niedziela, 19 stycznia 2014

Coraz bliżej rozpoczęcia Watry



Proza życia - głód się budzi. Schodzę coś przekąsić.
Niespiesznie idę uliczką stoisk. Już wszystkie puste miejsca wypełnione. Te stoiska to zaczarowane krainy. Co tu pisać, wystarczy popatrzeć.


Mijam namiot z łemkowskimi koszulami. 
Minąłem ten namiot i mnie cofnęło! Stoję ponownie przed tym namiotem. Patrzę na czarną koszulę.....
Serce zapulsowało. A uczucia nie kłamią. Pytam sam siebie: - podoba ci się ta koszula? Tak - pada odpowiedź natychmiastowa.
        Nie pamiętam, ile wytargowałem, chyba 20 zł, bo zwykle to robię. Lubię się targować. Targować się to wielka przyjemność.
230 zł i ubieram koszulę łemkowską prosto z Ukrainy.
        Czuję się w niej odświętnie – uroczyście. Jakbym był w nowej skórze - w swojej skórze.
To bardzo elegancka koszula. Potem doszła, także czarna koszula, z prostego lnu. Len zachowuje się w noszeniu jak flanela – chłonie pot, świetnie się pierze i jest naturalnym, zdrowym, niedocenianym materiałem ubraniowym.
Telefon sygnalizuje smsa - przyjechał czotowy z sotni Chrina.

       Wracam na zbocze i odszukuję czotowego.
Bardzo stary człowiek siedzi na wózku.
 Powitanie, i chwila rozmowy z Żyjącą Legendą Sotni Chrina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz