Fizyk Paul LaVioletta....Jakie piękne nazwisko!
Ten człowiek, mimo akademickiej
posady, nie obawia się odważnie myśleć i mówić, co pomyślał. Widocznie Zaratustrę czytał.
Tworzy podstawy
fizyki wykorzystania ognia gwiazd.
To
komunikowanie się za pomocą gwiazd.
LaVioletta studiował
fizykę w Johns Hopkins University, obronił doktorat z teorii systemów w
Portland State Univ. I jest członkiem Amerykańskiego Towarzystwa
Astronomicznego. Ale to akurat wstecznicy są.
Jego najnowsza książka, to
„Mowa Galaktyki”.
Ta pasjonująca książka, rozpoczyna się od historii odkrycia
pulsarów - rodzaju gwiazd, które w
regularnych odstępach czasu emitują sygnały radiowe. Pierwszy pulsar został
odkryty przez studentkę z Cambridge, Jocelyn Bell, w 1967 roku.
Po kilku miesiącach
obserwacji owego pierwszego pulsaru, jego sygnał nagle znikł, po czym pojawił
się na nowo. Z powodu regularności pulsowania ekipa badaczy nazwała to źródło
promieniowania LGM 1.
LGM jest skrótem
od „Little Green Men” – Małe Zielone Ludziki.
W grudniu 1967 roku Jocelyn Bell odkryła drugi pulsar,
nazwany LGM 2.
Te dwa pulsary były odległe od siebie o cztery tysiące lat
świetlnych.
W ciągu kilku
następnych miesięcy 1968 roku odkryto następne pulsary.
Jocelyn Bell zasugerowała, że być może pulsary stanowią
część wielkiej międzygalaktycznej sieci komunikacyjnej. ( jakie mądre kobiety są?)
Lecz
naukowcy….mężczyźni....szybko zatrzasnęli drzwi przed teorią studentki. Przecież oni nie mogą być głupsi!
Stwierdzili, że
pulsary, to białe karły. Lecz szybko okazało się, że ta teoria odpada, bo dwa
pulsary odkryte w mgławicach Kraba i Żagla, były pozostałościami supernowych,
czyli gwiazd eksplodujących.
Potem była teoria „neutronowej gwiezdnej latarni morskiej”.
Ta teoria też upadła, gdy astronomowie odkryli, że są pulsary, których
pulsowanie nie jest regularne.
I w tym momencie
LaVioletta zaproponował powrót do teorii pulsarów, jako rozmieszczonych
nieprzypadkowo urządzeń komunikacyjnych.
A mówiąc dobitniej,
uznał, że są one ELEMENTAMI CELOWO ROZMIESZCZONEJ WEWNĄTRZGALAKTYCZNEJ SIECI.
I tu LaViolette
zamieszcza mapę galaktyki, na której zaznacza około 300 znanych pulsarów.
Podpis pod mapą
brzmi: - "Jak widać, pulsary są rozmieszczone w płaszczyźnie nieba w taki
sposób, że wskazują kluczowy punkt związany ze środkiem galaktyki"
A środek tego
skupiska „wyznacza odchylenie kątowe
dokładnie jednego radiana od środka galaktyki”!.
Wskazując na ów jeden radian, twórcy pulsarów nie tylko dają
do zrozumienia, że ich sygnały są inteligentnego pochodzenia (….) ale również informują, że jest im znane
położenie środka galaktyki widzianej….z naszego Układu Słonecznego!
Z taką koncepcją
wiąże się jeden problem – jest nią relatywistyczne ograniczenie prędkości: - nic
nie może się przemieszczać w konwencjonalny sposób szybciej niż światło.
Zatem….Ten, kto
zbudował tę sieć, musiał znać sposoby przemieszczania się i komunikowania z
prędkością większą od światła.
W 1991 roku
Thomas Ishii i George Giakos dokonali transmisji mikrofal z prędkością większą,
od prędkości światła. Nieco później, w 1992 roku, Anders i Nimitz, niemieccy
fizycy z uniwersytetu w Kolonii, opisali transmisję mikrofal. Dokonali tego
samego, tylko….szybciej!
Ich prace stały się
powszechnie znane po 1995 roku, kiedy udało im się transmitować 40 Symfonię
Mozarta przez jedenastocentymetrowy przewodnik prędkością 4,7 raza większą od prędkości
światła.
I teraz okazuje
się, że dużo dalej był Nicola Tesla! LaViolette dotarł do niepublikowanych prac Tesli.
A więc LaViolette
zamieszcza schemat urządzenia zbudowanego przez Teslę. Urządzenie to składa się
z kondensatorów, anteny jednobiegunowej, impuls daje przerwa iskrowa, rejestrator,
uziemienie. Proste ma być!
„Za pomocą czoła podłużnej fali uderzeniowej, urządzenie
to generuje sygnały przez wielokrotne ładowanie kondensatora do wysokiego napięcia i gwałtowne rozładowanie go przez przerwę iskrową. Czoło powstającej w ten sposób fali uderzeniowej było przyjmowane przez naelektryzowany mostek kondensatora, który rejestrował te fale, jako przejściowe przebiegi napięcia za pomocą rejestratora szczotkowego. Sygnały były z powodzeniem przekazywane do odbiornika umieszczonego w sąsiednim pokoju, w metalowej uziemionej obudowie".
Odbiornik był całkowicie odizolowany, jednak zarejestrował czoła fal uderzeniowych!
I Nicola Tesla zrozumiał, że fale podłużne są nadświetlne. Wydedukował, że mostek kondensatora może wykrywać zakłócenia grawitacyjne, a fale, które przekazuje nazwał "Quasi - światłem".
Minęło kilkadziesiąt lat, od odkryć Tesli......
Fizyk Thomas Brown, odkrył, że można uzyskać lepszy odbiór, jeśli zastąpi się kondensatory z tlenku tytanu - kondensatorami ceramicznymi. Małe usprawnienie tylko, w tym prostym wynalazku Nicoli Tesli.
Kończąc ten wątek - podobnie działa pulsar. Pulsar to komunikacja nadświetlna!
Dogmat względności, oraz granicznej szybkości światła, był tylko
etapem.
Czytam właśnie o eksperymentach, w których szybkość światła jest
przekraczana MILIARD razy…..
I jak się
tym nie zachwycać???? Jeśli siebie nie zabijemy (na śmierć) , to siebie wzmocnimy!
Jesteś niesamowity :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie naukowo wytłumaczyłeś moją wizję z młodości. Bedąc pod wpływem psylocybiny (została mi podana przypadkowo, bez mojej zgody i wiedzy) widziałem jak rozmawiają gwiazdy. Widziałem, że się ze sobą komunikowały i przez chwilę dane mi było rozumieć o czym mówią do siebie. Ale w pewnym momencie zamilkły. Zaraz potem z gwiazd i powietrza utworzyła się kryształowo przejrzysta twarz żywcem zdjęta z greckiego posągu jakiejś młodej bogini (Athena? raczej nie Afrodyta, może Demeter?) i usmiechnęła się do mnie.
Psylocybina ma to do siebie, że zwiększa chwilowo wydajność mózgu z 10% do ponad 20%. Sposób w jaki wtedy przebiegają myśli przestaje być liniowy, a zaczyna być pionowy (nagle zaczynasz rozumieć wiele rzeczy na raz i ich wzajemne powiązania na wszystkich możliwych metapoziomach, wszystko staje się jasne i proste), u mnie ten efekt jeszcze jakiś czas potem się utrzymywał. Jak również przez nastepne pół roku dostawałem w szkole same piątki bez specjalnej potrzzeby uczenia się.
Bez względu na to jak zachęcająco by ten akapit nie brzmiał, trzeba wiedzieć, że przyjmowanie psylocybiny kończy się dziurami w mózgu, wątrobie i innych narządach miękkich. Powoduje również bardzo silne stany paranoidalne kończące się w niektórych przypadkach trwałymi zmianami w psychice, dlatego eksperymentów nie polecam. Poza kilkoma momentami, to było jedno z moich najgorszych doświadczeń w życiu.
Pozdrawiam