piątek, 3 stycznia 2014

Wyruszam do Cisnej



Postanawiam iść do Cisnej po nici do cerowania bieszczadzkich spodni. Najlepiej, gdyby te nici były czerwone. Nici, które przywiozłem w Bieszczady, właśnie się skończyły.
     Ponieważ dobrze jest mieć plan awaryjny, pojechałem do Sanoka i kupiłem zapasowe mocne spodnie, akurat do wędrówek: - mają suwaki na kolanach i można w razie potrzeby robić z nich krótkie spodnie.
    To odpinanie i dopinanie bardzo się sprawdziło przy bieszczadzkich różnicach temperatur. Lecz na razie, dopóki się nie rozsypią całkiem, dopóki bawi mnie cerowanie, chodzę w starych spodniach.
    Mam ochotę na dłuższy spacer, energia po prostu mnie rozpiera. Do przejścia będzie około 30 km, pójdę nieco okrężnie, tak, żeby szosą iść w miarę krótko.

Realizuję ten zamiar, wychodząc z Łupkowa o pierwszym brzasku.
Boziuniu! Ale się dobrze idzie. Nogi same niosą….

I przypomina mi się powiedzenie Stachury: - „Niektórzy to tak chodzą, jakby się sami nieśli pod pachą”.
Dobrze mi ze sobą, i faktycznie tak się czuję, jakbym siebie samego niósł pod pachą.
           Można to dostrzec tylko z pozycji obserwatora.
    


Gdy wstaje słońce jestem już hen - hen!
     Postój na śniadanie robię w uroczym miejscu przy drodze do Głębokiego Wierchu.
      I dalej, dalej….

Mijam cmentarz w Woli Michowej. To było kiedyś miasteczko z rynkiem. Na cmentarzu zielsko po pas, widać dwa - trzy nagrobki, kilka tonących w morzu zielska krzyży, i to wszystko, co pozostało po małym miasteczku. 
    


Jeden nagrobek ciekawy.
Tu spoczywa młody Włoch, 1875 – 1897, pracował przy budowie kolejki bieszczadzkiej.
       


Tak, tu wiele narodów żyło ze sobą w zgodzie, a potem coś się porobiło z ludźmi.
Tory wąskotorówki i wychodzę na szosę.

Przechodzę przez Wolę Michową ( dziś mieszka tu tylko kilkadziesiąt osób ). Niedawno odbudowano cerkiew.
     


Ruch żaden: - jeden samochód co pół godziny. Z małym plecaczkiem to frajda tak iść. Równy rytm kroków i odpowiedni oddech….Jest bosko! Nie mam żadnych myśli, nawet  myśli kierowanych.
    Bo myślami można przecież kierować. Ostatnio polubiłem opowiadać sobie myślami bajki, które kiedyś poznałem.
Wczoraj na przykład, powiedziałem (powiedziałem za pomocą myśli) do dziecka, które jest we mnie: -  Zbysiu, jesteś bardzo miłym i grzecznym chłopcem, kiedyś zaniedbywałem ciebie, więc teraz nadrabiam, opowiem ci bajkę o małym królu”……
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz