszła.
        Rozstańmy się bez wymówek i żalu,
Tak, jak się spotkaliśmy.
Bo miłość łatwo przychodzi i łatwo przemija.
    Nigdy nie marzyliśmy o romantycznych przygodach,
I teraz, kiedy się kończy, zostańmy przyjaciółmi a nie dwojgiem obcych.
       A więc, kochanie, do widzenia, bo
Miłość łatwo przychodzi i łatwo przemija”.

Ćwierć wieku później ludzie, którzy znali Warley Fen z tamtego lata, kiedy to bombowce wylatywały noc po nocy, niczego bardziej nie pamiętali niż tej melodii. Trzeba było tylko pierwszych tonów trąbki, muśnięcia strun gitary, aby ich znowu przenieść w tamten czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz