Jakie to proste. Jedno słowo. Albo jedno zdanie. I coś w
Tobie pęka!
Bo już widocznie przedtem miałeś dość!
Dojrzałeś.
Czekałeś tylko, aby „coś” ciebie trąciło.
Lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku ( ale wiekowy jestem!)
Bugo- Narew. Polska. Niedaleko Nowego Dworu pod Warszawą.
Zbyszek jest wędkarzem.
Idzie burza. Elektryczność w powietrzu. I elektryczność w
linii wysokiego napięcia, która przenosi prąd na drugi brzeg rzeki. Mix
zabójczy dla ryb.
Biorą jak oszalałe. A ja łowię…Jestem łowcą mięsa! Karaś za
karasiem ląduje za mną na trawie. Sztuka w sztukę ćwierć kilo. Na jednego
robaka! Nawet na kawałek robaka tylko. Wyssany kawałek!
Sterta
podskakujących ryb za mną. Pewnie ze trzydzieści.
Naraz…..widzę kątem oka…bo w AMOKU jestem, (amoku morderstwa)
widzę kątem oka bose ubrudzone stopy.
To miejscowy
pastuch – przygłup. ( Tak go określali wędkarze)
Ja czułem, że…nie zaszkodzi go posłuchać. I zawsze, ZAWSZE,
tak samo rozmawiałem ze sprzątaczką i z innym dyrektorem, prezesem, czy
naczelnikiem. Bo mnie się też zdarzyło być tytułowanym prezesem. A przez ponad
dwadzieścia byłem właścicielem nawet.
Ale wracamy do
wątku.
Te brudne nogi….One były dlatego brudne, że była jesień.
Nadeszły zimne dni. A pastuch, starszy człowiek, boso był. Nogi mu marzły. Więc
rano, zaraz po wschodzie słońca, gdy prowadził, te trzy, cztery krowy na
pastwisko, żeby się ogrzać, wchodził w krowie placki.
One ciepłe były! Postał sobie chwilkę. I jeszcze raz. A
potem słoneczko coraz wyżej…A stopy?
Umazane tylko w przetrawionej trawie. To nie gówno! To krowi
placek.
Boziuniu! Zbierałem kiedyś taczkę placków. To do
sfermentowania…Jakieś dwa tygodnie …
Podlewałem
tym pomidory. ….nie mam zdjęć, żeby udokumentować....Ale może Anioł pomoże i będą.
To ja jestem
dokumentacją! Za niedługo, w trzy miesiące przejdę tysiąc kilometrów. Po
miejscach, gdzie wilki są i niedźwiedzie.
A kupa krowia to
CYMES jest dla pomidora. To nie chemia, jak dziś.
Ale do rzeczy!
Ten
PASTUCH ZADAJE MI PYTANIE. (A burza zbliża się . Jest tuż tuż. Już walą
pierwsze duże krople! Wiatr się zerwał…Topole gubią gałęzie...)
PYTANIE PASTUCHA: - Panie! Panie….Pan
te ryby to z głodu, czy z głupoty łowi?
Boziuniu…jak mnie jebneło…Ale co będę pisał…
Przyznałem Pastuchowi rację, i nie jestem
wędkarzem od…może dwudziestu pięciu lat.
Czyli mnie jebnęło. Czyli oświecenie - jakaś zmiana we mnie zaszła.
ŚWIAT ZOSTAŁ TEN SAM.
A MNIE Z NIEGO WYBIŁO. I dlatego czytacie bloga bloga, którego nie wiadomo jak zaszufladkować.
KOWALSKI....DO CIEBIE PRZEMAWIAM...a ja nikim jestem. Ty jesteś. Mnie nie ma. Ale pomyśl. Może ten Zbyszek coś nadaje ....? Mam obrazki, ale ten post jest taki polski.......
Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń