Wyznawcy Jezusa wciąż mówią o jego cudach. A te cuda
dotyczą fizjologii, lub rzeczy
podstawowych. Jezus przywraca wzrok niewidomemu, uzdrawia chorego, lub
przemienia kamienie w chleb. Pomyśl o tym, te cuda coś mówią. Jezus nie
przemienia kamieni w kazania, tylko w chleb, nie przemienia kamieni w muzykę,
tylko w chleb, a wodę przemienia w wino.
Jeśli chodzi o
Buddę, nie ma żadnych wzmianek o cudach tego typu. Są cuda, ale one są
zupełnie inne, w innej hierarchii ważności. To są cuda zdumiewające.
Przyszła do Buddy
szlochająca kobieta, umarło jej dziecko. Była wdową, już nigdy nie mogła więc
zostać matką. Jej jedyne dziecko umarło, jej jedyna miłość. Przyszła do Buddy.
Gdyby przyszła do
Jezusa, cud wyglądałby tak, że Jezus dotknąłby dziecka i je wskrzesił, tak, jak
wskrzesił Łazarza.
A co zrobił Budda?
Powiedziała: -„Idź do miasta i przynieś
kilka ziaren gorczycy z domu, gdzie nikt nigdy nie umarł”.
Kobieta pospieszyła do miasta, odwiedziła każdy dom, ale
zadanie okazało się niewykonalne. Wszędzie mówiono jej: -„Nie znajdziesz takiego domu, ale nie martw się tym, kobieto. Budda
wiedział, co robi”.
Chodziła cały
dzień. Wszędzie słyszała to samo. Wieczorem spłynęło na nią zrozumienie:
-„Śmierć jest częścią
życia, nie jest czymś osobistym, nie jest nieszczęściem, które spotyka tylko
mnie”. Wróciła do Buddy.
Budda zapytał: - „Gdzie są ziarna gorczycy?”. Kobieta
odpowiedziała: - „Udało ci się”.
Padła do jego stóp i rzekła: - „Przyjmij mnie. Chcę poznać to, co nigdy nie umiera. Nie proszę cię o
przywrócenie życia mojemu dziecku. Nawet, gdyby ono wróciło i tak kiedyś umrze.
Chcę abyś mnie nauczał, abym mogła poznać coś we mnie, co nigdy nie umiera”.
To zupełnie inna
opowieść. Cuda czynione przez Jezusa wyglądały na bardzo niezwykłe, gdyż ziemia
była biedna. Rozumiesz?
Wschód skłania
się ku chrześcijanom, a Zachód ku buddystom. Im Zachód staje się bogatszy, tym
więcej tam buddystów. Nowi chrześcijanie pojawią się na Wschodzie, ubogie,
prymitywne plemiona. Dla nich Jezus jest atrakcyjny.. Chcieliby kogoś, kto
przemieni kamienie w chleb, bo są głodni. Co mieliby zrobić z Buddą? Budda
wygląda zbyt arystokratycznie, mówi o wielkich rzeczach, które dla ubogich i
głodnych nie mają sensu.
Świat się
zmienia. Teraz Los Angeles przeniosło się do Japonii, a wszystkie buddyjskie
centra zen przeniosły się do Ameryki.
To jest Cud! Jeśli szukasz zen, musisz jechać do Ameryki.
Nie jedź do Japonii szukać zen. Świat się zmienia. Jakiś uniwersytet
amerykańskie kupił nowego cadillaca i spalił go symbolicznie. Ludzie mają dość
samochodów, dość gadżetów. Chcą czegoś wyższego.
Jezus
przestał mieć znaczenie na Zachodzie, tylko Budda może być odpowiedni.
Cuda Jezusa są nieatrakcyjne dla Zachodu, a cuda Buddy są
bardzo wielkie. Ameryka jest krajem, w którym religia ma przyszłość. Natomiast
religia w Indiach ma przeszłość.
Tak
toczy się koło historii. Gdy jakiś kraj robi się bogaty, staje się też
religijny. A kiedy rozkwitnie religia, wcześniej, czy później taki kraj stanie
się biedny. Ludzie zrozumieją, że byli w pogoni za mirażem, za iluzją. Będą
porzucać uniwersytety, naukę, będą zajęci sobą. A kto będzie zajmował się
techniką? Kraj zbiednieje, bo ludzie zamkną oczy i będą w ciszy, zadowoleni,
szczęśliwi. Zaczną wycofywać się z pogoni. Tym właśnie jest sannyas.
Zaprzestaniem pogoni.
W czasach Buddy
tysiące ludzi odchodziło ze swego świata i podążało za Buddą. Zobaczyli
iluzoryczność doczesnych pragnień. Wtedy kraj zaczął biednieć. Gdy ludzie zbyt
dużo medytują, kraj staje się biedny. Ludzie kierują się ku tamtemu światu, a
ten świat biednieje. Kiedy świat staje się biedny, ludzie zaczynają być anty –
religijni. Zostają komunistami. Koło znowu zaczyna się toczyć.
Japonia porzuciła
zen, religię i medytację, jest teraz jedną z najbardziej materialistycznych kultur.
Wkrótce stanie się bogata, już to się dzieje. Ponieważ stanie się bogata,
pojawi się bunt przeciwko bogactwu i ludzie zaczną myśleć o zaletach ubóstwa,
nie – posiadania, bycia wolnym od wszelkiego przywiązania.
Ludzie zaczną
myśleć o tym, jak stać się wędrowcami. Po co mieszkać w domu, w zamkniętej
klatce? W miejscu gdzie co krok bombarduje przeszłość?
Może wziąć namiot,
ruszyć przed siebie, jednego dnia być na tej plaży, innego na tamtej?
Cieszyć się całą ziemią?
Tak jest
ze wszystkim, to jest cykl:- bieda, technika, religia, bieda, technika,
religia. Pomieszkaj dłużej w Indiach, a zostaniesz komunistą.
Bycie religijnym
nie oznacza wyrzekania się czegoś. Oznacza tylko zrozumienie istoty rzeczy.
Czy można być religijnym i kroczyć drogą ku oświeceniu,
żyjąc w kraju takim, jak USA i angażować się w rywalizujący biznes?
Jak
najbardziej! Ameryka to najlepsze miejsce, a najlepiej – Kalifornia.
Tylko zrozum, że rywalizacja jest grą i nie traktuj jej
poważnie. Nie twórz problemu z powagi. To powaga jest problemem, a nie
rywalizacja. Ciesz się rywalizacją. Sukces, czy porażka, nie ma to większego
znaczenia, jest nieistotne. Liczy się
tylko twoja radość, która powinieneś czerpać z gry, z tej zabawy.
Przegrany i wygrany powinni cieszyć się
grą i dobrze się bawić. Potrzebny jest tylko pewien rodzaj ducha sportowego i
to wszystko.
Tak, jak w grze w
karty. Nie jest w niej najważniejsze, kto wygra, ale żeby miło spędzić czas,
cieszyć się grą, jej niuansami, strategiami. Wygrana wcale nie jest celem.
Żyj w świecie, traktując go, jak grę, jak
wielki teatr – scena jest tak wielka, że nie widać, gdzie się zaczyna i gdzie
kończy. Po prostu grasz swoją rolę na luzie, tak, aby ta gra nie tworzyła w
tobie napięcia. Wracasz wieczorem do domu i o wszystkim zapominasz.
Problem pojawia
się dopiero wtedy, gdy jesteś poważny. Ja proponuję ci porzucenie powagi..
Traktuj życie jak zabawę, jak sztukę teatralną.. Życie jest bez – celowe.
Donikąd nie zmierza, nie ma żadnego celu.
Chodzi tylko o tę podróż. To podróż przez
życie jest celem.
Gdy podróżujesz swobodnie, niepoważnie, staje się to
medytacją. Gdy czerpiesz z czegoś radość – jest to medytacja.. Gra w karty może
być medytacyjna, hazard, czy każdy rodzaj biznesu. Wszystko może zostać
przemienione w medytację, pod warunkiem nie – poważnej swobody. ( Na luziczku )
Bo wtedy nie tworzy się w tobie napięcie, nie ma stresu..
Gdy nauczysz
się luzu, Wall Street stanie się lepszym miejscem do szukania oświecenia niż
jaskinia w Himalajach.
Młody ksiądz przechodzi przez plac Times Square. Podchodzi
do niego kobieta i pyta: -„Masz ochotę na
miłość francuską? Dziesięć dolarów”. Ksiądz nic nie mówi i idzie dalej.
Kilka przecznic
dalej inna młoda dama wolnym krokiem podchodzi do księdza i słodko pyta: -„Co ojciec powie na miłość francuską?
Dziesięć dolarów”. Ksiądz znowu nie mówi ani słowa.
Dociera wreszcie
do swego kościoła, gdzie pyta zakonnicę: -„Powiedz
mi siostro, co to jest miłość francuska?”.
Zakonnica odpowiada, patrząc mu w oczy: -„Dziesięć dolarów”.
Spójrz prosto w hinduskie oczy, a zobaczysz w nich dziesięć
dolarów. Hindusi tylko mówią, że są przeciwni pieniądzom, ale całe to gadanie
jest na nie zorientowane. Mówią, że są przeciwni seksowi, ale to gadanie jest
tylko wyrazem ich stłumionej seksualności.
Nadszedł czas, byście stali się alchemikami, którzy przemieniają ołów przeszłości w złoto waszej teraźniejszości.
OdpowiedzUsuńKiedy staniecie się ekspertami w kontrolowaniu waszych procesów myślowych, będziecie podekscytowani możliwościami, jakie każde z was, jako współtwórca z Nieskończoną Jednią, może przynieść waszemu światu. Proces ten rozpoczyna się najpierw w waszym życiu osobistym, i tu uczycie się jak pokierować potężną energią waszych myśli tak, aby zamanifestować satysfakcjonujące was formy. Ta umiejętność was zachwyci i wypełni wasze dni w miarę jak będziecie podążać za swoim sercem i swymi marzeniami. Radość z każdego doświadczenia będzie wzrastała wykładniczo, a kiedy każde z was nauczy się używać swojej energii w nowy sposób, polepszy to również życie osób z waszego otoczenia. Uczucie radości rodzi więcej tego samego, i ono jest właśnie wibracją, która unosi was ku wyższym wymiarom.
przedrukowane od Hilauriona
KIN 115