wtorek, 21 stycznia 2014

Dzień drugi



Noc ciepła, namiot zostawiłem uchylony. Nad ranem padał deszcz, dół śpiwora zamókł. Nic nie czułem, ani nie słyszałem. Najedzony, napity i nieco ogłuszony decybelami spałem kamiennym snem.
    Rano chciałem się ogolić i okazało się, że nie wziąłem maszynki do golenia. Nic to. Tu nie pustynia, wyruszam do sklepu, przy murowanej cerkwi – kościele. Niecała godzina w jedną stronę.
Kupiłem dwie sławne bułki z czekoladą i wracając umyłem się w potoku i ogoliłem elegancko.
    Zjadłem bułki. Pyszne!
Lubię bułki z czekoladą....
Wczorajsze koncerty, oraz to, co widziałem, ułożyły mi się w głowie. To było wielkie przeżycie. Przeżyj to sam! Trzeba to samemu zobaczyć, nie da się tego opisać.
      I nagwizdałem się do syta.
Już po jednym dniu powiem, że być w Bieszczadach, a nie być na Łemkowskiej Watrze, to wielka strata.
    
 Nie ma tylu osad, wsi, miasteczek - tylko nieliczne krzyże gdzie nie gdzie zostały, i poniszczone cmentarze, a tu są żywi, kolorowi, radośni ludzie!
          Radośni ludzie z ukradzionej ziemi.
Wczoraj rozmawiałem z kilkoma osobami, które przeżyły tę haniebną akcję komunistów. Wszyscy wiadomo: - są w okolicach osiemdziesięciu lat. Tu się rozmawia do oporu, niczego nie oszczędza, nie opuszcza drastyczności. Ludzie wspominają.
   
Usłyszałem opowieści o legendarnych walkach sotni w obronie Chryszczatej, także na górze nad Rabe, o wysadzeniu szpitala UPA na Krąglicy przez żołnierzy polskich z Cisnej, o tym, jak Chrin się z nimi rozliczył….
     Krzyż nad Rabe! Byłem tam przecież! To ten krzyż pochylony....
Opowiadania bardzo emocjonalne - a mnie szedł gotowy film w głowie - ja to widziałem na własne oczy! Mało tego, wydawało mi się chwilami, że sam jestem striłcem, że bronię swojej ziemi.
Jednak to wszystko należy do ciemnej strony życia, do ciemnej energii. Właściwie to mnie chwilowo przytłoczyło.

 Spisałem pracowicie to, co usłyszałem. Hasłowo, lub urywanymi zdaniami tylko, tyle tego. Potem wygładzę. I śmigam do kolorowych roześmianych ludzi.
     


 Czas spróbować dalszej części smakołyków u moich przesympatycznych znajomych.
Dopiero przyjechali z Nowego Sącza ( codziennie wracają do domu ) i się rozpakowują. Idę do sąsiedniego stoiska i próbuję placków z masłem czosnkowym.
Potem wracam do znajomych na pulpety z miętą, oraz:
      - Chleb ze smalcem i ogórek.
      - Potem kaszanka po łemkowsku,
      - młoda kapusta i gulasz z podrobów.
I co z tego, że jestem wegetarianinem? Trzeba być elastycznym.
     - Jeszcze ciastko domowe.
I więcej się nie już nie mieści.
Teraz mogę iść na koncert. 
      


Jeszcze piwo na zapas. Jak pisałem wszystkie gatunki piwa w tej samej cenie 5 zł. Piję dębowe mocne.
Cztery - pięć piw na cały dzień, przy tym upale tylko gasi pragnienie, w ogóle się ich nie odczuwa, nie ma efektu, może tu także działała adrenalina. W każdym razie jest duże parowanie przez skórę. Jak pamiętam, niewiele sikałem.
    Siedzę na zboczu obok Dzwonu Pamięci, w grupie przesympatycznych, poznanych tutaj osób. Właściwie polegujemy. Jest jak na patelni.Za mną widać łóżko Romana.
   


Obok siada młoda kobieta. Zaczynamy rozmawiać……

1 komentarz:

  1. Ha! Ha! Chrin sie rozliczył z WOPistami z Cisnej.Czlowieku w Rabem zasadzkę urządził Bir ze swoimi zBirami.I to on zamordował wziętych do niewoli żołnierzy akurat.
    A ty ciągle z uporem maniaka Chryń Chryń odpłacił.Albo ciemnotę wciskają Twoi opowiadacze - albo Litopysu UPA nie czytałeś - że nie wiesz..
    No i wstyd kłamstwa powtarzać.

    OdpowiedzUsuń